wtorek, 31 marca 2015

6. Nie mogę tego ukryć przed nim.

- Chcę spotkać się z Twoim bratem! Muszę z nim porozmawiać osobiście!
- Nie! - Początek rozmowy, a raczej kłótni a już takie problemy. Podwyższył swój głos, aby postawić na swoim. Zapewne tak zrobi, widzę to w jego oczach. - Jeszcze nie! Jesteś osłabiona po swoim ostatnim wybryku, mogłaś utonąć!
- Mogłam... lepiej tak by było. Zginęłabym a i tak nikt by nie tęsknił!
- Czy Ty jesteś poważna?! Przemyśl swoje wymysły i wtedy przyjdź porozmawiać!
                Wstał, skierował się w stronę otwartych drzwi. Nie może wyjść! Machnęłam delikatnie prawą ręką a tym samym pojawił się delikatny wiatr, który zatrzasnął drzwi tuż przed jego nosem. Ma tu zostać i się zgodzić! Na jego twarzy wymalowało się zdziwienie.
-Nigdzie nie idziesz! Masz ze mną porozmawiać tu i teraz! - Mój głos miał w sobie całą odwagę, stanowczość i chęć zdobycia tego co pragnę. Umysł myślał tylko o zwycięstwie. Powinnam się uspokoić. Wdech i wydech, nie mogę dać się ponieść emocjom. Powoli docierało do mnie co powiedziałam. Ugryzłam się w język, na twarzy momentalnie pojawił się wyraz niezadowolenia (zdjęłam maskę, której i tak nie umiem przy nim zachować). - Przepraszam, poniosło mnie. Nie powinnam Ci przeszkadzać.
                Wstałam, ominęłam go. Wyszłam z zamiarem opuszczenia tego miejsca na zawsze, nigdy nie wracać. Muszę wszystko przemyśleć, zajęłam się myślami. Wylądowałam w osobnej krainie umysłu a z niej wyrwał mnie upadek, który był poprzedzony wpadnięciem a wręcz wejściem w coś lub kogoś.
- Gray, nie pozwól jej nigdzie iść!
- Czemu?
                Spytał się, choć wykonał jego prośbę. Poczułam uścisk na nadgarstku. Próbowałam wyrwać rękę, lecz zacisk stawał się coraz mocniejszy i bolesny.
- Puść mnie !
- Dlaczego? - Znowu pytanie, zamiast odpowiedzi. - Nie muszę tego robić. - Znów to samo, nie mogę uciec a do tego ten sam głos co tamtego dnia. Spojrzałam w górę, tuż przede mną stał wysoki chłopak o czarnych włosach, ciemnych brązowych oczach, które przyglądały mi się uważnie. Całkiem przystojny, nie nawet tak nie myśl. Pewnie to jakiś idiota... - Kim ty jesteś?
- A co Cię to? W końcu sam byś mógł się przedstawić.  Niekulturalny chłopaku, który zatrzymuje dziewczynę...
- Dziewczynę? No no, czy ja wiem?
- Czemu poszłaś? - Wtrącił się straszy mężczyzna. - Chciałaś porozmawiać, wysłucham Cię teraz na spokojnie, ale i tak nie spotkasz się z Crow'em. Gray ty też chodź przydarz się...
- Nigdzie nie idę! - Oburzyłam się , ktoś będzie mi rozkazywał? Niedorzeczność, chyba pomyliłeś osoby Jack.
- A kto mówi, że pójdziesz o własnych nogach? Prawda? - Poczułam jak coś mnie podnosi a później zostałam zarzucona przez ramie chłopaka. Szarpałam się, miałam nadzieje, że wtedy mnie puści lub polecę do przodu. Nic to jednak nie dawało, uspokoiłam się i zastygłam w miejscu. - Już się nie rzucasz?
- Może... zmęczyłam się...
- Ah... tak... - uśmiechnął się. - No to wstawaj. Już raz zginęłaś przeze mnie.
- Czy to raz już byłam koło śmierci? Nie pierwszy i nie ostatni raz. Hmmm... a kiedy?
- Z trzy dni temu, przy jeziorze. Gdyby mnie wtedy tam nie było nie wpadłabyś do niego...
- Co!!! Spałam trzy dni! A tak właściwie kim ty jesteś?
- Nazywam się Gray, jestem rodziną Jacka. Często tu przychodzę, przeważnie dlatego że jest tu spokojnie i mogę przebyć trochę sam a także dotrzymuje temu człowiekowi towarzystwa. No teraz ty tu jesteś...
- Nie na długo... Jestem... - zawahałam się.
- Mi możesz powiedzieć - na jego twarzy zagościł uśmiech. - Nikomu nie powiem...
- Syntry, miło mi poznać. Podałabym rękę ale aktualnie nie mogę.
- Zauważyłem... Jack co zamierzasz z nią zrobić?
- Zadbać o nią, a później zostawię - odezwał się, a niech mnie zostawia. Będę zadowolona z tego faktu. - Żartuje, zamierzam przedstawić ją bratu za jakiś czas. - Nadał nacisk na słowa "za jakiś czas". A niech ma ten swój cholerny czas ja nie mam go aż tak dużo.
- No no ja tu widzę grubszą sprawę - usłyszałam skrzypienie, zapewnię jakieś drzwi zostały otworzone. Po kilku minutach ujrzałam niewielki przyjazny pokój o szarawych ścianach. - Siadaj, już nie chcę mi się Ciebie nosić. - Zrobiłam to co kazał, choć bardziej musiałam zrobić.
- Po pierwsze Gray masz nikomu nie mówić o tej dziewczynie. Zrozumiano? - Pokiwał głową na zgodę. - Po drugie dzięki za pomoc, przynajmniej nie zostanę oskarżony o molestowanie tej panny. - Pojawił się chytry uśmiech na jego twarzy. - A co do Ciebie Syntry mam dużo ale!! I zamierzam Ci je przedstawić! Czy ty w ogóle zdajesz sprawę z tego co robisz?! Głupia, nie myśl że życie to jakaś kulka, którą można stłuc! To coś o wiele ważniejszego, co by powiedzieli Twoi rodzice...
- Nic, nie powiedzą... nie mam ich.
                Przerwałam mu głosem wypranym z jakichkolwiek emocji. Duszę w sobie złość, którą bym z chęcią wypuściła.
- Ale gdyby żyli nie byliby zadowoleni! Kolejną ważną rzeczą to, to że nie masz prawa używać w tym domu magii. Tu panują zasady i każdy ma je przestrzegać. - Uśmiechnęłam się, mówił on sam za siebie "każdy? To nie do mnie". - I proszę mi się tu nie śmiać. Gray jeśli chcesz możesz iść. Nie zmuszam Cię do zostania tu i przysłuchiwania tej rozmowie.
- A ja tam zostanę, ciekawie się zapowiada. Nie martw się, nie będę się wtrącać, usiądę sobie w  rogu. - Jak powiedział tak zrobił.
- A wracając do rzeczy, co ty myślałaś zatrzaskując mi drzwi przed nosem ? A na domiar tego ty sama później poszłaś! Czy ty w ogóle uczyłaś się nad nią panować? I co jest Twoim ośrodkiem mocy? - Nie odpowiedziałam, wysłuchuję jedynie tych jego skarg i bla... bla... nudy. - Jak się pytam to odpowiedz!
- Niech będzie sam tego chciałeś, pewnie i tak nie uwierzysz. Jest sama z siebie! Zadowolony? Mogę sobie iść?
- O nie, nie! W to nie uwierzę i nie możesz wyjść! Kim ty jesteś?
- Ja? Nikim ważnym, zwykłą dziewczyną z tajemnicami, o których ci się nawet nie śniło. Hmp... możesz nie wierzyć jeśli chcesz, ale ja wiem swoje.
- No to mnie oświeć!
- Proszę bardzo. - Pomyślmy jak go oświecić? A może przerazić? Nie, chyba na to nie zasłużył. A zresztą co mi tam... raz się żyje. Bez żadnego ruchu pojawił się ogień na ścianach. Nic nie uszkodzi, nie pozwolę mu. Jedyne co musi to mnie słuchać. Na twarzach obydwojga ludzi towarzyszących mi w tym pokoju wymalował się szok i lekki strach. Uśmiechnęłam się z satysfakcji, za jednym machnięciem ręki wszystko zniknęło. Nie było śladu, o tym że kiedykolwiek istniał. - Zadowolony?
                Mam wielką nadzieje, że da mi spokój. Nie mam ochoty ciągnąć dalej tej szopki, ale znając Jacka to tak nie będzie.
- Kim ty jesteś? - Powtórzył pytanie. - Co tu się do cholery wyprawia! Nie tylko, że jesteś podobna to jeszcze coś takiego! Czy ty masz w sobie zakazaną krew?
- To jest naprawdę mało prawdopodobne, przecież osoby z nią muszą się wywodzić z jakiegoś niezwykle dostojnego rodu.
- Racja, musiałabyś być arystokratką a po za tym wiedziałbym o tym, że ktoś się taki urodził. Ona nie pojawiła się od szesnastu lat, więc czym ty jesteś?
- Człowiekiem, który chce się spotkać za wszelką cenę z panem Blackiem!
- Jeszcze nie teraz, za kilka tygodni. Dobra a teraz inna rzecz, jaką miałaś do mnie prośbę oprócz spotkania?
- Chciałabym mieć coś gdzie mogłabym rysować. Wystarczy zwykły szkicownik i ołówek...
- Niech będzie, mogę Ci to załatwić. Może być na jutro?
- Dziękuje. Mogę już stąd iść?
- Skoro tak bardzo chcesz to tak. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
                Wstałam i wyszłam zamykając za sobą drzwi, by po chwili się i nie oprzeć plecami. Czemu? Ze zwykłej ciekawości co się za nimi teraz stanie.
- Co ja z nią mam...
- Ciekawe rzeczy.
                Uniosłam delikatnie kąciki ust, tyle mi wystarczy. Ruszyłam wolnym krokiem w stronę pomieszczenia, w którym byłam kilka godzin temu.


Witam! Witam!
Jak tam samopoczucie? Przygotowania na święta już zaczęte? 
Jeszcze nie składam życzeń na nie, bo za wcześnie. Chyba specjalnie na święta napisze jakąś miniaturkę. Co wy na to? Myślicie, że to dobry pomysł?
A tak po za tym, to może kilka słów od autorki o rozdziale?
Hmm... pomyślmy, na samą myśl o nim się uśmiecham. Mimo, że miał być poważny chyba wyszedł trochę zabawny. - Przynajmniej dla mnie, bo często uśmiechałam lub wybuchałam śmiechem czytając go. Po za tym jest całkiem przyjemny i szybki do czytania.
A zapomniałabym, mam nadzieje, że wam się podoba. Czekam na wasze zdanie.
No dobra tyle starczy, za jakiś czas znów się odezwę.
Pozdrawiam Syntry

wtorek, 24 marca 2015

5. To czego mi brakowało.

                Idę szukając jednej osoby, tym samym poznając nowe tajemnice tego domu. Wszędzie panował mrok i brak żywej duszy - tak jakbym tylko ja tu była. Szukałam i szukałam a nic nie znalazłam jak do tej pory. Chciałam tylko zabić ten niemiłosiernie nudny czas a wyszło na to, że z każdym kolejnym krokiem gubię się coraz bardziej. Miałam tylko zamiar porozmawiać z Jackiem lub znaleźć jakąś biblioteczkę z książkami albo coś gdzie mogłabym malować - na przykład jakiś czysty notes i ołówek, no w ostatnim przypadku może być fortepian. Dawno już nie grałam, ile to już czasu minęła? Rok, dwa a może więcej. Zostawiałam go wtedy kiedy zaczęły się problemy, musiałam uciekać a nie miałam za dużo czasu, by zabrać wszystkiego. Zamierzałam kupić kolejny ale znów zmieniałam miejsce pobytu. A teraz? Jestem bezpieczna, mogę o nic się nie obawiać a ten dom stał się  małą cząstką nowego życia. Zdobyłam dobrego przyjaciela, który mi pomaga z jakiegoś nieznanego mi powodu.
                Nawet nie zwróciłam uwagi kiedy znalazłam się przed dużymi drewnianymi drzwiami. Delikatnie uchyliłam je i weszłam do środka. Promienie słońca wpadały do pokoju przez wielkie okno a tym samym oświetlając go. Pokój był w barwie ciemnej zieleni, cała prawa ściana od drzwi to jasne regały, na których znajdują się niezliczone księgi. W lewym kącie przed wejściem a koło okna stała kanapa z dwoma krzesłami z białego drewna odbite w niektórych miejscach czarnym materiałem a po środku nich stolik tego samego koloru. Teraz dopiero zauważam gdy zamknęłam drzwi za sobą biały drewniany fortepian.
                Podeszłam do niego, przejechałam ręka po instrumencie a późnej po klawiszach a w powietrze wydobył się delikatny dźwięk. Zrozumiałam jak bardzo mi brakowało tych odgłosów. Wiem, że nie powinnam używać go bez zgody, ale tak mnie do niego ciągnie... usiadłam na ławeczce tuż przed nim. Zagram przez chwilę, nic nie może się stać. Położyłam palce na białych klawiszach a niektóre na czarne, nacisnęłam na jeden a on wydał delikatny odgłos, później kolejny i kolejny. Nawet nie zorientowałam się kiedy zaczęłam grać jedyną muzykę, która była bliska mojemu sercu. Słyszałam ją kiedyś, gdy miły kobiecy głos śpiewał tuż nade mną. Opowiada historie dwójki ludzi - na początku dla siebie wrodzy - konkurowali, spotykali się niemal codziennie a nienawiść przerodziła się w przyjaźń. Następnie zrozumieli, że nie mogą bez siebie wytrzymać ani chwili, obydwoje myśleli o sobie - pragnęli siebie. Zakochali się, poślubili a ich życie trwało dalej. W tym momencie skończyłam, oderwałam się od klawiszy. Odetchnęłam a na twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Piękna melodia.  - Odwróciłam się natychmiast w stronę dobiegającego głosu, a oczom ukazał się nie kto inny niż Jack. Kiedy on tu przyszedł? Nawet nie zauważyłam. - Kiedyś już słyszałem równie podobną piosenkę, tyle że miała słowa...
- Długo już tu jesteś?
- Z jakieś pięć minut, ale nie miałem siły by Ci przerwać Syntry. Wyglądałaś na szczęśliwą. Chyba nic się nie stało, że tu przyszedłem?
-Nie skądże, w końcu to Twój dom. - Uśmiechnęłam się delikatnie, tak po prostu z samej siebie. - Nawet lepiej, że przyszedłeś nie miałabym już siły dalej Cię szukać. Chciałam trochę porozmawiać...
- Tak? -  Wydał mi się trochę zaskoczony tym faktem co mu przed chwilą przedstawiłam. - A o czym chcesz porozmawiać?
- Mam kilka pytań, które cały czas nie dają mi spokoju. Nie mogę przypomnieć sobie czegoś ważnego, a Ty z pewnością mnie zrozumiesz. Postarasz się ... i mam jeszcze małą prośbę - dodałam z lekkim wahaniem w głosie.
- To zamieniam się w słuch, ale może jeszcze przed tym usiądziemy. Raczej nie będziemy stać tu tak przez cały czas, prawda? - Przytaknęłam na zgodę, wstałam od fortepianu po czym opadłam bezwładnie na jeden z  foteli. Mimo, że przed chwilą miałam szczęście wypisane na twarzy ono znikło w ułamku sekundy a na jego miejscu pojawił się poważny wyraz twarzy. Nie miał w sobie nic wesołego, brak żadnych emocji - idealna maska.


Witam!
Jest i 5 rozdział... miał być o wiele dłuższy ale stwierdziłam, że wprowadzę małą tajemnice na następny a zamiast tego dodam coś innego. Nie zawsze wszystko trzeba wiedzieć od razu. Rozmowa będzie dopiero w kolejnym... 
Pozdrawiam Syntry

środa, 18 marca 2015

Liebster Blog Award

Liebster Blog Award:
„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”


Bardzo dziękuje za nominacje przez Rabellé Qèré z bloga www.zatrzymanaprzezciebie.blogspot.com



Odpowiedzi  :)
1.Od kiedy zaczęłaś pisać bloga ?
Tego bloga zaczęłam pisać całkiem niedawno jak sobie przypominam było to jakoś w środku lutego, chyba 16, ale nie pamiętam dokładnie :) 
2. Czym się inspirujesz przy pisaniu ?
Przeważnie inspiruje się i  opisuje to co jest mi całkiem dobrze znane, dodaje do tego coś z mojej wyobraźni. Jak na razie całkiem dobrze mi wychodzi 
3. Co wolałabyś : Życie samotne czy śmierć w samotności?
Sądzę, że życie w samotności. Dlaczego? Jeśli tak szczerze mam odpowiedzieć to tak żyje. Jestem cieniem... którego mało kto zauważa. Jedynymi ludźmi w moim życiu są nieliczne osoby... 
4. Skąd wziął się pomysł na opowiadanie?
Tak samo jakoś wyszło, chciałam pokazać że ciemność wcale nie jest zła. 
5, Twój ulubiony kolory?
Mam dwa : niebieski i czarny <3
6. Zdarzył Ci się myśleć o usunięciu bloga? 
Jeszcze nie, i sądzę, że nie zamierzam go usunąć!!
7. Jakie książki czytasz?
Przeróżne... wszystkie które są ciekawe i interesujące, ale zdarzają się też takie które są oderwaniem od nich jak np. encyklopedie - tak wiem, kto by to czytał. Otóż mi czasem się zdarza, że je przeczytam ale nieźle musiałoby mi się nudzić. A jeśli chodzi o typy to fantastyka i jakieś dramaty :P
8. Wierzysz w prawdziwą miłość?
Wierzę, choć nigdy jeszcze jej nie spotkałam w moim życiu... 
9. Twoja ulubiona piosenka?
Mam przeróżne nie umiem wybrać jednej... jedną z moich ulubionych jest piosenka Imagine Dragons - Demons  
10. Masz rodzeństwo lub zwierzaka?
Tak mam, starszego brata jeśli chodzi o zwierzaka to miałam - umarły :( aktualnie próbuje namówić rodziców na przygarnięcie jakiegoś kota lub psa ze schroniska.
11. Co sądzisz o moim opowiadaniu?
Opowiadanie jest naprawdę ciekawe i interesujące, szybko się czyta a zdania mają ładny charakter. Naprawdę warto przeczytać !!
Nominuje :
 A o to pytania dla was :
1. Czy prowadzisz jakiś zeszyt, w którym zapisujesz ulubione cytaty?
2. Kto lub co sprawiło, że piszesz bloga ?
3. Skąd pomysł na taką nazwę bloga?
4. Bez czego nie wyjdziesz z domu?
5. Jaki film najbardziej lubisz?
6. Jaką książkę możesz polecić?
7. Co sądzisz o słodyczach?
8. Jaka piosenka najbardziej odzwierciedla Ciebie?
9. Zrobiłabyś/byś sobie tatuaż? Jeśli tak to jaki?
10. Jaki kolory lubisz?
11. Twój ulubiony styl to...

Pozdrawiam Syntry

wtorek, 17 marca 2015

4. Strach...

-Gdzie ją ukryłeś? Oddawaj mi ją!
-Nie masz prawa być ojcem!
-Nie ty o tym decydujesz!
-Ależ tak Crow, ja o tym decyduje... mogłeś się nie sprzeciwiać a nic, by się takiego nie stało...
-Nie mam zamiaru angażować się w twoje pomysły!
-Przykro mi, w takim wypadku już jej nie zobaczysz, chyba że pójdziesz do śmierci
-Chyba żartujesz Ona nie była winna! Ze mną masz porachunki!
-Już za późno... ona już umarła, była Twoją córką i miała zakazaną krew, poniosła kare zamiast Ciebie, teraz wy będziecie cierpieć...
                Uśmiechnął się szyderczo, mężczyzna nie wytrzymał rzucił się na drugiego. Coś we mnie pękło, poczułam że muszę mu pomóc inaczej zdarzy się coś złego. O wiele gorszego niż śmierć czy też niewiarygodny ból... może stracić to co mu jest bliskie....
-Pożałujesz tego!
                Kolejny uśmiech, tym razy gorszy. Obrzydził mnie.... a  on odepchnął od siebie mężczyznę który siedział na nim. Nie rób tego chciałam krzyknąć, ale głos utknął mi w gardle. Nie mogłam wydusić nawet pisku a oni nie zdawali sobie sprawy, że tu jestem... jakbym była martwa, zwykłym niewidocznym duchem, który jedynie obserwuje całe zajście.
-Nigdy mnie nie pokonasz! Zanim umrzesz dam Ci pocierpieć. Nie lepiej, aby wszyscy widzieli w tobie potwora Crow...
***
-Nie!!
                Obudziłam się z wrzaskiem, tym samym siadając na łóżku i wkładając głowę między kolana a z oczu zaczęły płynąć mi łzy. Byłam przerażona... Czym? Wszystkim co było, jest i będzie a nawet sobą. Kim ja do cholery jestem? Czy kiedykolwiek się dowiem? Ja nie chcę żyć w stałej obawie, że zginę - nie obchodzi mnie to. Chcę mieć tylko poczucie miłości i potrzeby... o nic więcej nie proszę. Czy to tak wiele?
-Wszystko w porządku?
                Poczułam na ramieniu obce ciało, a raczej rękę mężczyzny jak poparzona zaczęłam cofać się w tył, a łzy spływały mi jeszcze mocniej. Spadłam z łóżka na twardą podłogę, ale dalej się uciekałam, aż natrafiłam plecami na ścianę. Byłam jak bezbronne zwierze w tarapatach, które nie miało drogi ucieczki...
-Nie zbliżaj się! Nie dotykaj mnie! - Łzy spływały, czułam ich słony smak w ustach... głos miałam słaby, nawet bardzo oraz zachrypnięty przesiąknięty strachem. - Nie zabijaj mnie! Nikogo nie zabijaj! Ja się boję... nie chcę być już sama... Nie chce zrobić Ci krzywdy!
                Nagle poczułam jak ktoś mnie ciągnie po czym mocno przytula. Przez ciało przeszło ciepło a zarazem strach, próbowałam się wyrywać.... nadaremnie. Osoba była o wiele silniejsza ode mnie, przestałam... stwierdziłam, że to nic nie da.
-Uspokój się, nic Ci nie grozi... Tylko się uspokój.
                Miły głos, w którym było słuchać troskę a zarazem taki poważny... słyszałam już go... mógł należeć jedynie do Jacka. Po tej myśli jeszcze bardziej poczułam spokój, lecz łzy spływały dalej po policzkach, a ja się bałam. Moje ciało dygotało, nie umiałam nad tym zapanować.
-Ja chcę do rodziców... gdzie oni są? Czemu ich nie ma? Gdzie poszli? - Nie myślałam wtedy logicznie, mówiłam co tylko nasunęło mi się na język a jednak chodziło wciąż o te same osoby. Zachowywałam się jak dziecko, które chce za wszelką cenę zobaczyć rodziców, i by to oni je pocieszali... Brakuje mi tego, chcę ich mieć a nie mogę... strasznie się boję, że stracę wszystko na czym mi zależy, już nie raz traciłam i świat mi się zawalał... - Chcę ich zobaczyć... ja... ja boję się...
-Już spokojnie, nie masz się czego bać jestem tutaj. Nic ci nie grozi. - Czuły głos, nie słyszałam w nim żadnego zdenerwowania lub niepokoju. Był po prostu miły i spokojny. - Jednak muszę Cię jak najszybciej zabrać do Crow'a - szepnął mi do ucha.
                Słone krople spływały zostawiając mokrą plamę na ubraniu... nawet nie zorientowałam się a znów odpłynęłam w senną krainę.


Witam!
Dziękuje wszystkim za komentarze, naprawdę mnie cieszą i motywują. Mam nadzieje, że rozdział się spodoba - jest dość krótki. Miał być dłuższy, ale nie przychodziło mi żadnej myśli na rozwinięcie a także paskudnie się czuje. Czekam na wasze zdanie względem niego.
Pozdrawiam Syntry


wtorek, 10 marca 2015

3. Zachowaj spokój

                Szliśmy w ciszy, mijając kolejne korytarze. Każdy wyglądał tak samo stara drewniana podłoga i ściany w szarej barwie a co jakiś czas stał jakiś mebel lub wisiał obraz przedstawiający osobę, której nie znałam. Mimo, że były różne ale takie podobne - nie mające w sobie żywego ducha czy też uczuć. Kolejny zakręt tym razem w prawo. Mimowolnie zerknęłam na bok napotykając niebieskie oczy, które niewiarygodnie przypominały bezgraniczną otchłań bez końca, taką samą jak... moje. Stanęłam, należały one do mężczyzny o kruczoczarnych włosach ubrany w czarny garnitur. Twarz miał niby obojętną i poważną, ale widać było, że miał lekko uniesione kąciki ust. Zapewnię walczył z sobą, aby się nie uśmiechnąć.
-Kto to jest?
                Powiedziałam bez zastanowienia, dopiero po chwili zrozumiałam co zrobiłam. Jack najwidoczniej się zatrzymał, bo nie słyszałam już kroków. Patrzył się na mnie - czułam jego spojrzenie na sobie, po czym ruszył w moją stronę.
-To mój młodszy brat.
-Jak się nazywa?
-Znasz już to imię, dożo razy o nim wspominałem. To Crow... - Można był usłyszeć zawahanie w nim, musiał się nad czymś zastanawiać. - Koło niego powinny być jeszcze dwie prace, choć teraz już na pewno jedna niezostanie wykonana.
-Dla niej, jego córki, prawda? A drugi do jego żony? Octavii?
-Tak, nie chcę abyś się obraziła, ale jesteś naprawdę ciekawską dziewczyną jak na swój wiek. Zbyt dużo chcesz wiedzieć, choć nie zawsze zdajesz sobie sprawę jakie mogą być z tego konsekwencje. Przynajmniej tak mi się zdaje. Niewiarygodnie mi ją przypominasz.
-Jeju... Jack zarazem Cię rozumiem a następnie nie. Czemu tak często mówisz zagadkami, których nie rozumiem? Jakiej jej?
-Powinnaś powoli się już domyślać. Możemy iść dalej, chyba nie chcemy spędzić tu reszty dnia, prawda?
-Dobrze. - Mężczyzna ruszył a ja przez chwilę jeszcze obserwowałam prace nieznanego malarza. Wydawał mi się zagadką, wcale nie trudną. Kiedy nie słyszałam stukania butów o podłogę wyraźnie, przebiegłam mały kawałek po czym zwolniłam gdy znalazłam się tuż za Jackiem. Znów zapadła cisza. - Mogę o coś spytać?
-Ależ oczywiście, pytaj o co tylko chcesz. Postaram się zaspokoić Twoją ciekawość, po czym ty zaspokoisz moją. Wydajesz się być bardzo tajemnicza, nie mówisz tego wszystkiego co chcesz. Coś ważnego ukrywasz, nawet przed samą sobą...
                Miał rację, ukrywam samą siebie. Przed czym? Przed wszystkim, nawet przed sobą, a przecież najmniej powinnam się obawiać tego. Każdy może myśleć co chce, ale taka prawda - po prostu ukrywam się. Jednak chcę wiedzieć ile tylko mogę, w głowie miałam masę pytań. Sama jednak nie wiedziałam od czego zacząć. Tak wiele chcę poznać, te ważniejsze rzeczy i te mniej. Nawet nie zauważyłam kiedy Jack stanął w miejscu i otworzył drzwi. Przepuścił mnie w drzwiach, które jeszcze przed chwilą były zamknięte. Moim oczom ukazał się piękny ogród, z soczyście zieloną trawą, przeróżne kwiatami i drzewami o pięknych kolorach. Wszystko wklejony w jeden piękny obraz a do dopełnienia mały staw z drewnianym mostem. Z pewnością da się tu zrelaksować, z chęcią spróbuje namalować go takim jakim jest - przynajmniej na pamiątkę. Będzie czymś miłym, odbiciem przeszłości i dobroci właściciela posiadłości. Sądzę, że jak już opuszczę go to nigdy tu nie wrócę, nie zobaczę tak pięknego krajobrazu. Z chęcią zostałabym tu na zawsze, jednak nie mogę. Jest miłym mężczyzną, lecz pomoc zawsze z czymś się wiąże.
-I jak się podoba?
-Jest piękny, brak mi słów.
-Proszę siadaj, mam jeszcze kilka pytań do Ciebie. Jeśli mogę zapytać rzecz jasna, chyba że ty chcesz zacząć? 
                Bez słów posłuchałam prośby, usiadłam na brązowym fotelu tuż przy mężczyźnie i wpatrywałam się w to co znajduje się przede mną. Uśmiechnęłam się lekko, a on odwzajemnił mój uśmiech. Wiedziałam jedno nie muszę się go obawiać ... mogę mu powiedzieć niektóre rzeczy, ale znając umiar. Do przesady jednak trzeba mieć w sobie trochę tajemnicy, choć ja sama nią jestem. No nie do końca; źle się wyraziłam, mam w sobie tajemnicę, której nie mogę zdradzić nikomu. Należy jedynie do mnie i moich opiekunów - jak sądzę martwych. Chciałabym ich poznać, lecz raczej w tych okolicznościach to niemożliwe
-Mogę ja? - Spytałam się, chciałam jak najszybciej się dowiedzieć o rzeczy, którą uważałam za najbardziej istotną. - Proszę...
-Ależ oczywiście, pytaj ile tylko chcesz.
-Powiesz mi wszystko?
-Tak.
-Czym jest zakazana krew?
-Czemu Cię to interesuje, Syntry?
-Odpowiedz na moje pytanie a ja odpowiem na twoje. - Nawet nie wiedziałam kiedy podniosłam głos, aby wydawał się poważny.
-Niech będzie... zakazana krew jest czymś strasznie niebezpiecznym a zarazem pięknym. Rzadko się zdarza, aby ktoś ją miał. Osoba ta musiała się wywodzić z naprawdę niezwykłego rodu, a jest ich naprawdę mało. Teraz ludzie idą za uczuciami a nie rozumem jak było kiedyś. Większość i tak nie przeżywała, umierali już jako dzieci. Widzisz oni się jej obawiają, może pokrzyżować ich plany, umiejętności ludzi z nią wykracza poza możliwości...
-Kto miał ją jako ostatnio?
-Twoja imienniczka, córka mojego brata.
-Gdyby żyła jaka byłaby?
-Przypuszczam, że byłaby w twoim wieku. Nie obyłoby się bez zapieczętowania jej, aby mogła normalnie żyć. Pewnie byłaby niezwykle piękną ale także silną kobietą, jednak nigdy nic nie wiadomo. A teraz odpowiedz mi czemu to Cię interesuje?
-Kiedyś o tym usłyszałam, dużo szukałam informacji o zakazanej krwi w różnorodnych księgach. Jednak zawsze miałam wrażenie, że czegoś w nich brakuje. Czegoś co jest ważne...
-Więc to tylko ciekawość?
-Tak - Skłamałam, nie dlatego chciałam to wiedzieć.
-Jest jeszcze jedna rzecz która mnie bardzo interesuje, skoro wiesz o światłości czemu przed nimi uciekasz? Czemu chcę Cię zabić?
-Jestem dla nich przeszkodą, nie toleruje ich postępowania. Nie jest słuszne przeciwstawiam się a oni chcą mojej pomocy... jak teraz wiem przeciwko tamtym ludziom. Mam wstręt do nich... zbyt wiele wiem.
-Rozumiem. Wybaczysz na chwilę, ale muszę cie opuścić.
-Oczywiście.
                Uśmiechnęłam się lekko, Jack wstał z fotela i poszedł w stronę domu. Nie chciałam siedzieć bezczynnie w miejscu. Nie myśląc zbyt długo zaczęłam iść w stronę stawu, omijałam kolejne nieznane mi drzewa. nie umiałam ich rozpoznać. Kiedy byłam już przy nim odwróciłam się, by sprawdzić czy nikt mnie nie widzi. Wzięłam głęboki oddech dla uspokojenia, usiadłam na moście tak, by nogi dotykały powierzchni wody. Dawno nie miałam czasu dla siebie, w której mogłam czuć się całkowicie bezpieczna - brakowało mi tego. Ciągle uciekałam, chowałam się chcąc zaznać wolności choć wciąż bezskutecznie. Nieważne gdzie i kiedy byłam zostawałam znaleziona, po czym znów było to samo i tak w kółko. Tutaj mogłam poczuć się wolna, cały czas się obawiam ale tak dawno nie mogłam nic zrobić bez poczucia, że jestem obserwowana. To miłe uczucie chcę je mieć z sobą częściej. Odetchnęłam z ulgą, wyciągnęłam delikatnie rękę a przede mną pojawiły się wodne ryby w otoczeniu przeróżnych kształtów z wody od kwiatów po zwykłe kule. Uśmiechnęłam się delikatnie. Wstałam, unosiłam się nad wodą na delikatnej warstwie powietrza, której nie było widać gołym okiem. Od kiedy pamiętam rozumiem naturę a ona mnie choć raczej można stwierdzić, że ona się mnie słucha.
-Kim ty jesteś?
                Nieznany mi głos, poczułam strach. Wszystko zniknęło tak szybko jak się pojawiło a ja wpadłam do wody. Zimno... muszę jak najszybciej z niej się wydostać inaczej się wyziębię. Za późno, przed oczami pojawiła mi się mgła a zaraz potem ciemność. Jeszcze tylko ciepły uścisk na nadgarstniku.... a potem nic, pustka. Czyżbym umarła?


Witam!
Przepraszam, że tak późno ale miałam małe problemy a mianowicie musiałam napisać cały rozdział od nowa. Nie wiem jak to się stało, ale wczoraj jak chciałam dokonać ostatnich poprawek wszystko się usunęło. Jednak udało mi się wszystko odtworzyć, no może nie idealnie... niestety a był taki fajny :)
Mam nadzieje, że ten również się spodoba tak jak mi...
Pozdrawiam Syntry
http://ask.fm/SyntryK


wtorek, 3 marca 2015

2. Nie martw się...

                Ciepło... wpadające promienie słońca przez okno przynosiły delikatne ciepło. Było mi wygodnie. Leżałam i wpatrywałam się w sufit zastanawiając się nad słowami, które mi powiedziała kiedyś pewna osoba "nie powinnaś żyć, jesteś przeszkodą", ale w czym przeszkodą i czemu mam niby nie żyć. Przecież sama nie wiem nic o sobie, zostałam wychowana jedynie dzięki dobroci ludzi. Choć nie zawsze było łatwo parłam naprzód, każdą przeszkodę da się wyminąć. Skrzypienie, drzwi się otwarły.
-Ile będziesz się wylegiwać? Wstawaj! Pan nie będzie czekał wieczności na Ciebie. Przyniosłem ubrania powinny pasować.
                Nawet nie zauważyłam kto to mówił, gdy tylko odwróciłam głowę nie było śladu istnienia. Nie chcę wstawać choć wiem, że muszę. Leniwie ześlizgnęłam się z łóżka. Wciąż byłam w tym samym pokoju tyle, że widziałam wiele więcej. Był duży o ile tak można go nazwać, ściany miał barwy szarej z elementami czarnego. Ogromne łóżko, z którego wstałam a przy nim fotel. Na prawej ścianie ode mnie znajdowało się duże drewniane biurko, naprzeciw niego komoda. A przede mną dwa duże okna a po środku nich kanapa taka sama jak fotel koło łóżka a jeszcze był stolik. Zerknęłam jeszcze raz w miejsce z którego usłyszałam głos, na fotelu została położona piękna czarna sukienka bez ramiączek z błękitnym paskiem. Wydawała się droga, ile kosztowała? Była specjalnie dla mnie? Nie, nie rozpraszaj się musisz szybko się wybrać i pójść porozmawiać z tym mężczyzną z wczoraj. Choć całkiem nie wiem gdzie mogę go znaleźć. Nałożyłam sukienkę, pasowała jak ulał, była bardziej puszysta na dole niż się spodziewałam. Sądzę jednak, że nawet dobrze w niej wyglądam. Rozpuściłam włosy, mogłam iść. Powoli otworzyłam drzwi zerkając czy nikt nie idzie, sama nie wiem czego się obawiałam. Moim oczom ukazał się długi korytarz z dużą ilością drzwi, a na końcu znajdowały się schody. Zaczęłam do nich iść, co jakiś czas zerkając za siebie. Czułam, że zapomniałam o czymś ważnym, bardzo ważnym, o czymś z czym się nie roztaję a jest tylko jedna taka rzecz. Moja bransoletka jedyna pamiątka po rodzicach... Miała tylko jedno miejsce na mojej ręce, nigdy jej nie zdejmuję, więc czemu czuję, że mi jej brakuje? Zerknęłam za prawą dłoń, intuicja mnie nie myliła - brakowało jej. Nie myśląc o niczym zaczęłam biec z powrotem do pokoju, otwierając drzwi jak huragan po czym rozwalając wszystko co znajdowało się wokół mnie. Nigdzie jej nie było. Opadłam z bezsilności, powoli łzy zaczęły napływać mi do oczy. Gdzie ona może być? Nie mogłam jej zgubić! To jedyna rzecz, która była dla mnie cenna... przeszukałam cały pokój, brak śladów. Tylko jedna osoba mogła ją mieć, bez zastanowienia postanowiłam ją znaleźć. Wybiegłam, po czym otwierałam kolejne drzwi każdy pokój był urządzony tak samo ale nie miały w sobie żywej duszy. Zbiegłam z schodów,  stałam teraz tuż pod nimi rozglądając się niecierpliwie. Gdzie powinnam najpierw pójść, wybrałam pierwsze drzwi na prawej ścianie, Otworzyłam je, moim oczom ukazała się wielka sala gdzie na środku stał wielki drewniany stół z krzesłami.
-O nareszcie jesteś, nie mogłem się Ciebie doczekać. Siadaj.
-Znalazłam Cię! Czy nie zabrałeś mojej bransoletki?
-Jakiej?
-Czarna bransoletka z niebieskim kwiatem i czarną literą :B".
-Ah... tak, pamiętam gdzieś ją schowałem. Stwierdziłem, że jest niepotrzebna.
-Niepotrzebna! Co ty nie powiesz! Oddaj mi ją!
-Nie unoś się tak, ochłoń. Siadaj, zjedz i później ją Ci oddam.
-Obiecujesz?
-Tak. - Odetchnęłam z ulgą, nie zgubiłam jej. Dostanę ją z powrotem, usiadłam na nakrytym miejscu, tuż przy mężczyźnie. -  Jest aż tak ważna?
-Bardzo to moja jedyna pamiątkach po rodzicach.
-Panienko, czyżbyś ich nie posiadała?
-Nie jestem panienką! Nazywam się Syntry! Tak, nigdy nie miałam szczęścia ich spotkać.
-Syntry?
-Tak Syntry, co w tym dziwnego?
-Nic takiego, to imię nie należy do najpopularniejszych można by rzec, że jest nieznane. Znałem tylko jedną osobę, która take nosiła. Uprzedzając twoje pytanie, nie żyje została zabita i jest to ta sama osoba, o której mówiłem wczoraj.
-Czemu?
-Można powiedzieć, że była to zemsta na dziedziczce krwi.
-Dziedziczce krwi? Nie słyszałam nigdy o tym.
-Eh... nie dziwie się, to dość stare prawo o otrzymywaniu wszystkiego po więzach krwi.
                Nie odpowiedziałam, zamyśliłam się nad tymi słowami. Musiał być jakiś powód dla tamtego człowieka, nie szukam dla niego usprawiedliwienia. On takiego nie ma, każdy człowiek ma wrogów ale to nie powód aby zabierać życie bezbronnemu dziecku, które nie było winne niczemu oprócz krwi której miała w sobie. To nie jej wina, że się urodziła w tamtej rodzinie, każdy zasługuje na to aby był traktowany jak człowiek. Nie zawsze musi mu to dobrze wychodzić przecież wszyscy popełniają błędy.
-A co z jej rodzicami?
-Żyją. Crow to porządny facet, który dużo przeszedł ze swoją żoną Octavia. Nie zawsze ich czyny były poprawne, lecz wierzą w siebie. Pamiętaj jedno każdy czyn ma swój powód...
-Zapewne to prawda. Ale kim są Crow i Octavia?
-Rodzina a za razem moi przyjaciele, rodzice po stracie dziecka, kochająca się para, tak zwana Para Ciemności.
-Ciemność?
-Hmm... wiesz ta ciemność, którą opisują ludzie wcale taką nie jest. Ludzie stamtąd dużo przeszli, stracili swoich bliskich i większość co kochali a za te czyny odpowiada tylko jedna osoba ze swoimi ludźmi. Mówi się, że są oni nadzieją tego świata, że mogą uratować innych a tak naprawdę to oni sami niosą śmierć. Dają tylko powody przez co świat wygląda na taki jaki jest.
-Kim są ci ludzie?
-Światłością...
-Światłość? - Spanikowałam, to przed nimi mam uciekać. Mój głos drżał a serce niewiarygodnie szybko biło. - Da się przed nimi uciec?
-Tak, aż tak bardzo Ci na tym zależy?
-Oczywiście, nie mogą mnie znaleźć inaczej mnie zabiją.
-Nie masz się co martwić tu nikogo nie znajdą. Możesz czuć się bezpieczna, zostań ile tylko chcesz. Czuj się jak u siebie w domu.
-Dziękuje, nie wiem jak podziękować. Pan mnie nawet nie zna a tak wiele dla mnie robi.
-To nic takiego, już Ci mówiłem dlaczego pomagam akurat Tobie. Kończ śniadanie, chodź pokażę ci coś i oddam Twoją własność. Mów mi Jack.
-Dobrze.
                Szybko skończyłam kromkę, mężczyzna wstał a ja za nim. Szliśmy w ciszy nagle się zatrzymał przy niewielkiej półce, odsunął szufladę i coś z niej wyjął.
-To twoje, proszę. - Podał mi moją cenną rzecz, uśmiechnęłam się do niego w geście podziękowania. Nie umiałam wyrazić swojego szczęścia słowami, zaczęliśmy iść dalej. - Nie zgub jej następnym razem.




Witam!
Nareszcie drugi rozdział skończony i dodany całkiem wcześnie. Pojawiło się kilka niewiadomych ale już trochę się rozwiązały.... choć nie całkiem. Czasem pozory mylą, może być inaczej niż inni myślą - to taka mała uwaga. Nie musicie zwracać na nią uwagi.
Mam nadzieję, że wciągnie was moja opisana historia tak samo jak mnie.
Pozdrawiam Syntry