wtorek, 19 maja 2015

12. Czas się przygotować

                Leżałam z zamkniętymi oczami na łóżku, już od dłuższego czasu nie spałam. Nie chciało mi się jednak też i wstawać. Nie czułam potrzeby aby się ruszyć. Przede mną zapowiadał się kolejny nudny dzień. Przynajmniej tak sądzę jednak po niektórych osobach mogę spodziewać się różnych rzeczy. Wolałam jednak przed tym wszystkim co będzie pomyśleć na spokojnie. O czym? Dobre pytanie. A tak konkretnie to chyba nad samą sobą, kim jestem i jaka jestem. Czemu tak jest. Wiem też że takie jest życie, nic nie dostaje się za darmo a za to można dużo stracić. Przynajmniej tak uważałam do momentu. Teraz uważam że wszystko zależy od człowieka. Od tego jaki jest. Niekiedy przydarzy się nieszczęście, ale to nie zależy od nas.
                Pewnie dalej bym rozmyślała o niczym i o wszystkim gdyby nie to, że usłyszałam ciche skrzypnięcie podłogi. Przechyliłam głowę w bok, wciąż nie otwierając oczy. Nadsłuchiwałam, czekałam co się stanie.
-  Syntry powinnaś się już szykować!
                Kilka słów a można po nich rozpoznać kto mówi.
- Niby na co? - Burknęła, spoglądając już na niską skrzatkę przez przymrużone oczy.- Dziś jest przecież kolejny zwykły dzień jak każdy inny.
- Ależ nie! Przecież panienka idzie dziś z panem Jackiem do jego brata!
                Wydaje się być niezwykle tym niezwykle ucieszona. Co niezwykle emanuje jej aura aż chce się uśmiechać. Sama nie wiem kiedy ale na mojej twarzy zawitał delikatny uśmiech. Od czasu kiedy tu jestem mam go częściej w gestach mimiki. To miejsce, osoby stąd tak na mnie wpływają.
- To już dzisiaj?
- Ależ oczywiście, że tak. No proszę już wstawać nie można się tyle wylegiwać.
- Och... Lumi jeszcze kilka minut... Proszę.
- O nie, trzeba Cię naszykować.
- Mogę się tym zająć później.
- No wiesz co, jestem za ciebie odpowiedzialna abyś dobrze wyglądała. Proszę nie dać się prosić.
- Lumi... Proszę, tylko dzisiaj...
- Nie! A tak po za tym to niech panienka wstaje. Spóźnisz się na śniadanie - jęknęłam w duchy. Tylko nie to, jeśli je opuszczę będę głodna a nie chciałabym zawracać skrzatom głowy, które są w kuchni. Zwlokłam się z łóżka. - Pośpiesz się pan nie będzie zadowolony jeśli się spóźnisz.
- Nic mu się nie stanie. Kilka minut jeszcze nikogo nie zbawiło.
-Tego już nie wiesz na pewno. No proszę już zmykać do łazienki się odświeżyć i coś zrobić jak na razie ze swoimi włosami. Ja się tutaj wszystkim zajmę. A gdy panienka wróci po rozmowie ja będę na nią czekać, po czym zrobimy Cię na bóstwo.
- To jest mało wykonalne.
- Ależ jest. Zobaczysz sama później. No proszę już iść.
                Mimo tak niskiego wzrostu była całkiem silna. Wepchnęła mnie do pomieszczenia gdzie już była naszykowana ciepła woda z aromatycznym olejkiem limonkowym. Niechętnie zamknęłam drzwi za sobą i zrzuciłam z siebie piżamę, po czym weszłam do bezbarwnej cieczy która momentalnie mnie objęła swoim ciepłem.
                Po kilku minutach wyszłam z kąpieli i okryłam ręcznikiem. Wydostałam się z pomieszczenie aby zaraz potem wejść drzwi tuż koło nich. W garderobie jak zwykle było mnóstwo ubrań. Zabrałam z półki czarną sukienkę, zakolanówki tego samego koloru no i oczywiście bieliznę. Zaraz po czym nałożyłam je na siebie, włosy szybko rozczesałam szczotką, które potem związałam w wysoką pytkę.

