wtorek, 30 czerwca 2015

17. Jak pod wpływem impulsu.

                 Potrzebowałam spokoju i ciszy. Takie miejsca są trudne do znalezienia zwłaszcza w naszym świecie.Jednak ja nie musiałam szukać zbyt długo. Nie raz tu przychodziłam, by pobyć sama. Nikt mi tu nie przeszkadzał choć tak naprawdę sama tam nie powinnam być. W dużym sensie znaczeniu wszystkiego. Jakby nie patrzeć to miejsce należy do zakazanych części świata. Nie można tu przebywać, chyba że za zgodą samej opiekunki tego miejsca. A ją jest niezmiernie trudno odnaleźć. Oczywiście chodzi mi o Święty Las. Jedno z czternastu najważniejszych miejsc, gdzie zwykłym ludziom zabrania się wchodzić. Dlatego te miejsca nazywane są zakazanymi.
                 Ja jednak nie przestrzegam tych zakazów. Mimo że są nie zwracam na nie uwagi. Może to dziwnie zabrzmi ale ciągnie mnie do nich. Tak jakby same chciały abym się tu znalazła. A ja z tego korzystam. Mam tutaj to czego najbardziej pragnę. Spokoju.
                 Mimo że wiele razy byłam w tym lesie prawie nic nie widziałam.Od czasu do czasu przebiegało jedynie jakieś zwierzę. Tak naprawdę nigdy nie zwracałam na to jakiejś wielkiej wagi. W końcu to ja jestem tu nieproszonym gościem, który bez zgody tutaj przebywa i nie liczy się z prawem.
                 Sama nie wiem kiedy znalazłam się już dość głęboko  w lesie. Światło przebijało się przez drzewa. A gdy odwróciłam się w tył nie było widać już obrzeży. Nigdy wcześniej tak daleko się nie zapuszczałam. Nawet nie zwróciłam wcześniej uwagi na to. Jakby nie patrzeć właśnie o to mi chodziło. Chciałam być sama gdzie nikt mnie nie znajdzie ani nie przeszkodzi w przemyśleniach. Kompletnie nikt.  Ale czy na pewno nikt? Tego w stu procentach nie wiem. Nigdy wcześniej nikogo nie spotkałam, więc nie umiem prawidłowo odpowiedzieć na to pytanie.
                 Prawdopodobnie żaden człowiek oprócz mnie nie odważy się złamać prawa, obietnicy składanej na te miejsca. W prawdzie nie wiem jak to wygląda. Nigdy nie miałam sposobności do złożenia jej. Nawet bez niej obowiązują nakazy. Ale kto by się nimi przejmował? W końcu są po to aby je łamać.
                 Siadam pod jednym z drzew opierając się o jego pień plecami. Wyciągam nogi przed siebie. Dopiero teraz odczuwam jak bardzo mnie bolą stopy od wędrówki. Jednak nie po to tu przyszłam. Chciałam zrobić coś innego. Pomyśleć w samotności, porozmyślać nad własnym życiem. Nad tym co było i to o czym niedawno odkryłam, ciekawi mnie również co może się stać pod wpływem mojej decyzji. Gdyby nie pomoc ze strony Ari nie byłabym tutaj. Niczego bym się nie dowiedziała, nie mogłabym zadecydować nad własnym życiem.  Tak właściwie kiedy już jesteśmy przy jej temacie to tak właściwie gdzie ona jest? W końcu złożyłam jej obietnicę i powinnam ją dotrzymać. Wiem, że to zrobię lecz pierw chcę wszystko sobie w głowie poukładać.
                 Wciąż nie umiem zrozumieć w pełni tego wszystkiego. Mimo że dopuściłam każdą z ważnych informacji do myśli i przyjęłam to. Po prostu czuję że tak powinnam zrobić ale teraz mam wątpliwości czy nie za szybko postąpiłam opuszczając dom. Zostawiając tak naprawdę bliskich mi ludzi bez grama wyjaśnień z mojej strony. Jednak ja zrobiłam wszystko na odwrót. Uciekłam pod wpływem jednej decyzji. Podkuliłam ogon i uciekłam jak przestraszone zwierzę. Teraz się nim czuję. W głębi serca boję się tego co może się stać. 
                 W tym momencie przypominam sobie list, który najpierw znalazłam a po przeczytaniu zniknął. Teraz w połowicznie go rozumiem ale wciąż nie całkowicie. Skąd w nim taka pewność, że to właściwa osoba go przeczyta. Jakby kto inny wziął go do ręki i przeczytał. Co wtedy by się stało? Zmieniłby się bieg wydarzeń? Czego bym nie wiedziała? Jednak inaczej się wydarzyło. To ja go otworzyłam, przeczytałam. To na moich oczach zniknął, lecz wciąż jest we mnie wahanie w jego sprawie. Nie umiem tego racjonalnie wyjaśnić. Po prostu jest. Właśnie jest.
                 Nie wiem co robić? Pierwszy raz w swojej esencji na tym świecie nie wiem co zrobić z moim życiem. Mam wybór. Zostać lub wrócić stamtąd skąd przyszłam. Niby chcę już niby wracać ale niczego tutaj nie przemyślałam. Dalej mam mętlik w głowie. Niczego ważnego w swoim istnieniu nie zmieniłam. Wciąż jest tak jak było. Więc dla mnie odpowiedź jak na razie jest prosta. Zostaję tutaj jeszcze przez jaki czas, ale wiem, że na pewno wrócę tam gdzie moje miejsce.
                 Ten dom wydawał mi się właśnie taki. Gdy jeszcze tam byłam miałam wrażenie, że tam pasuję i jestem potrzebna. Dlatego też postaram się poznać Crow'a i Octavię bardziej niż dotychczas. Zależy mi na tym. Jednak jak na razie nic więcej nie mogę o nich powiedzieć. Nic złego ani dobrego. Znam je kilka zaledwie dni, rozmawiałam z nimi chyba jedynie dwa razy. Mało... 
                 Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęły płynąć mi łzy. Przecież o niczym takim nie myślałam aby mogły się one pojawić. Nie zważając na to przecieram dłońmi oczy., jednak to tylko krótkotrwały skutek. Po chwili na miejsce wpływają nowe.
- Ale ja jestem głupia.
                 Nikt mi nie musi tego mówić. Sama o tym wiem, Przez słone krople czuję się strasznie zmęczona. Daję się ponieść chwili i zasypiam.
***
                 Donośny ryk niedźwiedzia wypełnił całą przestrzeń a ja jak pod wpływem czaru odzyskałam całą świadomość w jednej chwili. Stanęłam na proste nogi dzięki temu mogłam ocenić sytuację. Tuż przede mną, może kilka metrów stał wilk a przed nim niedźwiedź. Nie to nie było zwyczajne stanie ani ten wilk nie był zwyczajny. Mimo że widziałam te zwierzęta wiele razy to jeszcze ani razu takiego. Oprócz wyglądu przyciągało mnie do niego jeszcze coś. Jakaś niewidzialna siła. 
                 Zachowywały się jakby mnie tu nie było. Wilk chyba jeszcze mocniej zarył się pazurami w ziemię. Zawarczał na większego drapieżnika. Nie wiem czemu ale przypominało mi to wyzwanie przeciwnika.  Mniejsze zwierzę przypadło do ziemi z napiętymi mięśniami. W każdej chwili gotowe do ataku. Niedźwiedź stanął na tylnych łapach. Pierwszy raz znalazłam się w takiej sytuacji. 
                 Co czułam? Przerażenie, strach? Tak na pewno mi towarzyszyły. Ale co się dziwić, nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji. Przez głowę przelatywały mi rożne myśli, plany co zrobić. Żadne nie wydawało się w tej chwili potrzebne ani słuszne. Wiedziałam, że jeśli któreś zaatakuje na pewno otrzymają dużo ran. W najgorszym przypadku jedno z nich umrze. Nie, nie chcę dopuszczać tego do siebie.
                 Jak pod wpływem impulsu zaczęłam robić kroki. Postanowiłam, że muszę im przerwać. Nie chcę aby żadnemu z nich coś się stało. Nie, bardziej nie chcę aby stało się coś temu wilkowi. Dlatego ich powstrzymam, nawet jeśli będę potrzebować do tego magii. Zrobię coś co ich powstrzyma...

Witam.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Przepraszam że taki krótki. Postaram się żeby te, które ukażą się w czasie wakacji były o wiele dłuższe. Muszę też poinformować jeszcze o tym, że bardzo możliwe jest, to że rozdziały będą ukazywać się w różne dni a nie tak jak było, że zawsze we wtorek. Ale postaram się aby były wciąż w tym terminie. Zobaczymy. Ugh... coś w dzisiaj dużo powtórek jednego słowa...
Pozdrawiam Syntry

wtorek, 23 czerwca 2015

16. Czuję, że tutaj jest moje miejsce...

                 Pomiędzy nami panowała niezręczna cisza. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Już dawno zniknął mi uśmiech z twarzy, a zastąpiła go obojętność.
                 Nie wiedziałam co robić. Chciałam mówić jednak nie wiedziałam co. Pewnie nie tylko ja mam taki problem. Znalazłam się w środku nieznanej mi sytuacji. W pewnym sensie przerażało mnie to.
- Cieszę się, że już wstałaś. - Ktoś odważył się w końcu zrobić pierwszy krok i się odezwać. Spojrzałam na kobietę, po czym delikatnie przytaknęłam ruchem głowy. - Pewnie jesteś głodna.
                 Tym razem zaprzeczyłam. Akurat niedawno miałam okazję wziąć coś do ust.
- Octavio idź coś zjedz a ja tu zostanę.
                 Widziałam w jej oczach zawahanie i niepewność.
- Proszę iść w dwójkę. Mną nie trzeba się przejmować a zapewne pan też jest głodny.
                 Pierwsze słowa, które dzisiaj do nich powiedziałam. Dziwnie się czułam. Bałam się tutaj zostać i przekonać jak to jest mieć rodzinę. Z drugiej strony w głębi serca wiedziałam, że tutaj jest moje miejsce.
- Już mówiłem, że nie musisz się do mnie oficjalnie zwracać.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. My Cię na chwilę zostawimy teraz. Nie masz nic przeciwko?
- Ależ skądże. Proszę iść chyba nie chcemy aby nikt z głody umarł.
                 Po chwili małżeństwo zniknęło za drzwiami. Nie wiem co mnie pokusiło. Ciekawość? Chęć przekonania się o czym będą rozmawiać? Jak jest? Nie wiem. Po prostu kilka minut później poszłam w ich ślady i opuściłam pokój. Szłam za nimi, ale tak aby mnie nie zauważyli. W końcu znowu zniknęli za drzwiami. Podeszłam do nich. 
                 Dla mojego szczęścia jedno ze skrzydeł było lekko uchylone. Dzięki temu będę mogła dobrze i wyraźnie słyszeć co mówią. Usiadłam opierając się o ścianę. Teraz nasłuchiwałam odgłosów koło mnie.
                 Podniesienie krzesła. Przysuniecie do stołu i znowu szurnięcie. Odgłos sztućców, po czym odłożenie ich.
- Nie wiem jak mam się przy niej zachowywać. Nie chcę jej straszyć.
                 Kobiecy głos należący do Octavii, tym razem można było w nim usłyszeć smutek. Nie dziwię się. Sama nie wiem jak mam przy nich się zachowywać. Gdyby wiedzieli jaka jestem pewnie byliby nieźle zaskoczeni a także patrzyli na mnie z dystansem.
                 Całkowicie różnię się od innych dziewczyn zwłaszcza w moim wieku. Pewnie wszystkie znają najróżniejsze sposoby upiększenia się, marki na świecie. A mnie to nie interesuje. Sama wiem że jestem inna. Nie przeszkadza mi to. Po prostu jestem sobą, przynajmniej niekiedy. Nie umiem się zmienić. Wolę kierować się swoją intuicją niż słuchać innych.
- Normalnie, Nie chcemy niczego ukrywać, w końcu nie mamy czego.
- Chcę jej powiedzieć.
- Poczekajmy trochę. Dajmy jej trochę czasu, niech się z nami trochę oswoi, pozna nas a my ją. Nie chcemy jej przestraszyć.
- Nie musicie niczego ukrawać. Lepiej było powiedzieć od razu i tak wiedziałam wcześniej.
                 Szepnęłam cicho do siebie. Cała ochota na dowiedzenie się natychmiast wyparowała. Wstałam z miejsca i ruszyłam w stronę pokoju z którego wyszłam.
***
                 Kiedy znalazłam w pomieszczeniu wszystkie uczucia zastąpiło szczęście. Nie spodziewałam się, że dzisiaj przyjdzie. Racja kiedy spałam często tutaj bywał. Stałam jakbym była przybita do ziemi.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.
- Prawda zobaczyłam go. Siedzi sobie na fotelu, Jack.
- Nie sądzę. Jestem jeszcze żywy i nie zamierzam umierać.
- Szkoda.
                 Uśmiechnęłam się łobuzersko. Ten uśmiech mówił mu wszystko. To co powiedziałam było zabawą. Tak naprawdę nie życzyłam mu tego. Teraz było to zwykłą zabawą w słowa, które po chwili znikną.
                 Usiadłam wygodnie po turecku na łóżku. W powietrzu wciąż było czuć napięcie i chęć ukrycia czegoś. Nie pasowała mi ta atmosfera. Lepiej powiedzieć i mieć problem z głowy.
- No niestety nici z Twoich planów. Jak się czujesz?
- Ile spałam?
                 Nie zwróciłam na jego pytania wielkiej wagi. Nie było dla mnie istotne. Dla mnie mogło w ogóle nie paść. Choć było powiedziane nie odpowiedziałam.
- Osiem dni.
- Aż tyle. Dużo czasu mi minęło.
- A w tym czasie dużo się wydarzyło.
- Co masz na myśli.
- Nic takiego.
- Wiesz Jack mam wrażenie, że wszyscy w tym domu próbują coś przede mną ukryć. - Zerknęłam na siedzącego mężczyznę. Na chwilę pojawił się u niego słabo zauważalny szok, który po chwili zniknął. - Wiesz o co mi chodzi prawda? A Ty zapewne wiesz co, choć ja sama się domyślam. 
- Nie wiem o czym mówisz.
                 W tym momencie podjęłam decyzję. Jednak nie wiem kiedy. Możliwe że w przyszłości będę tego żałować, ale nie teraz. Na pewno tu wrócę. Może za tydzień, dwa. A nawet możliwe, że za dwa dni albo za miesiąc. Teraz nie umiem tego określić.
- Ależ wiesz. Jednak nie chcesz mi powiedzieć. Niech na razie tak zostanie. Gdy spałam miałam dużo czasu do namysłu. Cieszę się, że Cię spotkałam.
- I kto to mówi. Wiesz mam tak samo.- Uśmiechnął się przyjaźnie a ja odpowiedziałam mu tym samym. Zbyt długo to nie trwało, nagle odwrócił wzrok w stronę drzwi. - Zaraz wrócę.
- Wtedy już mnie nie będzie.
- Mówiłaś coś?
- Nie skądże. Wydawało ci się.
                 Zaraz po tym zniknął za drzwiami a ja przez ułamek sekundy jeszcze w nie spoglądałam. Gdy wojna w mojej głowie dobiegła końca wstałam. Jak dobrze sobie przypominam Ari mówiła, że mogę się nie martwić używaniem magii. W tym momencie mi się to przyda.
                 Potrzebne są mi wygodne ubrania, te co mam na sobie będą mi jedynie zawadzać. Westchnęłam, po czym pstryknęłam palcami. Zamiast delikatnej kremowej sukienki miałam długie szare spodnie i luźną czarną bluzę z kapturem a do tego wygodne buty. 
                 Pośpieszne rozejrzałam się po pokoju szukając czegoś do pisania. Na biurku leżały różnokolorowe kartki, długopisy, czarne koperty a także inne przydatne przedmioty. Los mi sprzyja pomyślałam. Szybkim krokiem podeszłam tam i zabrałam długopis. Z kartek wyjęłam tą o niebieskiej barwie i pośpiesznie zaczęłam pisać.

Octavio, Crow.
A może powinnam inaczej napisać. Mamo, tato. Tak powinno to brzmieć, jednak sama nie wiem jak mam do was teraz mówić. Ale na razie na te sformułowania nie jestem gotowa. Pierw mówiłam Black, lecz  wy pozwoliliście i chcieliście abym zwracała się po imieniu. A teraz? Teraz już nie wiem. Nie dziwcie się, proszę. Wy ani ja nie musimy niczego ukrywać. Wiem wszystko, przynajmniej w tej sprawie - tak mi się wydaje. Nikt mi nie powiedział.  Sama to zobaczyłam. Szczerze to można było u nas znaleźć podobne cechy już na początku. Sama się dziwię, że otworzyłam oczy dopiero kiedy moje ciało spało. Wtedy jednak widziałam wszytko co się działo wokół mnie. Czasem dochodziło do sporów między wami, przepraszam. Nie chciałam a także nie chcę sprawiać problemów. Cieszę się, że was spotkałam. Znowu po raz kolejny przepraszam. Na jakiś czas znowu zniknę. Muszę wszystko przemyśleć i sądzę, że wy też.
Do zobaczenia
 Syntry
PS. Nie martwcie się o mnie. Nic mi się nie stanie. Wrócę do was. Obiecuję. Pozdrówcie ode mnie Jacka. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. 

                 Napisany list włożyłam do koperty. Muszę się pośpieszyć. Szybko rozejrzałam się po blacie czy nie mam na nim przypadkiem noża lub nożyczek. Jednak fart nie trwa wiecznie, nie było ich tam. Ponownie pstryknęłam w palce a przede mną zmaterializował się nóż. 
                 Zdecydowanie jedną ręką uchwyciłam go za rękojeść. Natomiast drugą moje włosy. W podróży będą mi przeszkadzać. Są za długie. Sięgają mi do pośladków, więc będą się łatwo plątać w krzaki. Jednym ruchem przecięłam je. Czy było mi ich szkoda? Nie było. Teraz były o wiele krótsze, jedynie do końca łopatek. Ucięte włosy opadły na podłogę tworząc coś na wzór kręgu który mnie otaczał. Nie zainteresowało mnie na tyle aby dłużej się temu przyglądać.
                 Zabrałam kopertę, którą zaraz położyłam na łóżku. Aby była całkiem widoczna leżałam na poduszce. Ostatni raz spoglądam na pomieszczenie. Czuję, że tutaj jest moje miejsce ale jeszcze nie teraz. Muszę wszystko poukładać przemyśleć.
                 Wymykam się z pokoju. Na szczęście nikogo nie ma na korytarzach. W oddali widzę drzwi na zewnątrz. Kieruję się w ich stronę. Dzięki szybkiemu kroku po chwili otwieram je.Gdy jestem na świeżym powietrzu uświadamiam sobie, że niczego przy sobie nie mam. Żadnego jedzenia, pieniędzy. Poradzę sobie. 
Muszę.



Witam.
Ostatnie dwa dni szkoły i 26 czerwca koniec roku szkolnego. Nie sądzę, aby udało mi się coś wtedy napisać. Dlatego już teraz życzę wszystkim czytelnikom i odwiedzającym. Szczęśliwych i ciepłych wakacji. Aby nie nie siedzieli przed komputerami tylko skorzystało z pogody i wyszło na dwór. Aby wszyscy mieli niezapomniane wspomnienia.
A jeśi są jakieś błędy przepraszam. Informuję, że wciąż poszukuję bety.
Pozdrawiam Syntry

wtorek, 16 czerwca 2015

15. Chcę żyć, po raz pierwszy chcę żyć

                 Wciąż wpatruję się w to wszystko co wokół mnie się dzieje. I wciąż nie wierzę. Nie umiem nawet określić ile czasu minęło od początku tych wydarzeń. Dwa, trzy miesiące a może jeszcze więcej. A ile już jestem między życiem a śmiercią? Kilka dni, tydzień a może jeszcze więcej czasu. Brak informacji na ten temat. Nie interesuje mnie przemijające minuty. Liczy się tu i teraz. Nie jest to łatwe. Borykam się sama z sobą. Nie wiem co mam myśleć. Kim ja w ogóle jestem? Wcześniej też nie wiedziałam, jednak teraz mam jeszcze większą pustkę.
                Niektóre osoby wciąż przy mnie są. Odwiedzają, zajmują się moim ciałem. Nie wszystkie dobrze to znoszą jak przypadku Octavii. Z dnia na dzień wygląda coraz gorzej. Nie przesypia nocy, choć ciągle nie chce zasnąć z własnej woli. Gdy jednak uśnie w środku nocy budzi się z krzykiem i zaraz ze szklistymi oczami przybiega do pokoju z moim ciałem. Wszystko się dzieje a ja nie mam na to wpływu.
                Nic nie mogę zrobić. Niczego nie mogę dotknąć. Nikt mnie nie słyszy. Nikt mnie nie widzi. Jestem teraz całkowicie sama. Każde słowo przepada jakby nigdy nie zostało wypowiedziane. To boli, strasznie boli. Przecież pragnęłam tego. Chciałam zostać sama i umrzeć w samotności. Z upływem czasu coraz bardziej te myśli bolą. Nie rozumiem swojego toku myślenia, tego co jest i był. Dwa odmienne a w środku nich ja.
                Nieważne, że jest noc. Znów to się dzieje. Do pokoju wpada przerażona kobieta. To już jednak nie to samo. Tym razem jest inaczej. Jest kompletnie przerażona. Z oczu płyną łzy. Mimo że widzi co jest nic to nie poprawia jej sytuacji. Zaraz siada na krześle i zamyka swoją twarz w oczach.
- Czemu tak jest? Gdy już jesteś z nami zaraz musi się stać coś złego. - Płaczliwy ton głosu kobiety dociera do mnie jakby z oddali, choć ja staję tuż koło niej. - To wszystko moja wina. Nie powinnam spuszczać Cię z oczu. Czemu to wszystko dzieje się po raz drugi? Nie chcę po raz kolejny tracić córki. Mojego największego skarbu, klejnotu. Proszę obudź się dla mnie. Nie musisz mnie traktować jak matkę. Nie wymagam tego, przecież prawie się nie znamy. Tylko chcę abyś żyła. Żyła razem z nami na tym świecie... Proszę...
                Nie powinna tak mówić. To przecież nie jej wina, ja jestem temu winna. Wszystko zdarzyło się z mojej głupoty. Przeze mnie. Jestem taka głupia...
Nawet nie zdaję sobie sprawy, że po moich policzkach spływają krople słonych łez. W tym momencie się to nie liczy. Ja chcę ją przytulić. Jednak nie mogę tego zrobić. Po raz kolejny łapię się na tym samym. Teraz nie mogę niczego dotknąć. Jedyne co robię to patrzę, chodzę i obserwuję. Jestem zwykłym duchem między życiem a śmiercią. Między wyborem który zadecyduje o moim życiu.
                Teraz wiem czego pragnę. Chcę żyć, po raz pierwszy chcę żyć! Nie dla siebie, lecz dla niej. Dla nich... Myślałam, że są daleko ale myliłam się. Żyją, wszyscy mieliśmy myśleliśmy podobnie o tych drugich osobach. Jednak wciąż nie rozumiem tego wszystkiego. Mam tyle pytań na które chcę znać odpowiedź.
                Jednak co zrobię gdy się wybudzę? Jak wszystko się ułoży? Czy ja ich zaakceptuję za swoich rodziców? I czy oni mnie pokochają taką jaką jestem? Tysiące myśli na jedną sekundę, lecz nie wiadomo czy się spełnią.
                Mimo to zadecydowałam chcę żyć. Znów móc stąpać po ziemi. Zobaczyć zachody słońca, wpatrywać się w spadający śnieg. Doznawać uczuć, których jeszcze nie znałam. A także chcę móc przytulić Octavię. Podziękować jej.
                Czas mijał a ona wciąż czekała. Nie miałam już siły na to patrzeć. Przeze mnie się zadręcza. Usiadłam na podłodze a plecy oparłam o ścianę. Zaraz potem podciągnęłam kolana pod brodę a głowę oparłam o nie. Takim sposobem miałam dobry widok na okno, które tym razem było odsłonięte. Na zewnątrz było ciemno niebo z tysiącami jasnych gwiazd. Mogłam w nie spoglądać godzinami. Dziś jednak nie umiałam. Z każdą sekundą kiedy w nie patrzyłam, wewnątrz mnie rósł smutek. Nie umiem tego zmienić.
                Pragnęłam teraz tylko się obudzić. Być w swoim ciele, móc wszystkiego dotknąć. Poczuć delikatny wiatr, który targa włosy i daje przyjemne uczucie chłodu. Chcę już się obudzić. Czy tak wiele wymagam?
- Chcę żyć.
Szepnęłam cicho choć mogłam to krzyczeć i tak nikt by nie usłyszała.
- To Twoja decyzja? - Zerwałam się na nogi. Nie widziałam nikogo kto mógł to mówić. Musiałam mieć już przesłuchy. Jest ze mną coraz gorzej. - Tego pragniesz?
- Pragnę znów żyć.
                Odpowiedziałam niechętnie, wciąż myśląc że to wszystko się nie dzieje. Po chwili obraz przed oczami się rozmazał a potem całkowicie zniknął. Zamknęłam oczy aby po chwili znów je otworzyć.
                Tym razem nie było biało ani nie byłam w żadnym pomieszczeniu. Niczego nie widziałam. Wszystko spowiła ciemność. Czarny kolor wszystko wypełniał. W głębi poczułam, że odzyskuję władzę nad ciałem. Próbuję poruszyć palcami, nie udaje mi się to w pełni. Delikatnie jedynie drgnęły.
                Jak z oddali słyszę trzask przewracającego się krzesła. A potem trzask zamykających się z rozmachem drzwi. A po kilku minutach znów się otworzyły, zdradziło to ciche skrzypienie zawiasów. Nawet bez widzenia wiem, że ktoś przyszedł. Nie przejmuję się tym znów próbuję poruszyć ręką. Jednak efekt jest ten sam. Decyduję się otworzyć oczy. Powieki delikatnie drgnęły. Mimo drobnych czynności zabrały mi one dużo siły. Dlatego daję się ponieść fali snu bez żadnego sprzeciwu.
***
                Obudziły mnie pierwsze promienie słońca. Dzięki nim momentalnie otworzyłam ale zaraz tego pożałowałam. Mimo że było wcześnie było niezwykle jasne i ciepłe. Chciałam zasłonić oczy ręką ale coś mi to uniemożliwiało. Nie mogłam podnieść prawej dłoni. Czułam że ktoś ją delikatnie obejmuje. Spoglądam w tamtą stronę. To co ujrzałam było wręcz słodkim obrazkiem.
                Na jednym z foteli spał Crow, który ramieniem obejmował również śpiącą Octavie. Ta zaś z drugiego siedziska opierała się głową o klatkę męża. A w dłoniach trzymała delikatnie moją rękę. Mimowolnie się uśmiechnęłam na ten widok. Może nie jest to zbyt częsty widowisko dla mnie. Nie przecież ja widzę coś takiego po raz pierwszy. Mimo to jest naprawdę cieszy mnie taki poranek.
                Po raz pierwszy mam uczucie, że jestem dla kogoś potrzebna. Nie umiem określić skąd to wiem. Po prostu tu czuję.
- Wstałaś już?
                Z zamyślenia wyrywa mnie cichy lekko senny męski głos. Uśmiecham się jeszcze szerzej w jego stronę.
- Tak, ale wy możecie jeszcze pospać.
                Jakby nie świadomy tego co się stało znów zamknął oczy i pogrążył się w śnie. Cicho się zaśmiałam, aby ich nie obudzić.
                Delikatnie zabrałam rękę z uścisku kobiety. Była wciąż ciepła od dotyku. Zeszłam z łóżka a moje gołe stopy dotknęły podłoża. Przez ciało przeszedł przyjemny dreszcz, który jeszcze bardziej mnie rozbudził.
                Rozejrzałam się po pokoju. Wszystko wyglądało tak samo jak było ostatnim razem. Mimo tego nie wiedziałam gdzie iść. Nie znam tego domu. Choć miałam możliwość poruszania się po nim wciąż zostawałam tutaj. Nie wychodziłam na korytarz.
                W rogu wciąż stała półka zapełniona książkami. Podeszłam do niej na palcach, po czym zaczęłam przeglądać jej zawartość. Książki wyglądały na stare, ale dobrze zadbane. Wzięłam pierwszą z górnej półki która była pierwsza po lewej stronie.
                Następną czynnością którą wykonałam, było wrócenie na wygodne łóżko. Usiadłam na nim a nogi skrzyżowałam. Po czym otworzyłam książkę na pierwszej stronie i zanurzyłam się w lekturze.
                Nie przeszkadzał mi mijający czas. Wciąż mogłam tak siedzieć i czytać. Gdyby nie to że coraz bardziej doskwierał mi głód. Na dodatek tego wszystkiego zasychało mi powoli w gardle. Przez co odłożyłam książkę i niechętnie ruszyłam w stronę drzwi.
                Kiedy zamykałam je za sobą cicho zaskrzypiały. Miałam nadzieję, że nie obudziło to dwójki osób w środku. Z taką nadzieją zaczęłam poruszać się po korytarzach w nadziei, że znajdę gdzieś kuchnię. Zapewne nawet tutaj większość prac wykonują skrzaty. 
                Zamiast upragnionego pomieszczenia zjawiłam się w jadalni, w której już na stole było naszykowane jedzenie. Z wyglądu nie różniła się prawie niczym niż ta, która znajdowała się w domu Jacka.
- Proszę się nie wstydzić tylko siadać i jeść.
                Zwróciła się do mnie skrzatka , która niedawno się zmaterializowała.
- To by było nieuprzejme z mojej strony.
- Niech panienka siada i zajada śniadanie. Przecież nie chcemy aby panienka się zagłodziła.
                I ponownie zostałam nazwana panienką. Mimo niechęci do tego słowa nie miałam ochoty dzisiaj zwracać na to uwagi. Po prostu usiadłam przy jednym z zastawionych miejsc i zabrałam się za jedzenie.
***

                Zaraz po śniadaniu wróciłam do pokoju, w którym aktualnie się teraz znajduję. Powrót do niego sprawił mi delikatne problemy, ale w końcu mi się udało. Znów zabrałam się za wcześniejszą czynność, którą przerwał mi głód.
                Niestety długo nie mogłam się cieszyć ciszą. Już po chwili Octavia i Crow zaczęli powoli otwierać powieki. Westchnęłam. Myślałam, że będzie mi dane trochę dłużej poczytać wybraną przez siebie lekturę.
                Niechętnie sprawdziłam numer strony, na której zobaczyłam ostatnie litery. Po czym zamknęłam ponownie książkę i spojrzałam w stronę  dwójki osób, tym razem już nie śpiącym tylko bacznie przyglądających się mojej osobie.


Witam!
Co tam u was? Dobra pomińmy to. Zacznijmy takie jakby informacje:
1. Mam nadzieję, że rozdział się podobał. 
2. Jak już zauważyliście zmieniłam szablon. Podoba się?
3. Wciąż poszukuje bety. - Ktoś chętny? Proszę o kontakt.
4. Dziękuje za wszystkie komentarze. Uzbierało się ich już 91 (w nich także spamy, ale to już nieważne).
5. Zostały niecałe dwa tygodnie do wakacji. Kto się cieszy? Prawdopodobnie wszyscy.
No dobra kończymy tą listę. Mam nadzieje, że wciąż będziecie odwiedzać ten blog z opowiadaniem.
Pozdrawiam Syntry

wtorek, 9 czerwca 2015

14. A teraz zamknij oczy

                Chodziłam szukając z tej pustej białej przestrzeni. Nic jednak tu nie było. Żadnych drzwi albo okien - kompletna pustka. Oczywiście pomijając fotel, krzesło - jak kto woli - na którym siedziałam gdy się obudziłam. Był bogato zdobiony oraz obity czarną skórą. Teraz jednak straciłam go kompletnie z zasięgu wzroku. Do tej pory nie wiem jak się tu znalazłam. Kiedy otworzyłam powieki już tu byłam. 
                Moje ostatnie wspomnienie sięga gdy stałam nad stromym zboczem szukając czegoś wzrokiem. Jednak co zdarzyła się potem? Tego już nie wiem. Po tym wszystkim byłam już tutaj. W tej pustce ubrana w sukienkę. Wtedy przez głowę przelatywały mi tysiące myśli. Od tych normalnych po te absurdalne. Nie trzymające się logiki. Moim zdaniem najprawdopodobniejsze jest to, że klif się osuną. A co za tym idzie ja spadłam razem z nim. Teraz moje ciało może znajdować się w śpiączce a dusza najwidoczniej przebywa tutaj. W najgorszym przypadku umarłam. To także jest możliwe. 
                Wciąż szukam odpowiedzi ale nikt nie chce mi odpowiedzi. Czego ja się spodziewam? Że ktoś specjalnie przyjdzie i mi powie. Niemożliwe przecież jestem tu sama. W głębi serca jednak chcę aby ktoś tu był.Nie chcę być sama. Teraz gdy boję się. Czego? Śmierci. Nie ważne ile razy o niej marzyłam, wciąż się boję. To jest coś naturalnego. Strach. Nawet najodważniejsza osoba będzie się czegoś obawiać.
                Moje przemyślenia przerwał delikatny szum wody. Gwałtownie się odwróciłam Mój wzrok napotkał tuż przede mną małą wróżkę, która lewitowała. Nie, nie mogę tak powiedzieć. Jej skrzydełka delikatnie drgały, wydając odgłos szumiącej wody. Zagadka rozwiązana. Już wiadomo jak w środku pokoju było słychać wodę skoro nigdzie w pobliżu jej nie było. Już otwierałam usta aby coś powiedzieć jednak ona mnie ubiegła
- Gdzie  chodzisz?! Czy nie mogłaś siedzieć w jednym miejscu?! - Patrzyłam na nią z wielkim zaciekawieniem. Obserwowałam uważnie. Słuchałam ją, jednak nie mogłam nawet jej odpowiedzieć.- Sama się później przekonasz o co mi chodzi. A teraz tak z ważniejszych rzeczy. Możliwe, że już się domyśliłaś. Jesteś półmartwa czyli tak w pięćdziesięciu procent  nie żyjesz a drugą połową żyjesz. Od ciebie zależy jaką podejmiesz decyzję. Czy chcesz dalej borykać się na świecie czy z niego zniknąć zostawiając bliskich po raz drugi. Ja chcę tylko abyś podjęła właściwą decyzję. Jakby nie patrzeć jesteś tu przeze mnie. Także przez jednak przez to że mnie nie słuchałaś.
- Dlaczego? Łatwiej było gdybyś mnie zostawiła.
- Także nie chciałam dopuścić do tej samej sytuacji z przeszłości.- Nawet mnie nie słuchała. Dalej ciągnęła swoją wypowiedź nie zważając na mnie. - Myśleliśmy, że nie żyjesz, jednak jest inaczej. Niezmiernie się cieszę. A to coś na twoich plecach. - Spojrzałam na nią pytającą. Tak jakbym nie wiedziała o co chodzi i czekam na odpowiedz. - Wiesz o co mi chodzi. Nie umiałam tego usunąć, zniwelować w pełni jej działań. Nie jestem specjalistką w takich sprawach. Ale dzięki mnie choć w trzech czwartych możesz używać swoich umiejętności bez obawy, że coś się stanie.
 Mniejsza z tym, ważne że jesteś. Panno Black...
Nie nazywam się tak...
- Ależ nazywasz. Teraz już wiesz. Nie pytaj. 
Poczekaj chwilę, proszę. Nie nadążam za Tobą. Kim ty jesteś? 
- Jestem Ari. Jak widać jestem dosyć malutka. Co ja na to biedna poradzę, że jestem wróżką czy tam nimfą. To zależy od kultury wierzeń ludzi. A jak ja się przedstawiam to teraz twoja kolej.
- Mało można mówić o mnie ale za to mam dużo pytań do ciebie.
- Ja nie jestem tu ważna. Jednak jak można mało o tobie powiedzieć? Mało? Proszę nie rozśmieszaj mnie. Panno Black. - Miałam zamiar jej przerwać. Powiedzieć coś na temat jak mnie nazywa. - Nie przerywaj mi! Co można o Tobie powiedzieć. Dużo zalet ale wady także są. O czas nam się kończy. 
- Co masz na myśli?
- Sama zobacz. - Wskazała na moje nogi. A ja podążyłam na nie swoim wzrokiem. To co zobaczyłam całkowicie mnie zaskoczyło. Zabrakło mi słów a także byłam przerażona już kompletnie. Chyba każdy by był. Nie już miałam nóg. Z gardła wyrwał mi się delikatny pisk. Powoli od dołu każda moja część ciała zamieniała się w delikatne kryształy lodu, po czym znikały w pustce. - Niestety nie powiem ci wszystkiego. Zaraz i tak się zobaczymy. A teraz zamknij oczy.
                 Zamykam oczy. W głębi serca mam małą nadzieje, że to tylko mi się śni. Po czym otwieram powoli powieki jakbym bała się tego co zobaczę. W pierwszym momencie kiedy widzę ściany pokoju myślę, że to co widziałam było snem. Rozglądam się po pomieszczeniu. Okna zasłonięte przez długie zasłony, które nie przepuszczają promieni słońca. Ściany w szarym kolorze. Fotel, który stoi w koncie a przed nim stolik dla dwóch osób. Czy przy nim nie powinno być dwóch siedzisk? Najwidoczniej osoba która go urządzała o tym nie myślała.  Odwracam się i w tym samym momencie doznaje szoku. Widzę łóżko a przy nim stojący taki sam fotel jak wcześniej. Nie to nie przez to stoję jak wryta. To co mnie zamurowało to ja sama. Leżę na łóżku jakbym spała a przy boku siedzi Octavia opierając się o brzeg łóżka. Widać, że jest bardzo zmęczona.
- To nie jestem ja.
- To ty. 
                 Spoglądam niemo w stronę głosu. Tuż przy mnie znów w powietrzu unosi się Ari. Po chwili usiada mi na ramieniu. Nie przeszkadza mi to. Wracam wzrokiem na poprzednie miejsce
- Nie ja. Podobna osoba ale nie ja.
- Czemu tak uważasz?
- Mimo całkowitego podobieństwa to nie ja. Mam inne włosy. Ich kolor się nie zgadza. Nie mam niebieskich pasm...
- Ależ masz. Spójrz. - Jak na rozkaz biorę w rękę kilka pasm włosów i wyciągam przed siebie. Kolejny szok jak je widzę. Zamiast naturalnego koloru, czyli ciemnego blondu od dołu rozciągają się też niebieskie o różnej długości. - Mówiłam.
- Jak?
- Takie małe uboczne działanie. To jest dowód, że zawiązałam z tobą taki mały układ. 
- Układ?
- Jakby powiedzieć... Za to, że Ci pomogłam jesteś mi winna czego zażądam.
- A czego żądasz?
- Jeśli się obudzisz będę Ci pomagać a ty się mną zajmiesz.
- Zgoda.
- Cieszę się. A teraz patrz.
- Na co?
- Po prostu patrz, przekonasz się.
                 W pokoju panuje całkowita cisza. Po chwili drzwi się uchylają a do pokoju wchodzi Crow. Kieruję się w stronę fotelu na który siedzi jego żona. Patrzy na nią czule po czym delikatnie całuje w policzek.
- Powinnaś się położyć.
- Nie zasnę.
- Proszę. Zrób to dla mnie.
- Nie zostawię jej. - Oburzyła się kobieta. Spojrzała na męża ze złością w oczach. -  Nie po raz drugi.
- Wciąż tu będzie. 
- Nie chcę. Zastaję tutaj.
- Powinnaś się położyć. Ja z nią zostanę.
- Nie.
- To przynajmniej połóż się i zaśnij przy niej.
- Zgoda.
                 Wstała i położyła się przy moim ciele. Mimo pierwszych niechęci zaraz zasnęła. Słodko wyglądała. Taka spokojna. Na mojej jak i na twarzy pana Blacka zagościł delikatny uśmiech. Zaraz po tym usiadł na miejscu przed którym siedziała jego małżonka.
- A mówiłaś że nie zaśniesz. - Jego uśmiech zniknął a zamiast niego pojawił się poważny wyraz twarzy. - Nie powinnaś już się zadręczać Octavio. Widzisz wróciła do nas. Nasza córka jest już z nami. Tylko czemu wcześniej tego nie zauważyłem? Jest tak bardzo do Ciebie podobna. Śpijcie dobrze.
                 Wstał i pocałował nas obydwie w czoło. A po kilku minutach zniknął za drzwiami.






Witam. 
Rozdział o wiele krótszy niż poprzednio. No niestety. Przepraszam za błędy, niedociągnięcia. Dzisiaj piszę krótko. Mam mało czasu. Życzę miłego czytania.
A jeszcze jedno. Poszukuję bety. 
Dlaczego? Ostatnio przyłapuję siebie na coraz większej ilości błędów. Z tego powodu poszukuje takiej osoby. Jeśli jesteś chętna/y lub znasz taką postać proszę napisz do mnie.
Pozdrawiam Syntry
ask.fm/SyntryK