wtorek, 16 czerwca 2015

15. Chcę żyć, po raz pierwszy chcę żyć

                 Wciąż wpatruję się w to wszystko co wokół mnie się dzieje. I wciąż nie wierzę. Nie umiem nawet określić ile czasu minęło od początku tych wydarzeń. Dwa, trzy miesiące a może jeszcze więcej. A ile już jestem między życiem a śmiercią? Kilka dni, tydzień a może jeszcze więcej czasu. Brak informacji na ten temat. Nie interesuje mnie przemijające minuty. Liczy się tu i teraz. Nie jest to łatwe. Borykam się sama z sobą. Nie wiem co mam myśleć. Kim ja w ogóle jestem? Wcześniej też nie wiedziałam, jednak teraz mam jeszcze większą pustkę.
                Niektóre osoby wciąż przy mnie są. Odwiedzają, zajmują się moim ciałem. Nie wszystkie dobrze to znoszą jak przypadku Octavii. Z dnia na dzień wygląda coraz gorzej. Nie przesypia nocy, choć ciągle nie chce zasnąć z własnej woli. Gdy jednak uśnie w środku nocy budzi się z krzykiem i zaraz ze szklistymi oczami przybiega do pokoju z moim ciałem. Wszystko się dzieje a ja nie mam na to wpływu.
                Nic nie mogę zrobić. Niczego nie mogę dotknąć. Nikt mnie nie słyszy. Nikt mnie nie widzi. Jestem teraz całkowicie sama. Każde słowo przepada jakby nigdy nie zostało wypowiedziane. To boli, strasznie boli. Przecież pragnęłam tego. Chciałam zostać sama i umrzeć w samotności. Z upływem czasu coraz bardziej te myśli bolą. Nie rozumiem swojego toku myślenia, tego co jest i był. Dwa odmienne a w środku nich ja.
                Nieważne, że jest noc. Znów to się dzieje. Do pokoju wpada przerażona kobieta. To już jednak nie to samo. Tym razem jest inaczej. Jest kompletnie przerażona. Z oczu płyną łzy. Mimo że widzi co jest nic to nie poprawia jej sytuacji. Zaraz siada na krześle i zamyka swoją twarz w oczach.
- Czemu tak jest? Gdy już jesteś z nami zaraz musi się stać coś złego. - Płaczliwy ton głosu kobiety dociera do mnie jakby z oddali, choć ja staję tuż koło niej. - To wszystko moja wina. Nie powinnam spuszczać Cię z oczu. Czemu to wszystko dzieje się po raz drugi? Nie chcę po raz kolejny tracić córki. Mojego największego skarbu, klejnotu. Proszę obudź się dla mnie. Nie musisz mnie traktować jak matkę. Nie wymagam tego, przecież prawie się nie znamy. Tylko chcę abyś żyła. Żyła razem z nami na tym świecie... Proszę...
                Nie powinna tak mówić. To przecież nie jej wina, ja jestem temu winna. Wszystko zdarzyło się z mojej głupoty. Przeze mnie. Jestem taka głupia...
Nawet nie zdaję sobie sprawy, że po moich policzkach spływają krople słonych łez. W tym momencie się to nie liczy. Ja chcę ją przytulić. Jednak nie mogę tego zrobić. Po raz kolejny łapię się na tym samym. Teraz nie mogę niczego dotknąć. Jedyne co robię to patrzę, chodzę i obserwuję. Jestem zwykłym duchem między życiem a śmiercią. Między wyborem który zadecyduje o moim życiu.
                Teraz wiem czego pragnę. Chcę żyć, po raz pierwszy chcę żyć! Nie dla siebie, lecz dla niej. Dla nich... Myślałam, że są daleko ale myliłam się. Żyją, wszyscy mieliśmy myśleliśmy podobnie o tych drugich osobach. Jednak wciąż nie rozumiem tego wszystkiego. Mam tyle pytań na które chcę znać odpowiedź.
                Jednak co zrobię gdy się wybudzę? Jak wszystko się ułoży? Czy ja ich zaakceptuję za swoich rodziców? I czy oni mnie pokochają taką jaką jestem? Tysiące myśli na jedną sekundę, lecz nie wiadomo czy się spełnią.
                Mimo to zadecydowałam chcę żyć. Znów móc stąpać po ziemi. Zobaczyć zachody słońca, wpatrywać się w spadający śnieg. Doznawać uczuć, których jeszcze nie znałam. A także chcę móc przytulić Octavię. Podziękować jej.
                Czas mijał a ona wciąż czekała. Nie miałam już siły na to patrzeć. Przeze mnie się zadręcza. Usiadłam na podłodze a plecy oparłam o ścianę. Zaraz potem podciągnęłam kolana pod brodę a głowę oparłam o nie. Takim sposobem miałam dobry widok na okno, które tym razem było odsłonięte. Na zewnątrz było ciemno niebo z tysiącami jasnych gwiazd. Mogłam w nie spoglądać godzinami. Dziś jednak nie umiałam. Z każdą sekundą kiedy w nie patrzyłam, wewnątrz mnie rósł smutek. Nie umiem tego zmienić.
                Pragnęłam teraz tylko się obudzić. Być w swoim ciele, móc wszystkiego dotknąć. Poczuć delikatny wiatr, który targa włosy i daje przyjemne uczucie chłodu. Chcę już się obudzić. Czy tak wiele wymagam?
- Chcę żyć.
Szepnęłam cicho choć mogłam to krzyczeć i tak nikt by nie usłyszała.
- To Twoja decyzja? - Zerwałam się na nogi. Nie widziałam nikogo kto mógł to mówić. Musiałam mieć już przesłuchy. Jest ze mną coraz gorzej. - Tego pragniesz?
- Pragnę znów żyć.
                Odpowiedziałam niechętnie, wciąż myśląc że to wszystko się nie dzieje. Po chwili obraz przed oczami się rozmazał a potem całkowicie zniknął. Zamknęłam oczy aby po chwili znów je otworzyć.
                Tym razem nie było biało ani nie byłam w żadnym pomieszczeniu. Niczego nie widziałam. Wszystko spowiła ciemność. Czarny kolor wszystko wypełniał. W głębi poczułam, że odzyskuję władzę nad ciałem. Próbuję poruszyć palcami, nie udaje mi się to w pełni. Delikatnie jedynie drgnęły.
                Jak z oddali słyszę trzask przewracającego się krzesła. A potem trzask zamykających się z rozmachem drzwi. A po kilku minutach znów się otworzyły, zdradziło to ciche skrzypienie zawiasów. Nawet bez widzenia wiem, że ktoś przyszedł. Nie przejmuję się tym znów próbuję poruszyć ręką. Jednak efekt jest ten sam. Decyduję się otworzyć oczy. Powieki delikatnie drgnęły. Mimo drobnych czynności zabrały mi one dużo siły. Dlatego daję się ponieść fali snu bez żadnego sprzeciwu.
***
                Obudziły mnie pierwsze promienie słońca. Dzięki nim momentalnie otworzyłam ale zaraz tego pożałowałam. Mimo że było wcześnie było niezwykle jasne i ciepłe. Chciałam zasłonić oczy ręką ale coś mi to uniemożliwiało. Nie mogłam podnieść prawej dłoni. Czułam że ktoś ją delikatnie obejmuje. Spoglądam w tamtą stronę. To co ujrzałam było wręcz słodkim obrazkiem.
                Na jednym z foteli spał Crow, który ramieniem obejmował również śpiącą Octavie. Ta zaś z drugiego siedziska opierała się głową o klatkę męża. A w dłoniach trzymała delikatnie moją rękę. Mimowolnie się uśmiechnęłam na ten widok. Może nie jest to zbyt częsty widowisko dla mnie. Nie przecież ja widzę coś takiego po raz pierwszy. Mimo to jest naprawdę cieszy mnie taki poranek.
                Po raz pierwszy mam uczucie, że jestem dla kogoś potrzebna. Nie umiem określić skąd to wiem. Po prostu tu czuję.
- Wstałaś już?
                Z zamyślenia wyrywa mnie cichy lekko senny męski głos. Uśmiecham się jeszcze szerzej w jego stronę.
- Tak, ale wy możecie jeszcze pospać.
                Jakby nie świadomy tego co się stało znów zamknął oczy i pogrążył się w śnie. Cicho się zaśmiałam, aby ich nie obudzić.
                Delikatnie zabrałam rękę z uścisku kobiety. Była wciąż ciepła od dotyku. Zeszłam z łóżka a moje gołe stopy dotknęły podłoża. Przez ciało przeszedł przyjemny dreszcz, który jeszcze bardziej mnie rozbudził.
                Rozejrzałam się po pokoju. Wszystko wyglądało tak samo jak było ostatnim razem. Mimo tego nie wiedziałam gdzie iść. Nie znam tego domu. Choć miałam możliwość poruszania się po nim wciąż zostawałam tutaj. Nie wychodziłam na korytarz.
                W rogu wciąż stała półka zapełniona książkami. Podeszłam do niej na palcach, po czym zaczęłam przeglądać jej zawartość. Książki wyglądały na stare, ale dobrze zadbane. Wzięłam pierwszą z górnej półki która była pierwsza po lewej stronie.
                Następną czynnością którą wykonałam, było wrócenie na wygodne łóżko. Usiadłam na nim a nogi skrzyżowałam. Po czym otworzyłam książkę na pierwszej stronie i zanurzyłam się w lekturze.
                Nie przeszkadzał mi mijający czas. Wciąż mogłam tak siedzieć i czytać. Gdyby nie to że coraz bardziej doskwierał mi głód. Na dodatek tego wszystkiego zasychało mi powoli w gardle. Przez co odłożyłam książkę i niechętnie ruszyłam w stronę drzwi.
                Kiedy zamykałam je za sobą cicho zaskrzypiały. Miałam nadzieję, że nie obudziło to dwójki osób w środku. Z taką nadzieją zaczęłam poruszać się po korytarzach w nadziei, że znajdę gdzieś kuchnię. Zapewne nawet tutaj większość prac wykonują skrzaty. 
                Zamiast upragnionego pomieszczenia zjawiłam się w jadalni, w której już na stole było naszykowane jedzenie. Z wyglądu nie różniła się prawie niczym niż ta, która znajdowała się w domu Jacka.
- Proszę się nie wstydzić tylko siadać i jeść.
                Zwróciła się do mnie skrzatka , która niedawno się zmaterializowała.
- To by było nieuprzejme z mojej strony.
- Niech panienka siada i zajada śniadanie. Przecież nie chcemy aby panienka się zagłodziła.
                I ponownie zostałam nazwana panienką. Mimo niechęci do tego słowa nie miałam ochoty dzisiaj zwracać na to uwagi. Po prostu usiadłam przy jednym z zastawionych miejsc i zabrałam się za jedzenie.
***

                Zaraz po śniadaniu wróciłam do pokoju, w którym aktualnie się teraz znajduję. Powrót do niego sprawił mi delikatne problemy, ale w końcu mi się udało. Znów zabrałam się za wcześniejszą czynność, którą przerwał mi głód.
                Niestety długo nie mogłam się cieszyć ciszą. Już po chwili Octavia i Crow zaczęli powoli otwierać powieki. Westchnęłam. Myślałam, że będzie mi dane trochę dłużej poczytać wybraną przez siebie lekturę.
                Niechętnie sprawdziłam numer strony, na której zobaczyłam ostatnie litery. Po czym zamknęłam ponownie książkę i spojrzałam w stronę  dwójki osób, tym razem już nie śpiącym tylko bacznie przyglądających się mojej osobie.


Witam!
Co tam u was? Dobra pomińmy to. Zacznijmy takie jakby informacje:
1. Mam nadzieję, że rozdział się podobał. 
2. Jak już zauważyliście zmieniłam szablon. Podoba się?
3. Wciąż poszukuje bety. - Ktoś chętny? Proszę o kontakt.
4. Dziękuje za wszystkie komentarze. Uzbierało się ich już 91 (w nich także spamy, ale to już nieważne).
5. Zostały niecałe dwa tygodnie do wakacji. Kto się cieszy? Prawdopodobnie wszyscy.
No dobra kończymy tą listę. Mam nadzieje, że wciąż będziecie odwiedzać ten blog z opowiadaniem.
Pozdrawiam Syntry

1 komentarz:

  1. Szablo jest śliczny :3 rozdział mi się bardzo podobał i już nie mogę się doczekać wakacji, zresztą jak wszyscy heh :D pozdrawiam ola

    OdpowiedzUsuń