wtorek, 27 października 2015

29. Podjęłam decyzje.

                   Chcę otworzyć usta i powiedzieć jak bardzo dużo dla mnie to znaczy. Wreszcie wiem że dla kogoś jestem ważna, choć ja sama jak na razie nie umiem odwzajemnić tego uczucia. Po prostu nie mogę, choćbym jak bardzo chciała. W moim sercu jest klatka, która nie chce wypuścić moich uczuć. Lecz teraz mogę przyznać, że powoli małymi krokami otwierają się od niej drzwiczki. Ale żeby otworzyły się całe wciąż potrzeba dużo czasu. Nie wiem dokładnie ile.
                   Uświadamiam sobie, że nigdy do tego może nie dojść, jeśli nic z tym nie zrobię. I co ja mam zrobić? Nic, czy raczej zawalczyć. Oto jest pytanie. Co zrobić? Wiele osób pragnie abym zniknęła, bo jak to oni określili " jestem przeszkodą która nie ma prawa żyć". Jakie to miłe z ich strony. Oczywiście teraz to był sarkazm, bo wcale tak nie jest. A po drugiej stronie są ci, którzy czekają na mnie. Chcą mnie poznać choć wcale nie muszą. Po prostu chcą. W nich jest Octavia. Szczera osoba, nawet za bardzo mimo, że wycierpiała już tyle jest gotowa na więcej. Może nie ze strony ludzi, którzy są jej mało bliscy. Ale z mojej strony. Jestem pewna że przeze mnie będzie jeszcze bardziej cierpieć. Jednak ja powinnam podjąć decyzje.
- Proszę powiedz mi że podjęłaś już decyzje. Nie ważne jaka będzie, mi możesz powiedz. Zrozumiem, przynajmniej postaram się.
                   Uchylam powieki tak delikatnie. Tak że widzę tylko plamy  nie mające dokładnych kontur, a jedynie inne barwy. Tak powinnam podjąć decyzje. W tym momencie. Ona ode mnie tego oczekuje. Nie, nie ona. Octavia to już bardziej druga strona. To ja oczekuje na swoją odpowiedź, która powinna się teraz utwierdzić.
                   Wiec jaka będzie? Nie jestem pewna jej na sto procent. Przez nią będę mogła wiele cierpieć, jednak może tez uszczęśliwić innych. Powinna być dobra. Ja przeżyje jeśli coś mi się stanie, jeśli coś mnie skrzywdzi. Już tyle przeszłam że kolejne rzeczy powinny być prostsze. A jak nie to mam jeszcze jeden wybór. Śmierć, ale jednak wybiorę aktualnie tą drugą.
                   Otwieram usta z zamiarem powiedzenia "tak podjęłam", jednak zamiast slow napada mnie kaszel.  Kaszel przez, który prawie nie mogę oddychać. Instynktownie przykładam rękę do ust i kule się w niezgrabny kłębek na łóżku. Nie przestaje kaszleć. To sprawia mi coraz więcej bólu. Po chwili czuje na wewnętrznej stronie dłoni coś ciepłego. Odkrywam delikatnie usta i patrzę na rękę. Ciepłą cieczą którą czułam na dłoni jest krew. Nie dziwi mnie to. Sama nie wiem czemu.
                   Po chwili słyszę swoje imię i czuje ciepła rękę, która obejmuje moja dłoń. Jestem pewna ze jeśli nie zrobię tego co muszę nie będę później miała na to okazji. Otwieram usta kiedy ustaje napad kaszlu i bezgłośnie mówię "podjęłam decyzje. Zgadzam się na zdjęcie pieczęci".
                   Nic więcej nie muszę robić. Wiem że mnie zrozumiała, bo zaraz potem zerwała się z miejsca i wybiegła z pokoju. W pomieszczeniu można było usłyszeć echo jej podniesionego głosu wołającego Crowa, pełnego radości i nadziei. W głębi ducha uśmiechnęłam się do siebie.
                   Nie będę tego żałować, pomyślałam do dodania sobie otuchy. Chociaż to w ogóle nie było mi potrzebne. Wiedziałam po prostu ze tak będzie... Skąd? Nie wiem, moje przeczucie. Oby i tym razem mnie nie zawiodło. Nie powinno. Wystarczy mi ze poznam prawdę o sobie. Czemu tak bardzo ludzie mnie nienawidzą.
                   Chociaż co prawda Jack kiedyś mi opowiadał coś o zakazanej krwi, ale niczego nowego się nie dowiedziałam. Wciąż nie wiem do czego jest zdolna i jak potężna jest. Nie miałam czasu, aby móc to odkryć. Moje początki poznawania swoich umiejętności nie były za szczęśliwe i skończyły się na dniu kiedy zostałam zapieczętowana i na tym samym dniu co się wszystko stało. Co było moja wina.
                    Może kiedyś będę w stanie wam o tym opowiedzieć. Jednak przed tym długa droga. Ja sama muszę się do tego przygotować. Musze poukładać wspomnienia . Mimo, ze minęło tyle dni ja nadal nie umiem zapomnieć. A każde przypomnienie boli.
                    Ale teraz to już za mną. Nie powinnam do tego wracać. Mogę za niedługo zacząć nowe życie. Nie będę musiała się o nic martwić. Ale czy na pewna? Tego nawet ja nie jestem pewna.
                    Przekręcam się na plecy, tak że teraz widzę tylko sufit. Wodzę po nim wzrokiem czekając na dalszy przebieg akcji tych wydarzeń.

Witam.
Rhh co ja będę pisać. I tak to widzicie. Rozdział strasznoe krótki. Wręcz za krótki. Nie będę się tłumaczyć bo to i tak nic nie da. Powiem tylko że zajęłam się rysowaniem a o napisaniu rozdziału, dokończenia go zapomniałam. Nie mam nic na swoją obronę. 
Pozdrawiam Syntry

wtorek, 13 października 2015

28. Chcę otworzyć usta i powiedzieć.

                  Między nami panowała cisza. Żadna z nas nie wiedziała co powiedzieć. Nie może inaczej to sformułuje. Nie wiemy od czego zacząć początku rozmowy. Nie wiemy co powiedzieć, aby nie urazić tej drugiej. Przynajmniej mi się wydaje, że tak jest. A czy u niej tak samo nie jestem pewna, ale sądzę że tak.
                  To milczenie mnie dobija. Zwłaszcza między nami. To jest w jednym słowie straszne. Niby jest to osoba blisko związana ze mną, a ja nie wiem co zrobić. Czuję zakłopotana tą sytuacją. Chciałabym coś powiedzieć, ale nie wiem co.
                Próbuje się podnieść do pozycji siedzącej. Od razu czuję ból głowy. Zamykam oczy i głęboko oddycham. Muszę uspokoić rytm serca, które teraz bije jak szalone. To tak jakbym wykonała jakąś nadzwyczaj męczącą czynność. A to w końcu tylko zwykła rzecz. A teraz całkowicie odbiera mi siły.
                  Czuję się jakbym nie była w swoim ciele. Jakby to nie należało do mnie, jakby należało do całkiem innej osoby. A to tylko wina tej cholernej pieczęci nałożonej już długi czas temu. Czemu ona ciągle się rozrasta? Nie może się zatrzymać i zniknąć jak wcześniej? Czemu musi mi tak uprzykrzać życie? A z drugiej strony tak bardzo mnie cieszy, że jest. Cieszę się z tego, że już tak mało brakuje do skończenia tego życia. A po drugie to takie smutne że zostawię ludzi, którzy uważają mnie za kogoś ważnego dla swojej osoby.
                  To takie dziwne że w człowieku może być tyle sprzecznych myśli. To smutne że coś takiego istnieje.
                  Przekręcam się w bok, tak że teraz nogi zwisają  mi z krawędzi łóżka. Wciąż czujkę ból, ale staram się go ignorować. Po chwili kładę nogi na zimnej podłodze. Przez ciało przechodzi zimny dreszcz.
Staję na własne nogi, wreszcie. W tym samym momencie zaczyna kręcić mi się w głowie i robić ciemno przed oczami. To chyba wchodzi mi teraz coraz bardziej w rutynę, tak samo jak powtarzanie się w niektórych kwestiach.
                  Mimo to i tak robię delikatny krok do przodu. Teraz już nie opieram się o brzeg łóżka. Stoję o własnych, ale słabych siłach. To się liczy. Kolejny krok, który jest za razem o wiele pewniejszy ,ale też bardziej chwiejny od poprzedniego. Dostawiam drugą nogę do pierwszej, aby móc lepiej zachować równowagę.  To i tak czuję że delikatnie gibie.
                  Grawitacja jednak bierze nade mną siłę i po chwili spadam w duł. Czuję jakby się nie kończyła. A zaraz potem jakby jej nie było. Nie spadłam na ziemie? Nie poczułam niczego co byłoby trade. Czyżby ktoś mnie złapał zanim doznałam spotkania z ziemią? A może to magia? I co ja się dziwie przecież ona tutaj jest na porządku dziennym. Nikt jej nie zakazał używać.
                  Teraz czyje, że unoszę się w powietrzu i jakaś siła mnie przenosi. Nie to magia. Na pewno. Po chwili pod plecami czuję miękkie podłoże. Nawet nie mam siły mówić, czy otwierać oczu. Po prostu się na to zgadzam. Czy z bezsilności? Tak.
                  Słyszę stukanie obcasów, które są coraz bliżej mnie. Podchodzi do mnie. Po chwili czuję ciepłą dłoń na policzku. A chwilę później ta sama gładzi mi policzek.
- Wiesz ja na ciebie wciąż czekam Syntry. - Czy mi się wydaje, czy słyszę w jej głosie delikatne błaganie. - Wiem, że nie stworzymy szczęśliwej rodziny. Może nie od razu. Na to potrzeba czasu i dużo cierpliwości. Jednak nawet nadzieja może mi się zaraz skończyć. Teraz widzę cię taką bezradną. Taką słabą, że aż chce mi się płakać.
                  Przerywa na chwilę. Chyba musi zebrać słowa na dalszą cześć jej przemowy. Nie, jej wyżalenia się.
- Wcześniej miałaś taką ładną jasną skórę, niczym białą jak śnieg. A teraz większość jest zakryta tym czarnym czymś. Crow wyjaśniał mi, że to powód pieczęci. Powiedział też, że bez twojej woli nie będzie możliwości jej zdjąć. Że tylko tak naprawdę musisz się zgodzić, bo mój mąż wraz z Call bez namysłu, by to zrobili zaraz na początku gdy to zauważyli. Jednak najwidoczniej tak nie mogą. A ja i tak stoję z boku bezsilna. Patrzę po raz drugi jak znika mi dziecko. Wcześniej myślałam, że nie żyjesz a jednak było inaczej. Spotkałam Cię po latach. A teraz patrzę jak powoli umierasz przed moimi oczami. To takie smutne, że nic nie mogę zrobić. Tak bardzo chcę żebyś była. Żebym mogła Cię bardziej poznać. Poznać swoje własne dziecko. Moją jedyną córkę. A to może być niemożliwe. Co oni ci zrobili? Czemu Ty musisz cierpieć za nasze winy? Przecież jesteś niewinnym dzieckiem. To nie Twoja wina, że płynie w Tobie nasza krew. W końcu rodziców się nie wybiera. Ty Syntry nawet nie miałaś czasu nas poznać a my Ciebie. Pozwól mi to zrobić. Wiem, że już kiedyś to powiedziałam. Jednak do szczęścia brakuje mi tylko to, abyś żyła. Nic więcej. Możesz nas odrzucić w bok czy nienawidzić. Mi wszystko jedno. Jednak ja chcę mieć świadomość że żyjesz. Nic więcej mi nie potrzeba do szczęścia.
                  Znów się zatrzymuje Znów chyba zbiera myśli i przeanalizuje to co powiedziało. Wiem jednak, że ona nie mówi tego bo musi. Ona mówi to tylko dlatego że chce. Jej słowa płyną z serca są szczere.
Czuję że spod zamkniętych powiek wydostaje się łza. Jedna ale zawsze jakaś.
- Jak się cieszę, że ty mnie słyszysz. - Słyszę szczęście w jej głosie, a za razem ulgę i wzruszenie.- Tak się cieszę. Chciałam Ci jeszcze jedno powiedzieć.W naszej rodzinie zawsze czekało na Cibie Twoje miejsce. Nieważne czy u mnie jak i u Crowa, czy też Jacka zawsze jest miejsce dla Ciebie. Zawsze możesz się do nas zwrócić jeśli będziesz tylko chciała. Nie ważne jak głupie jest to uczucie. Do nas zawsze możesz się zwrócić. My będziemy na Ciebie czekać zwłaszcza ja. Crow też, ale ja bardziej. Jako matka jeśli dasz mi szansę postaram się Cię nie zawieść. Tylko błagam o jedno. Żyj. Przynajmniej dla mnie.
                  Chcę otworzyć usta i powiedzieć...

Witam!
Chyba na tym dzisiaj skończę. I jak podobał się. Mimo że miałam na napisanie go dwa tygodnie to i tak jest krótki. Wybaczycie mi? Proszę. 
Nie będę wam zawracać teraz głowy i szczerze to nie chce mi się już więcej pisać.
Pozdrawiam Syntry