***

                Weszłam do jadalni i pierwsze co zauważyłam to to, że brakuje jednej osoby. W pewnym sensie się z tego cieszyłam a z drugiej nie. Przecież jakby nie  patrzeć powinnam go przeprosić, bo on już to uczynił. Widać, że los nie zawsze sprzyja takim okazjom. No ale cóż, może kiedyś będę miała do tego okazje.
                Skierowałam się w stronę wolnego miejsca, by zaraz przy nim usiąść. Przed tym jednak delikatnie kiwnęłam głową na powitanie w stronę Jacka, który uczynił to samo. Teraz spokojnie mogę zasiąść do śniadania. Na talerzu jak zwykle czekało jedzenie. Dziś to była jajecznica a w szklance już znajdował się sok. Nie myśląc o niczym zabrałam się do jedzenia.
- Chyba jeszcze dotąd nie widziałem Lumi tak szczęśliwej. Czy to Twoja sprawka?
                To było pytanie czy stwierdzenie. Jakby cofnąć się w przeszłość i tak przepatrzeć kolejne dni w naszą teraźniejszość to prawda jest o wiele bardziej energiczna i szczęśliwa. Jak to się stało że wcześniej nie zauważyłam, przecież większość czasu przebywała u mnie. Pomagała mi choć nie musiała. Możliwe że właśnie to sprawiło jej radość. Teraz może wiedziała że jest dla kogoś potrzebna.
- Moja? Czy ja wiem...
- Oczywiście, że twoja. Od kiedy tu jesteś skrzaty są o wiele radośniejsze. Najwidoczniej dobrze na nie wpływasz. Widziałem że się z nimi zaprzyjaźniłaś.
- Jeśli można to tak nazwać, to raczej tak. Są niezwykle miłe.
- To prawda choć czasem lubią robić to czego nie muszą.
- I z tym muszę się zgodzić.
- Prawda, jak skończysz śniadanie to proszę przyjdź do mojego gabinetu.
- Oczywiście.
                Wstał i odszedł od stołu. Po chwili zniknął za drewnianymi drzwiami a ja mogłam wrócić do swoich myśli. Sama ie wiedziałam nad czym mogę myśleć, więc szybko skończyłam posiłek. Gdy talerz był pusty poszłam w ślady Jacka.

***

                Tym razem zapukałam do drzwi tak z grzeczności choć wiedziałam, że nie muszę tego robić. Przeważnie kiedy ktoś jest w środku pomieszczenia pukam tak razy czego.
- Wejdź.
Uczyniłam jego prośbę. A po chwili zasiadłam wygodnie na fotelu po drugiej stronie biurka.
- Mogę wiedzieć czemu miałam przyjść?
- Pewnie Lumi Ci przypomniała, że dziś idziemy do mojego brata.
- Ależ oczywiście, Jeszcze wspomniała, że zajmie się moim wyglądem. Czy jest w nim coś złego?
- Nie, jednak małe przemiany nic nie zaszkodzą.
- Może.
- A wracając do poprzedniego tematu. - Chyba szykuje się dłuższa wypowiedź. Westchnęłam. - Miałbym prośbę abyś zachowywała się grzecznie. Nie unoś się, wiesz mój brat  lubi stawiać na swoim tak samo jak ja. Także mam nadzieje, że nie zrobisz niczego głupiego. Rozumiesz? Jeśli tak  to możesz iść przygotować się. Bądź gotowa najpóźniej na siedemnastą.
- Zrozumiano. To już idę.
                Jak powiedziałam tak zrobiłam. Nie chce mi się opisywać jak wyglądała droga, bo niczym nie różni się od poprzednich. Wróciłam do pokoju, w którym już czekała skrzatka. Mimowolnie się do niej uśmiechnęłam a ona odwzajemniła mój gest.
- Możemy zacząć?
- Im szybciej tym lepiej.
Po chwili w pokoju zmaterializowała się szara suknia.
- Wprowadziłam kilka poprawek. Nie masz mi tego za złe?
- Oczywiście, że nie.
                Zdjęłam czarną sukienkę a na jej miejsce włożyłam suknię a przy tym pomagała mi Lumi. Jestem za to jej naprawdę wdzięczna. Nie tylko dlatego, że mi pomaga ale też za to że utrzymuje w tajemnicy wszystko co zachodzi w tym pokoju., Dla mnie to naprawdę dużo  znaczy. Gdy już na mnie była, mogłam zauważyć modyfikacje. Wcięcie na plecach zniknęło dzięki materiałowi tego samego koloru. Na ramionach i mniejszej części plecach znajdował się zaczarowany bezbarwny materiał, dzięki niemu nie było można widzieć pieczęci.
- Proszę siadać, trzeba jeszcze panienkę uczesać.
                Nie odpowiedziałam. Po prostu posłuchałam i usiadłam tak aby można było wygodnie układać włosy. Skrzatka delikatnie rozczesywała mi włosy, po czym zaczęła coś z nimi robić. Nie widziałam czego mogę się spodziewać. Po kilku godzinach zaczynało mnie to już nudzić, siedzenie stało się dla mnie męczarnią. Chciałam wreszcie wstać i pochodzić.
- Długo jeszcze?
Brak odpowiedzi, nie nalegałam aby odpowiedziała. Dalej czekałam w męczarnia, chyba nawet trochę przysnęłam.
- Skończyłam!
                Wykrzyknęła zadowolona Lumi, a ja wreszcie mogłam wstać. Nogi mi zdrętwiały, więc przez trochę pochodziłam, Aż wreszcie zatrzymałam się przed lustrem, które przed chwilą się pojawiło.Widok w który tam zobaczyłam zabrał mi mowę. Wszystko ze sobą pasowało. Wszystkie części stanowiły jedność.
- Jest pięknie. Dziękuje.
- Cieszę się. Zawiadomię pana, że jesteś już gotowa.
                W tym samym momencie w pokoju zostałam sama wciąż spoglądając w swoje odbicie. Po niedługim czasie do drzwi ktoś zapukał a ja momentalnie się odwróciłam.
- Już idę.
                Przypomniałam sobie, że jeszcze nie nałożyłam butów. Szare baleriny stały tuż koło drzwi. Wsunęłam je na stopy i  wyszłam z pokoju. Za drzwiami przywitał mnie Jack ubrany w czarny garnitur z szarym krawatem i białą koszulą.
- Służę ramieniem. - Zawahałam się tutaj, nie byłam pewna czy powinnam to zrobić. Ale z drugiej strony nie powinnam odmawiać. Skorzystałam z okazji, chwyciłam się ramienia. - Pięknie wyglądasz.
- Dziękuje.
                W reszcie drogi nic się nie rozmawialiśmy. Każde z nas pogrążyło się w swoich myślach. A gdy dotarliśmy do długiego pokoju z dużą ilością drzwi nie wiedziałam po co tu przyszliśmy.
- Już tu byłam.
Powiedziałam cicho tak tylko dla siebie.
- Nic się raczej przed tobą nie ukryje. - Uśmiechnął się. - Możemy już iść?
- Oczywiście.
- Zanim się przeniesiemy, mam jeszcze jedno pytanie.
- Jakie?
- Czy coś się stało?
- Nie nic, to nic takiego - Uśmiechnęłam się delikatnie, aby słowa były bardziej wiarygodne. - Nie musisz się martwić.
- Cieszę się. Panie przodem.
                Przepuścił mnie w drzwiach ze złotą plakietką na, której widniał napis "Black". Poczułam delikatne oderwanie od ziemi, a już za chwilę staliśmy na żwirowej drodze przed pięknym domem. Zbudowanym z białych  cegieł, czarnym dachem. Przed nim rosły krzewy kwiatów, w jednym miejscu rosła tuja a jeszcze z drugiej stronie przy kącie budynku oplotła się winorośl. Jack znów podał mi ramię. Weszliśmy do środka domu nawet nie dzwoniąc do drzwi.


