wtorek, 7 kwietnia 2015

7. Spróbuj zgadnąć

                Zaraz po tym jak weszłam do pokoju, zaczęłam szukać czegoś ciekawego do przeczytanie. Nieważne jaką nosiły nazwę, były tam przeważnie, tylko te które już widziałam albo w ogóle nie są godne zauważenia. Coraz bardziej czuje się zniecierpliwiona, nie lubię się nudzić! Zwłaszcza jak mam taki zbiór tuż przed swoim nosem. Mimo wielkiego wybory nie ma tu czegoś co, by mnie zainteresowało. To staje się coraz bardziej uciążliwsze... a ja potrzebuje tylko jakieś książki, która zaspokoi moje oczekiwania. Czy tu nie ma czegoś takiego? Od zawsze przychodziłam do bibliotek w poszukiwaniu odpowiedzi na moje pytania. Przeważnie zawsze znajdowałam to co chciałam. A teraz?  Teraz, gdy potrzebuje czegoś co by mi zajęło czas; nie znajdowałam niczego. Książki są dla mnie czymś ważnym, cząstką mojego życia. To dzięki nim tak wiele zdobyłam. Choć ogromnej wiedzy wciąż czegoś brakuje mi w mojej układance. Nie wiem jednak co to jest, ale sądziłam że tutaj coś może być. Oczywiście mogłam się przenieść do największej biblioteki świata niezauważona, ale czasem zdarza się, że to właśnie tutaj w takich domowych zbiorach znajduje się coś co jest ważne.
                Przeglądałam dalej, ale jednak tym razem mój wzrok przykuł czarny garb książki ze złotymi literami. Układały się w słowa "Verum oculus", jak dobrze kojarzę są one po łacinie. Jeśli chciałoby się przetłumaczyć na nasz język oznaczałyby "prawdziwe oczy". Nie wiem co autor albo autorka miał na myśli tytułując tak książkę. Jednego jestem pewna nigdy jej nie widziałam ani o niej nie słyszałam. Właśnie czemu? Czyżby była tak mało znana, a może jest tylko jeden egzemplarz ?Skoro nadarza się sytuacja trzeba ją wykorzystać. Drugiej okazji może nie być.
                Bez zastanowienia zabrałam ją z półki, po czym wygodnie zasiadłam na fotelu. Uchyliłam okładkę, ukazała się prawie pusta lekko zżółknięta kartka papieru. Jedynymi napisami, które się tam znalazły to były inicjały S.B na samym dole . Do kogo należały? Nie kojarzę żadnego pisarza o takich, a drugą zastanawiającą rzeczą jest to czemu są napisane ręcznie. Skoro można użyć do tego magii? Ciekawe czy cała jest zapisana ręcznie. Przekręciłam kartki, każda kolejna napisana starannym pismem, choć już trochę wyblakłym. Wróciłam do pierwszej strony, mimo słabej jakości tekstu nie zniechęciło mnie to. Wręcz przeciwnie mam jeszcze większą ochotę przestudiowania jej. Nawet jeśli zajmie mi to całą noc...
                Wciąż przyglądam się pierwszej stronie. Była stara i bardzo tajemnicza, chyba dlatego przykuła moją uwagę.
- Przekonajmy się kim jest S.B...
                Mruknęłam sama do siebie. Odwróciłam stronę i zanurzyłam się w tekście. Kartka po kartce, słowo po słowie... Wszystko dotyczy jednego... Jej samej, osoby która to napisała. Skąd wiem, że to dziewczyna? Wszystko jest napisane w kobiecej formie jak "czytałam", "myślałam", więc to całkiem logiczne, że będzie to jakaś kobieta. Jednak wciąż ciekawi mnie jaką rzecz opisuje, nie mówi o niej wprost. No to dajmy po tym fragmencie "Nie jest ona wcale niebezpieczna, taka tylko się wydaje. Można z niej korzystać na wiele sposobów. Jednak sam fakt, że ona istnieje jest niesamowity" lub na przykład po tym "Nie trzeba się przejmować tym co mówią o niej inni. Każdy postrzega to inaczej. Ja wiem swoje, a oni niby swoje... Wiem jednak, że ja w tym mam racje. Nie raz to widziałam. Cieszę się z tego faktu. Gdyby tego nie było, nie wiem jakbym wytrzymała do tej pory". O co jej chodzi? Może o magie? Nie, to raczej mało możliwe... więc o co? Nie rozumiem jej, chce coś przekazać ale tak jakby się tego obawiała.
                Huk! Ten właśnie nagły hałas, który dochodził z góry oderwał mnie od zajęcia. Zerknęłam za okno, panował na dworze delikatny mrok. Za niedługo będzie noc, a księżyc powoli wchodził coraz wyżej horyzontu. Ehh... nie będę raczej tu siedzieć całą noc, skończę tutaj. Resztę przeczytam w pokoju, na spokojnie tak aby nikt mi nie przerwał. Wstałam z fotelu zabierając książkę, którą niedawno zamknęłam.
                Wyszłam z pokoju, na korytarzu panował mrok. Nie dało się niczego zauważyć. Westchnęłam, co tu robić. Przecież Jack zabronił mi używać magi. Raz się żyje, nie dowie się... chyba. Cicho pod nosem szepnęłam "exalio" tak abym tylko ja mogła dosłyszeć.W tym samym momencie pojawił się kłębek niebieskich świecących nici. Słyszałam, że każda osoba ma inny kolor bądź odcień, nie znajdzie się dwóch takich samych. Tak samo jak z płatkami śniegu, są podobne ale nieidentyczne. W pomieszczeniu zapanowało delikatne światło, uśmiechnęłam się delikatnie. Przechodziłam koło obrazów, miałam dość dziwne wrażenie. Wydawało mi się, że ktoś lub coś na mnie spogląda i śledzi każdy ruch. Nie, to raczej mało możliwe. W tym domu prawie nikogo nie ma, tak mi się przynajmniej wydaje.
***
                Sama nie wiem czemu akurat przyszłam do tego miejsca. Wcześniejszy hałas, dochodził właśnie stąd. Nic tu nie było oprócz kilku par drzwi, których nie chciało mi się aktualnie liczyć. Każde wyglądało tak samo czarny kolor z złotą klamką oraz tabliczką z wyrytym napisem. Westchnęłam, po czym wyszłam. Skoro nie było tam nic ciekawego to po co ja tam? To normalne, że wyszłam. Skierowałam się w stronę mojego pokoju, o ile tak mogę go nazwać. Jestem tam tymczasowo. Znów to samo dziwne uczucie na ciele.
- Przyjdziesz, prawda?
- Głupie pytanie.
                Przystanęłam na chwilę. Po głosie rozpoznałam, że to Jack a druga osoba? Sądzę, że należy do jakieś kobiety. Od tych kilku dni, które tu spędziłam nigdy nie słyszałam dziewczęcego głosu. A tu proszę! Czyżby jednak jakąś miał? 
- No to cudownie! - Krzyknęła uradowana. - O przepraszam, cieszę się. Ohh... skoro się do nas wybierasz to trzeba Ci znaleźć jakąś partnerkę. jak uważasz?
                Zachichotałam pod nosem. Jack i jakaś kobieta , to by było ciekawe. Myślałam, że to jego dziewczyna; ale raczej nie skoro chce go swatać.
- O nie moja droga! Tylko nie to! - Wiedziałam zdenerwował się. - Sam potrafię znaleźć sobie kogoś!
-Czyżby?
- Oczywiście, że tak!
- No to co może jakiś mały zakładzik?
- O co?
- Jeśli wygram umówisz się z kimś, a ja się o to postaram. Nie możesz być przez całe życie kawalerem, jesteś całkiem przystojny, więc ktoś się znajdzie. - Zgodzę się z nią. - A jeśli ty, no to sobie wybierzesz sam co będziesz chciał.
- Zgoda, zakład stoi...
                No dobra, koniec tego podsłuchiwania. Nie mogę tyle tu stać, jeszcze mnie przyłapią. Cała w skowronkach ruszyłam w stronę wcześniej planowanego pomieszczenia. Ciekawe jaka dziewczyna pójdzie z nim. Miejmy nadzieje, że się nie zanudzi w towarzystwie tego starszego pana. Zaśmiałam się, no dobra on taki stary nie jest, choć tak właściwie to ile on ma lat? Starłam z oka delikatną łzę szczęścia, która już zaczynała mi wirować aby chwile później spłynąć po policzku.
                Weszłam do pokoju od razu zamykając starannie za sobą drzwi. Po czym rzuciłam się na łóżko a książkę położyłam obok siebie. A ja? Ja zaczęłam zwijać się ze śmiechu, sama nie wiem co mnie w tym tak śmieszy. Jednak sama wizja tego, że pan Willams może mieć partnerkę nabawiała mnie śmiechu. Z każdą nową minutą a nawet sekundą cieszyłam się coraz bardziej. Po pewnym czasie zaczął mnie boleć brzuch.
                Trochę zajęło mi opanowanie się. Już dawno tak się nie uśmiałam i zapewne zapadnie mi to w pamięci. Z widocznie podniesionymi kącikami ust, zaczęłam ponownie czytać książkę na fragmencie którym skończyłam.
                Minęło całkiem sporo czasu, nie wiem jednak dokładnie ile nie spoglądam na zegarek. Pewnie gdyby nie to, że Gray przyszedł do mnie zapomniałabym o jedzeniu. Zaszłam leniwie z wygodnego łóżka zostawiając otwartą książkę, a koło mnie wciąż unosił się świecący kłębek. Kilka zwinnych kroków a jestem tuż przy chłopaku. Ruszyła ja wraz z nim.
- Gdzie się szwendałaś przez tyle czasu?
- Byłam w pokoju...
- No raczej nie, jak byłem jakieś dwie godziny wcześniej to Cię tam nie było.
- To pewnie byłam w bibliotece.
- O tym nie pomyślałem.
- Idiota... - mruknęłam tak, abym tylko ja dosłyszała.
- Mówiłaś coś?
- Ja? Nie...
- Wydawało mi się, że jednak tak...
- Pewnie tak, jestem pewna że nic nie mówiłam. Chyba, że jestem brzuchomówcą, ale nic mi o tym nie wiadomo.- Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Jesteśmy na miejscu.
- Wiem o tym.
                Przepuścił mnie w drzwiach i ruszyłam w stronę miejsca gdzie wcześniej siedziałam. Tym razem także było przed nim dostojnie nastawione. Spojrzałam na krzesło obok, nikt na nim nie siedział.  Zdziwił mnie fakt, że Jacka tu nie ma. Westchnęłam, przeważnie wtedy rozmawiamy.
- A Jack nie je?
- Miał coś ważnego do zrobienia, gdzieś wyszedł. Kazał mi Cię przypilnować, abyś coś zjadła.
- Eh... już nie jestem małym dzieckiem.
- Może odwołałabyś zaklęcie, jakbyś nie zauważyło jest tu całkiem jasno.
- Racja, całkiem o nim zapomniała. A teraz jedzmy! Smacznego!
                Uśmiechnął się do mnie a ja odwzajemniłam uśmiech. Zabrałam się za bułkę posmarowaną czekoladą, do szklanki nalałam sobie sok pomarańczowy. Co jakiś czas popijając go. Chyba to jest jeden z soków, które najbardziej lubię. Ich smak jest niekiedy słodki a jeszcze kiedy indziej gorzki, kwaśny. Zależy od dnia, są zmienne smakowo a z wyglądu i zapachu takie same.
- Dziękuje za posiłek.
                Nie czekałam na odpowiedź ani czy zje. Wyszłam tym razem sama z pomieszczenia. Wolnym krokiem szłam w stronę schodów, marzyłam o jednym. W mych myślach widziałam wygodne łóżko. To było spełnienie moich marzeń, od razu kiedy przekroczyłam próg drzwi ruszyłam w stronę jednych z pary brązowych drzwi. Po drodze zabrałam koszulę nocną, która znów nie wiadomo jak się pojawiła i czemu była w moich ulubionych kolorach. Nie miałam siły nad tym myśleć szybko wzięłam prysznic w jednym z pomieszczeń, które okazało się łazienką a drugie było garderobą wypełnione ciuchami. Dziewczęcymi ciuchami! Była wypchana nimi po brzegi, po co one komu w tym domu. Przecież nie ma tu żadnej innej oprócz mnie, chyba że są dla mnie. Nie to chyba mało prawdopodobne a w ogóle po co ja nad tym myślę? Właśnie po co, byłam senna. Liczył się teraz tylko odpoczynek, ziewnęłam. Kiedy położyłam się i okryłam kołdrą moje powieki stały się ciężkie. Odpłynęłam w krainę snu.

Hejo!
Myślałam, że nie uda mi się wstawić tego rozdziału. Jednak udało się! 
Święta trochę odbiły na tym, miałam pełno czasu i nic się nie chciało robić. A czas leciał i leciał aż wreszcie nastał wtorek a ja musiałam się sprężyć, aby przepisać na komputer rozdział z notesu.
 Mam nadzieje, że nie ma w nim za dużo błędów. Nie miałam czasu sprawdzić... Mam nadzieje, że się spodoba :)
Pozdrawiam Syntry

3 komentarze:

  1. No, no. Robi się coraz ciekawiej. Myślę, że to co czytała, było o miłości, ale to moje domysły :)
    Ale mam jednak jedno pytanko. Serio mówi się kromkę bułki? XD Myślałam, że to tylko na chleb się tak mówi, bo tak w sumie trochę dziwnie to brzmi. Ale dobra, mniejsza o to. Rozdział świetny, z resztą ja zawsze.. Bla, bla. Bla, bla. Czekam na następny z niecierpliwością!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może, może... zobaczymy.
      A za tą kromkę bułki bardzo przepraszam, mój błąd. Zaraz poprawie. Dziękuje za poprawienie :)

      Usuń
  2. Cześć :)
    Kolejny rozdział już za mną :)
    Piszesz bardzo krótkie opowiadania więc postanowiłam, że będę pisać swój komentarz co kilka opowiadań, aby były dłuższe i sensowniejsze. Po prostu nie jestem przyzwyczajona do krótkich komentarzy, kwestia przyzwyczajenia :)

    Dobra, dobra. Już zabieram się za pisanie co jest tak naprawdę ważne. Opowiadanie choć krótkie, to rewelacyjne. Nie sądziłam, że tak zamieszasz :)

    "- Idiota... - mruknęłam tak, abym tylko ja dosłyszała.
    - Mówiłaś coś?
    - Ja? Nie...
    - Wydawało mi się, że jednak tak..." - ♥

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie ;)
    http://vampireandmillionaire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń