Wciąż wpatruję się w
to wszystko co wokół mnie się dzieje. I wciąż nie wierzę. Nie
umiem nawet określić ile czasu minęło od początku tych wydarzeń.
Dwa, trzy miesiące a może jeszcze więcej. A ile już jestem między
życiem a śmiercią? Kilka dni, tydzień a może jeszcze więcej
czasu. Brak informacji na ten temat. Nie interesuje mnie przemijające
minuty. Liczy się tu i teraz. Nie jest to łatwe. Borykam się sama
z sobą. Nie wiem co mam myśleć. Kim ja w ogóle jestem? Wcześniej
też nie wiedziałam, jednak teraz mam jeszcze większą pustkę.
Niektóre osoby wciąż
przy mnie są. Odwiedzają, zajmują się moim ciałem. Nie wszystkie
dobrze to znoszą jak przypadku Octavii. Z dnia na dzień wygląda
coraz gorzej. Nie przesypia nocy, choć ciągle nie chce zasnąć z
własnej woli. Gdy jednak uśnie w środku nocy budzi się z krzykiem
i zaraz ze szklistymi oczami przybiega do pokoju z moim ciałem.
Wszystko się dzieje a ja nie mam na to wpływu.
Nic nie mogę zrobić.
Niczego nie mogę dotknąć. Nikt mnie nie słyszy. Nikt mnie nie
widzi. Jestem teraz całkowicie sama. Każde słowo przepada jakby
nigdy nie zostało wypowiedziane. To boli, strasznie boli. Przecież
pragnęłam tego. Chciałam zostać sama i umrzeć w samotności. Z
upływem czasu coraz bardziej te myśli bolą. Nie rozumiem swojego
toku myślenia, tego co jest i był. Dwa odmienne a w środku nich
ja.
Nieważne, że jest noc.
Znów to się dzieje. Do pokoju wpada przerażona kobieta. To już
jednak nie to samo. Tym razem jest inaczej. Jest kompletnie
przerażona. Z oczu płyną łzy. Mimo że widzi co jest nic to nie
poprawia jej sytuacji. Zaraz siada na krześle i zamyka swoją twarz
w oczach.
- Czemu tak jest? Gdy już
jesteś z nami zaraz musi się stać coś złego. - Płaczliwy ton
głosu kobiety dociera do mnie jakby z oddali, choć ja staję tuż
koło niej. - To wszystko moja wina. Nie powinnam spuszczać Cię z
oczu. Czemu to wszystko dzieje się po raz drugi? Nie chcę po raz
kolejny tracić córki. Mojego największego skarbu, klejnotu. Proszę
obudź się dla mnie. Nie musisz mnie traktować jak matkę. Nie
wymagam tego, przecież prawie się nie znamy. Tylko chcę abyś
żyła. Żyła razem z nami na tym świecie... Proszę...
Nie powinna tak mówić.
To przecież nie jej wina, ja jestem temu winna. Wszystko zdarzyło
się z mojej głupoty. Przeze mnie. Jestem taka głupia...
Nawet nie zdaję sobie
sprawy, że po moich policzkach spływają krople słonych łez. W
tym momencie się to nie liczy. Ja chcę ją przytulić. Jednak nie
mogę tego zrobić. Po raz kolejny łapię się na tym samym. Teraz
nie mogę niczego dotknąć. Jedyne co robię to patrzę, chodzę i
obserwuję. Jestem zwykłym duchem między życiem a śmiercią.
Między wyborem który zadecyduje o moim życiu.
Teraz wiem czego pragnę.
Chcę żyć, po raz pierwszy chcę żyć! Nie dla siebie, lecz dla
niej. Dla nich... Myślałam, że są daleko ale myliłam się. Żyją,
wszyscy mieliśmy myśleliśmy podobnie o tych drugich osobach.
Jednak wciąż nie rozumiem tego wszystkiego. Mam tyle pytań na
które chcę znać odpowiedź.
Jednak co zrobię gdy się
wybudzę? Jak wszystko się ułoży? Czy ja ich zaakceptuję za
swoich rodziców? I czy oni mnie pokochają taką jaką jestem?
Tysiące myśli na jedną sekundę, lecz nie wiadomo czy się
spełnią.
Mimo to zadecydowałam
chcę żyć. Znów móc stąpać po ziemi. Zobaczyć zachody słońca,
wpatrywać się w spadający śnieg. Doznawać uczuć, których
jeszcze nie znałam. A także chcę móc przytulić Octavię.
Podziękować jej.
Czas mijał a ona wciąż
czekała. Nie miałam już siły na to patrzeć. Przeze mnie się
zadręcza. Usiadłam na podłodze a plecy oparłam o ścianę. Zaraz
potem podciągnęłam kolana pod brodę a głowę oparłam o nie.
Takim sposobem miałam dobry widok na okno, które tym razem było
odsłonięte. Na zewnątrz było ciemno niebo z tysiącami jasnych
gwiazd. Mogłam w nie spoglądać godzinami. Dziś jednak nie
umiałam. Z każdą sekundą kiedy w nie patrzyłam, wewnątrz mnie
rósł smutek. Nie umiem tego zmienić.
Pragnęłam teraz tylko
się obudzić. Być w swoim ciele, móc wszystkiego dotknąć. Poczuć
delikatny wiatr, który targa włosy i daje przyjemne uczucie chłodu.
Chcę już się obudzić. Czy tak wiele wymagam?
- Chcę żyć.
Szepnęłam cicho choć
mogłam to krzyczeć i tak nikt by nie usłyszała.
- To Twoja decyzja? -
Zerwałam się na nogi. Nie widziałam nikogo kto mógł to mówić.
Musiałam mieć już przesłuchy. Jest ze mną coraz gorzej. - Tego
pragniesz?
- Pragnę znów żyć.
Odpowiedziałam
niechętnie, wciąż myśląc że to wszystko się nie dzieje. Po
chwili obraz przed oczami się rozmazał a potem całkowicie zniknął.
Zamknęłam oczy aby po chwili znów je otworzyć.
Tym razem nie było biało
ani nie byłam w żadnym pomieszczeniu. Niczego nie widziałam.
Wszystko spowiła ciemność. Czarny kolor wszystko wypełniał. W
głębi poczułam, że odzyskuję władzę nad ciałem. Próbuję
poruszyć palcami, nie udaje mi się to w pełni. Delikatnie jedynie
drgnęły.
Jak z oddali słyszę
trzask przewracającego się krzesła. A potem trzask zamykających
się z rozmachem drzwi. A po kilku minutach znów się otworzyły,
zdradziło to ciche skrzypienie zawiasów. Nawet bez widzenia wiem,
że ktoś przyszedł. Nie przejmuję się tym znów próbuję
poruszyć ręką. Jednak efekt jest ten sam. Decyduję się otworzyć
oczy. Powieki delikatnie drgnęły. Mimo drobnych czynności zabrały
mi one dużo siły. Dlatego daję się ponieść fali snu bez żadnego
sprzeciwu.
***
Obudziły mnie
pierwsze promienie słońca. Dzięki nim momentalnie otworzyłam ale
zaraz tego pożałowałam. Mimo że było wcześnie było niezwykle
jasne i ciepłe. Chciałam zasłonić oczy ręką ale coś mi to
uniemożliwiało. Nie mogłam podnieść prawej dłoni. Czułam że
ktoś ją delikatnie obejmuje. Spoglądam w tamtą stronę. To co
ujrzałam było wręcz słodkim obrazkiem.
Na jednym z
foteli spał Crow, który ramieniem obejmował również śpiącą
Octavie. Ta zaś z drugiego siedziska opierała się głową o klatkę
męża. A w dłoniach trzymała delikatnie moją rękę. Mimowolnie
się uśmiechnęłam na ten widok. Może nie jest to zbyt częsty
widowisko dla mnie. Nie przecież ja widzę coś takiego po raz
pierwszy. Mimo to jest naprawdę cieszy mnie taki poranek.
Po raz
pierwszy mam uczucie, że jestem dla kogoś potrzebna. Nie umiem
określić skąd to wiem. Po prostu tu czuję.
- Wstałaś
już?
Z zamyślenia
wyrywa mnie cichy lekko senny męski głos. Uśmiecham się jeszcze
szerzej w jego stronę.
- Tak, ale wy
możecie jeszcze pospać.
Jakby nie
świadomy tego co się stało znów zamknął oczy i pogrążył się
w śnie. Cicho się zaśmiałam, aby ich nie obudzić.
Delikatnie
zabrałam rękę z uścisku kobiety. Była wciąż ciepła od dotyku.
Zeszłam z łóżka a moje gołe stopy dotknęły podłoża. Przez
ciało przeszedł przyjemny dreszcz, który jeszcze bardziej mnie
rozbudził.
Rozejrzałam
się po pokoju. Wszystko wyglądało tak samo jak było ostatnim
razem. Mimo tego nie wiedziałam gdzie iść. Nie znam tego domu.
Choć miałam możliwość poruszania się po nim wciąż zostawałam
tutaj. Nie wychodziłam na korytarz.
W rogu wciąż
stała półka zapełniona książkami. Podeszłam do niej na
palcach, po czym zaczęłam przeglądać jej zawartość. Książki
wyglądały na stare, ale dobrze zadbane. Wzięłam pierwszą z
górnej półki która była pierwsza po lewej stronie.
Następną
czynnością którą wykonałam, było wrócenie na wygodne łóżko.
Usiadłam na nim a nogi skrzyżowałam. Po czym otworzyłam książkę
na pierwszej stronie i zanurzyłam się w lekturze.
Nie
przeszkadzał mi mijający czas. Wciąż mogłam tak siedzieć i
czytać. Gdyby nie to że coraz bardziej doskwierał mi głód. Na
dodatek tego wszystkiego zasychało mi powoli w gardle. Przez co
odłożyłam książkę i niechętnie ruszyłam w stronę drzwi.
Kiedy
zamykałam je za sobą cicho zaskrzypiały. Miałam nadzieję, że
nie obudziło to dwójki osób w środku. Z taką nadzieją zaczęłam
poruszać się po korytarzach w nadziei, że znajdę gdzieś kuchnię.
Zapewne nawet tutaj większość prac wykonują skrzaty.
Zamiast
upragnionego pomieszczenia zjawiłam się w jadalni, w której już
na stole było naszykowane jedzenie. Z wyglądu nie różniła się
prawie niczym niż ta, która znajdowała się w domu Jacka.
- Proszę się
nie wstydzić tylko siadać i jeść.
Zwróciła się
do mnie skrzatka , która niedawno się zmaterializowała.
- To by było
nieuprzejme z mojej strony.
- Niech
panienka siada i zajada śniadanie. Przecież nie chcemy aby panienka
się zagłodziła.
I ponownie
zostałam nazwana panienką. Mimo niechęci do tego słowa nie miałam
ochoty dzisiaj zwracać na to uwagi. Po prostu usiadłam przy jednym
z zastawionych miejsc i zabrałam się za jedzenie.
***
Zaraz po
śniadaniu wróciłam do pokoju, w którym aktualnie się teraz
znajduję. Powrót do niego sprawił mi delikatne problemy, ale w
końcu mi się udało. Znów zabrałam się za wcześniejszą
czynność, którą przerwał mi głód.
Niestety długo nie mogłam się cieszyć ciszą. Już po chwili Octavia i Crow zaczęli powoli otwierać powieki. Westchnęłam. Myślałam, że będzie mi dane trochę dłużej poczytać wybraną przez siebie lekturę.
Niechętnie sprawdziłam numer strony, na której zobaczyłam ostatnie litery. Po czym zamknęłam ponownie książkę i spojrzałam w stronę dwójki osób, tym razem już nie śpiącym tylko bacznie przyglądających się mojej osobie.
Niestety długo nie mogłam się cieszyć ciszą. Już po chwili Octavia i Crow zaczęli powoli otwierać powieki. Westchnęłam. Myślałam, że będzie mi dane trochę dłużej poczytać wybraną przez siebie lekturę.
Niechętnie sprawdziłam numer strony, na której zobaczyłam ostatnie litery. Po czym zamknęłam ponownie książkę i spojrzałam w stronę dwójki osób, tym razem już nie śpiącym tylko bacznie przyglądających się mojej osobie.
Witam!
Co tam u was? Dobra pomińmy to. Zacznijmy takie jakby informacje:
1. Mam nadzieję, że rozdział się podobał.
2. Jak już zauważyliście zmieniłam szablon. Podoba się?
3. Wciąż poszukuje bety. - Ktoś chętny? Proszę o kontakt.
4. Dziękuje za wszystkie komentarze. Uzbierało się ich już 91 (w nich także spamy, ale to już nieważne).
5. Zostały niecałe dwa tygodnie do wakacji. Kto się cieszy? Prawdopodobnie wszyscy.
No dobra kończymy tą listę. Mam nadzieje, że wciąż będziecie odwiedzać ten blog z opowiadaniem.
Pozdrawiam Syntry
Szablo jest śliczny :3 rozdział mi się bardzo podobał i już nie mogę się doczekać wakacji, zresztą jak wszyscy heh :D pozdrawiam ola
OdpowiedzUsuń