Witam!
Przepraszam, że tak późno. Jednak dopiero co wróciłam do domu a wcześniej nie miałam dostępu do internetu.  Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Choć osobiście uważam że mógłby być bardziej rozwinięty i ciekawszy. Szczerze mogłoby go nie być - ale musiał się pojawić. Jest jakby nie patrzeć początkiem tej opowieści. Czasem jednak wymogi są inne od pracy. Dobra ja kończę..
Pozdrawiam Syntry

5 komentarzy:

  1. Jest jestem pierwsza :D rozdział jest troszkę krótki , ale i tak mi się podobał .Zastanawiam się, dlaczego nie było graya przy posiłku ;* ola

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no. Zgadzam się, że troszkę mało rozbudowany, no i było kilka literówek :d Ale tak po za tym to mi się podobało :-) Weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak po za tym to gratuluję coraz więcej komentarzy :D

      Usuń
  3. Hej;) Wpadłam tu przypadkiem, a skoro już wpadłam to postanowiłam przeczytać. Opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie. To już co prawda 12 rozdział, ale są krótkie, więc nie wydaje się być bardzo długie. W każdym razie mam wrażenie, że najważniejsze wydarzenia dopiero przed nami ;) Ten rozdział rzeczywiście mógłby być bardziej rozbudowany, ale w sumie ciężko opisywać przygotowania, więc rozumiem, że napisałaś go w taki sposób. Mnie się podobał ;)Odebrałam go jako taki wstęp do późniejszych wydarzeń czyli tego spotkania. Ciekawa jestem jaki masz pomysł na kolejne wydarzenia no i co stanie się podczas tej wizyty. Jeśli chodzi o główną bohaterkę to chyba ją polubiłam. Wydaje się być bardzo sympatyczną osoba, a skoro tak dobrze działa na skrzaty to musi być dobra;) No i szablon jest świetny! ;) Tylko litery w tekście są trochę za małe i za jasne. Radziłabym zmienić je na jakieś ciemniejsze, bo wzrok się męczy przy czytaniu. Ja musiałam skopiować tekst do worda, bo nie dałabym rady.
    Pozdrawiam! ;*

    A w wolnej chwili zapraszam do siebie;) Byłoby mi bardzo miło;)
    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć!
    Wróciłam i dalej nadrabiam zaległości. Gratuluję Ci serdecznie 4 komentarzy, teraz już 5 :) Należy Ci się, bo piszesz baaardzo ciekawe opowiadania :)

    Zazdroszczę Ci takiej wyobraźni i poczucia humoru. Akcja coraz bardziej się rozkręca :3

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie, czekam na Twoją opinię :)
    http://vampireandmillionaire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń