wtorek, 5 maja 2015

10. Zostawcie mnie w spokoju!

- Syn, jesteś tam? - Spytał spokojnie, opanowanym głosem. Nie odpowiedziałam na nie, a więc Gray już mu o wszystkim powiedział. Takie niespodziewane to nie było. Przecież wiedziałam od początku, że tak będzie. Prędzej czy później przeszłość wyszłaby na jaw i mnie dogoniła. Jednak nie spodziewałam się, że aż tak wcześnie. Gdybym tylko wiedziała, nie zostałabym tutaj. Z chęcią zmieniłabym przebieg tych wszystkich wydarzeń, lecz nie mogę nie mam aż takiej siły. - Wiem, że tam jesteś.
- Tutaj akurat nikogo już nie ma. Idź gdzie indziej. - Odparłam całkiem poważnie.
- Otwórz te drzwi w tej chwili, przecież wiem że tam jesteś.
- Nie ma takiej możliwości.
- Syntry otwórz te drzwi po dobroci, bo jeśli nie...
- To co wtedy?
- Rozwalę te cholerne drzwi i wtedy na pewno wejdę.
- A to sobie je niszcz! Nie zamierzam Cię wpuścić Jack!
- DZIEWCZYNO! Jesteś u mnie w domu, zachowuj się!
- Przykro mi, ale nie mam takiego zamiaru.
- Kurde, sama tego chciałaś!
                Poczułam, że muszę się odsunąć. Posłuchałam swojego wewnętrznego głosu. Czemu? Sądzę, że dlatego ponieważ może to zrobić. W końcu lubi stawiać na swoim i wygrywać za wszelką cenę. W tym przypadku jestem taka sama jak on. Uwielbiam wygrywać, czasem przychodzi mi z trudem. Jednak z nim ani razu nie wygrałam, zawsze ponosiłam ogromną porażkę. Jednak w tym momencie nie miałam zamiaru się poddać. Pewnie gdybym dała jakieś zaklęcie umacniające, nie wszedłby tutaj. Jednak nie chcę ryzykować.
                Lepszym wyjściem jest ucieczka. Będzie z tym problem, ale chyba nie duży. Zdążę uciec zanim się zorientuje, że nikogo nie ma w pokoju. Szybkim ruchem podszedłam a raczej podbiegłam do okna. Po chwili je otworzyłam. Nie skorzystam z niego, jest za wysoko. Skok z takiej wysokości w moim przypadku może grozić z licznymi złamaniami a w najgorszym przypadku nawet śmiercią. Drzwi nawet nie miałam co używać, w końcu po drugiej stronie ich była inna osoba. Zawiedziona opadłam na fotel, czekając na obrót spraw w najbliższym czasie.
                Zbyt długo czekać nie musiałam. Tuż po chwili drzwi zamieniły się w drobne kawałki drewna. Westchnęłam. Usatysfakcjonowany Jack wszedł do środka pokoju jak nigdy nic się nie stało.
- Czego chcesz? - Odparłam. Choć wiem, że nie było to z mojej strony zbyt miłe powitanie. Jednak to wciąż ja. Nie zamierzam niczego ukrywać, zwłaszcza jak coś mi nie pasuje. Ale mimo to mam zamiar zmyć z jego wyrazu twarzy ten uśmiech. I to jeszcze szybciej niż się spodziewa. - Słucham uważnie. Trochę szybciej jakbyś nie zauważył nie mam całego dnia.
                Ehh... szybko się uwinęłam. Jego uśmiech momentalnie zniknął. A myślałam, że będę mogła się trochę pobawić. Teraz Jacka wyraz twarzy już nic nie wyrażał. Zupełna maska, jednak ja wiedziałam, że nie pasuje mu moje zachowanie. Niestety ale taka prawda. Ktoś musi go sprowadzić na ziemie.
- Co się z Tobą z tobą do cholery stało!? Nie poznaję Cię! Gray mi powiedział...
- No to możesz już iść. Spokojnie mnie już dzisiaj tu nie będzie. Bo w końcu kto by chciał mieć...
- Ty chyba czegoś nie rozumiesz. Czy ja Cię wyrzucam z tego domu? Nie, więc sobie nie wymyślaj. A to, że masz pieczęć niczego nie zmienia. Przecież to nie twoja winna. W końcu co taka bezbronna i normalna dziewczyna jak ty może zrobić dorosłym osobom.
- I tu byś się zdziwił... wcale nie jestem normalna.
                Uklęknął tuż przede mną. Chciał spojrzeć mi w oczy, lecz ja za każdym razem odwracałam wzrok. Przykro mi ale nie chciałam, aby zobaczył, że już powoli szklą mi się oczy od łez.
- Słuchaj mnie teraz uważnie. Przecież to nie jest teraz ważne. Wciąż jesteś sobą a to jest najważniejsze. Nie musisz się o nic martwić. Mówiłem Ci, że możesz tu zostać ile chcesz. A ja nadal utrzymuje moje zdanie.
- Ja...
- Tak?
- Ja chyba muszę Ci podziękować...
- Nie masz o co. A ta pieczęć...
- Muszę o tym mówić?
- Chciałbym abyś mi powiedziała.
- Ona blokuje wszystko co możliwe... Przez nią nie jestem w stanie nic porządnie zrobić a zwłaszcza skorzystać z magii. Powoli niszczy mnie od środka, a kiedy już skończy po prostu wtedy zniknę tak jakbym nigdy mnie nigdzie nie było. A ja nie chcę do tego na razie dopuścić. Muszę... - Wiedziałam, że zadrżał mi się tu głos a po policzkach zaczęły spływać łzy. Nie zamierzam ich zatrzymywać. Jeśli mi pomogą to niech płyną. - Muszę znaleźć rodziców. Wcześniej jednak chciałam spotkać się z Crow'em. Słyszałam, że jest w stanie usunąć każdą pieczęć. Miałam i mam nadzieję, że to prawda...
- Hahaha... prawda, w tym nikt go nie przebije. Przepraszam, gdybym wiedział...
- To nic by się nie zmieniło. Lecz samo to, że mogę z nim porozmawiać mnie pociesza.
- Ale mogłem zainicjować waszą rozmowę wcześniej, a nie na jakimś spotkaniu z dużą ilością ważnych ludzi. Trzeba było powiedzieć wcześniej a nie ukrywać tego...
- Nie moja wina, że jeszcze kilka dni temu była niewidoczna.
- A mogę ją zobaczyć. - Zaprzeczyłam ruchem głową. - Rozumiem, nie będę się narzucał.
- Dzięki, ale czy mogę już zostać sama? Muszę wszystko na spokojnie przemyśleć.
- Niech będzie, tylko nie rób niczego głupiego.
- Obiecuję.
                Uśmiechnęłam się do niego. Po chwili wstał i wyszedł. Jeszcze zanim zniknął mi z zasięgu wzroku naprawił rozwalone przez siebie drzwi do wcześniejszego stanu. W takich przypadkach magia jest niezwykle przydatna.
                Z twarzy zniknął mi delikatny uśmiech, a sama się skuliłam. Siedziałam zwinięta w kulkę na fotelu. Dlaczego to musi spotykać akurat mnie? Czym sobie zasłużyłam? Ja wcale nie chcę być inna. Pragnę być normalna, taka jak inne osoby w moim wieku. Chcę żyć pełnią życia. Nie przejmować się, lecz jednak nie mam innego wyjścia. Jeśli nie będę kontrolować swoich uczuć innym może stać się krzywda. Przecież znam siebie i wiem, że nie zniosłabym myśli że skrzywdziłam kogoś przez moją głupotę. Ja nie chcę krzywdzić innych. Więc czemu wciąż mnie to spotyka? Nie chcę tego!
                Niech ta cała magia ze mnie zniknie, nie potrzebuje jej. Ale czy tak będzie dla mnie lepiej. Sama nie wiem, czy ja tego chcę? Nie wiem. Niby przywykłam do życia bez używania jej na każdym kroku, ale czy aby zniknęła całkowicie. Tego już nie wiem.
                Nie chcę już się tym zamartwiać. Nie chcę o tym myśleć. Niech to w tej chwili zniknie. Nie chcę tego niepokoju, który we mnie jest.  Muszę się czymś zająć, aby nie zaprzątać tym głowy. Książka to najlepsze wyjście. W tej samej chwili zerwałam się z miejsca, by ją zabrać. Leżała na biurku, wzięłam ją. Z powrotem usiadłam, miałam już zaczynać czytać gdy ktoś zapukał do drzwi. Momentalnie w oczach zebrały mi się łzy. Znów ktoś coś chce.
- Syn, mogę wejść?
- Nie.
- Chcę porozmawiać.
- Zostaw mnie w spokoju. - Dobiegłam do drzwi, gwałtownie je otwierając. Wiedziałam, że jeśli nie powiem mu tego prosto w twarz nigdy się ode mnie nie odczepi. - Wypad mi w tej chwili stąd, kiedy jeszcze nad sobą panuje Gray. Weź ten twój zadek i zajmij się swoim życiem, a nie wpieprzaj się w czyjeś. Czy tak trudno to zrozumieć? U Ciebie chyba tak. Wypad!
- Ale...
- Nie ma ale! Nie chcę Cię ani nikogo innego dzisiaj widzieć! Chcę zostać sama!
- Przepraszam! Nie gniewaj się.
- Czy tak trudno zrozumieć me słowa? Żegnam!
                Zamknęłam a raczej zatrzasnęłam drzwi tuż przed jego nosem. Znów można było usłyszeć ich trzask w całym domu. Co się ze mną dzieję? Nie umiem zapanować nad swoimi emocjami. Nigdy wcześniej nie wybuchałam takim gniewem, poniekąd przez taką małą rzecz. Czy to aż takie trudne dla mnie?
- Jeszcze raz przepraszam, nie gniewaj się. Już idę.
                Poszedł, skąd to wiem? Słyszałam oddalające kroki, a nikt inny na korytarzu nie był. Załamałam się teraz totalnie. Zsunęłam się po drzwiach, po czym ukryłam głowę między kolanami. Słone łzy spływały po policzkach, by w końcu rozbić się na miliony mniejszych. W tym momencie czułam się tak jak one. Rozdarta na strzępy. Nawet nie wiem czy kiedyś uda mi się złożyć je w całość. W solidną jedność taką jak wcześniej. Do tego już chyba nigdy nie dojdzie.




Witam!
Już na początku piszę, że rozdział dedykuje :

BookStoryMyHome

Bardzo Ci za te wszystkie komentarze z Twojej strony. Naprawdę mnie Cieszą. Mam nadzieje, że wciąż będziesz czytała moje opowiadania. Jeszcze raz dziękuje.
Mam też wielką prośbę do czytających, zostawiajcie po sobie znak. Dla was to kilka minut a dla jest to niezwykle cenne. 
Jeszcze jedna ważna rzecz, czytajcie to co pisze pod rozdziałem. Często znajdują się tu informacje, jeśli chcecie coś się jeszcze dowiedzieć. Pytajcie na asku - link wstawiam pod.
Pozdrawiam Syntry

3 komentarze:

  1. Łihiiii, Jezu cieszę się jak głupia do telefonu xd Oczywiście, że będę czytała! :)
    Rozdział fajny, ale troszkę krótki, no ale nie zmienia to faktu, że z niecierpliwością czekam na więcej! ^^
    Pozdrawiam i dziękuję za dedykację :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej! Trafiłam tu przypadkiem, ale muszę przyznać, że ten jeden krótki rozdział bardzo mnie zaciekawił! :))
    Muszę koniecznie przeczytać resztę!
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Ps. Zapraszam również do mnie, link podałam w spamie! :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć!
    To znowu ja, ta wredna Eve Lovsed :)
    Opowiadania krótkie, ale sporo się dzieje.

    "- Ona blokuje wszystko co możliwe... Przez nią nie jestem w stanie nic porządnie zrobić a zwłaszcza skorzystać z magii. Powoli niszczy mnie od środka, a kiedy już skończy po prostu wtedy zniknę tak jakbym nigdy mnie nigdzie nie było. A ja nie chcę do tego na razie dopuścić. " - dzieje się, ojj dzieje!

    Pozdrawiam ;*
    http://vampireandmillionaire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń