poniedziałek, 3 sierpnia 2015

21. Gdy otworzyłam oczy cz.3

                 Gdy otworzyłam oczy, znów byłam w innym miejscu. Stałam pomiędzy ludźmi a i tak na początku. Czułam smutek, ale nie płakałam. Beznamiętnie patrzyłam na złote litery w czarnym kamieniu, z którego został zrobiony grób mych rodziców. Układały się w słowa, które brzmiały:
"Octavia Black
i
Crow Black
Umarli szczęśliwi, bo razem."
                 Obok niego był postawiony podobny pomnik dla Jacka Willams'a z dopiskiem:
"Oddał swe serce dla osób, które kochał"
                 A za nim stał grób Swe Farise z napisem:
"Nie miała zbyt dużo czasu na tym świecie"
                 Wpatrywałam się dalej, choć Ci co przeżyli powoli rozchodzili się w ciszy. Czasem o coś się mnie pytali, lub po prostu przechodzili za mną aby mi nie przeszkadzać. Ja nawet nie umiałam ruszyć się z miejsca. Nie miałam po co. Nieważne gdzie pójdę i tak nie będzie dla mnie miejsca. Jak tylko wyjdę z cmentarza będę bezbronnym zwierzęciem, które chcą dopaść inni. 
                 Zapewne lepszym wyjściem dla mnie byłoby zginąć razem z nimi. Nie musiałabym tułać się dalej na tym świecie. Może wtedy byłabym szczęśliwa. Jednak jest inaczej. Po raz kolejny zostaję sama ze swoimi problemami. Dostawałam propozycje od innych czy nie chcę się u nich zatrzymać. Za każdym razem odmawiałam. Miałam powody.
                 Wiem, że nieważne gdzie byłabym wciąż czułabym pustkę i nie umiałabym odnaleźć się w sytuacjach, które przygotował dla mnie los. Nie jestem na coś takiego gotowa. Poza tym nie chciałam się im narzucać. Przecież nie tylko ja straciłam bliskie osoby w moim życiu. Będzie żałoba po tych co polegli, ale sądzę że oni by tego nie chcieli. W końcu walczyli i zginęli za to co wierzyli.
                 Poczułam, że ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Momentalnie przestałam myśleć o tym co mnie trapi i spojrzałam w tamtą stronę. Zobaczyłam starszego mężczyznę już z siwymi włosami ubranego w odświętny czarny garnitur a w ręku trzymał laskę na której się opierał.
- Czy chce pan coś ode mnie?
                 Spytałam, choć wiem że niezbyt uprzejmie to wyszło. Nie miałam ochoty na rozmawianie. Najchętniej zostałabym już sama. Siedziała w jednym miejscu z nadzieją, że zamarznę na śmierć.
- Mam propozycję dla panienki.
- Jaką?
                 Nie siliłam się na uprzejmości. Pewnie gdyby ta rozmowa znalazła się w innej sytuacji inaczej by wyglądała.
- Zapewne nie będzie panienka Black miała gdzie się podziać, więc może byś chciała...
- Nie.
                 Powiedziałam stanowczo, lecz mężczyzna nie zważał na mą wypowiedź i dalej mówił.
- Zacząć uczęszczać do naszej szkoły Renox.
- Rok szkolny dawno się zaczął i wiem także że jestem już...
- Wiem o tym, wszystko ustalimy. Będziesz mogła chodzić z osobami w Twoim wieku i na rok w którym powinnaś teraz uczęszczać. To żaden problem, zwłaszcza z taką wiedzą jak Twoja.
- Nie.
- Pomyśl. Twoi rodzice pewnie chcieli by tego.
- Nie zna ich pan, więc tego nie wie.
                 Odparłam momentalnie. Możliwe, że było inaczej i ich znał. W innym przypadku po co miał tu przychodzić, chyba że on też kogoś stracił. Jedną osobę a może całą rodzinę. Albo jest jeszcze jedno wyjaśnienie był tu z obowiązku. Z tego co zrozumiałam jest prawdopodobnie dyrektorem szkoły, więc możliwe że są tu jego wychowankowie.
- Znam.
- Phi... Nie ma pan prawa mówić co, by chcieli a czego nie! To moje życie! Moje decyzje! I nic panu do tego! Nie skorzystam!
- Przemyśl to. W każdej chwili możesz zmienić decyzje. Wrota do naszej szkoły zawsze będą dla Ciebie otwarte.
- Już mówiłam nie skorzystam i nie zamierzam dalej ciągnąć tej rozmowy. Do widzenia.
- Nie niszcz sobie życia przez złe decyzje. Do zobaczenia, do zobaczenia.
                 Mimo że zdziwiły mnie jego słowa na pożegnanie nie odpowiedziałam już nic. Jak nigdy nic ruszyłam z miejsca przed siebie, aby dotrzeć do głównej bramy. Szłam w ciszy, nikogo już tu nie było. Minęło kilka minut kiedy ujrzałam metalowe wyjście z tego miejsca. W tej samej chwili stanęłam jak wryta.
                 Nie miałam przecież gdzie iść. Nie mam po co stąd wychodzić. Mogłabym wrócić do swojego domu, ale ten jest w całkowitej ruinie. Za pewne umiałabym przywrócić jego wcześniejszy stan za pomocą magii, ale... Znów ale. Nie wiem ile będę jej potrzebować. Każde nieodpowiednie użycie może kosztować mnie moim życiem. 
                 Z chęcią bym umarła już teraz, ale wiem że oni nie byliby z tego zadowoleni. Znajdę inny sposób. Może da się przywrócić zmarłym życie lub zmienić bieg wydarzeń. Muszę sprawdzić każdą możliwość. Wiedza teraz jest mi potrzebna a najłatwiej pozyskać ją z ksiąg. Najlepiej z tych najstarszych pochodzących jeszcze od tych co wierzyli, że swoje umiejętności dostali od bogini. 
                 Od bogini która ich kochała całą sobą.  Od tej której podobno się wszystko zaczęło. Zgodnie z legendami oddała swoje życie, aby ludzie stąd mieli nieograniczoną magie. Aby ograniczała ich jedynie kreatywność lub siła. Zgodnie z podaniami nie każdy człowiek dostawał taką samą ilość. Zależało to podobno od tego jak bardzo chcieli pozyskać moc i po co. Czy dla dobrych czy raczej dla odwrotnych spraw. 
                 Jednak nawet ona nie mogła się spodziewać, że co którzy byli jej zdaniem tak doskonali po otrzymaniu całkowicie się zmienili. Przez co świat powoli się rozdzielał na kilkanaście poglądów. Podobno jeszcze coś dalej było, coś obiecała ale nie mogę sobie przypomnieć co. Czy ja w ogóle to czytałam? Czy też tego nigdy nawet nie widziałam na oczy lub tylko o tym słyszałam, albo było tak skutecznie ukrywane że nie widziałam całości. Nie wiem, nie mogę wszystkiego wiedzieć.
                 Nie potrzeba mi tego do szczęścia. Mruczę pod nosem znów te same słowa kiedy chciałam się teleportować. Już po chwili stoję w zniszczonym pokoju mojego rodzinnego domu, w którym już zdążył napadać śnieg przez to, że nie ma dachu tym samym przykrywając regały i porozrzucane książki na podłodze. Jedno pstryknięcie palców a nic tu nie zostało prócz śniegu i mebli. Każda książka została stąd przeniesiona do pokoju w którym zatrzymałam się kiedy byłam u Call. Pewnie kiedy to zobaczy będzie zdziwiona.
                 W końcu nie dawałam jej żadnego mojego znaku życia od dłuższego czasu. Nie wiem jaka będzie jej reakcja kiedy mnie zobaczy. Zawsze warto to sprawdzić. I tak miałam za jakiś czas tam wrócić patrząc na te okoliczności. Po prostu nie będę przedłużać jej czekania i zjawię się u niej. Po raz kolejny w tym dniu szepczę cicho jakąś formułkę, wciąż nie zrozumianą dla aktualnej mnie.
                 Stoję koło drzwi, po czym się o nie opieram. Nie dziwi mnie widok, który zastałam w tym pokoju. Nic się nie zmienił prócz tego że dużo przestrzeni zajmują książki a na fotelu siedzie Call, która intensywnie teraz się mi przygląda.
- Dawno się nie widziałyśmy.
                 Myślę, że to dobry początek do rozmowy, lecz ona nic na razie nie odpowiada jedynie patrzy. Po chwili wzdycha i lekko się uśmiecha.
- To prawda chyba minęło z siedem miesięcy, dobrze że ci nic nie jest Syn. Jednak interesuje mnie co to wszystko znaczy.
                 Pokazuje mi ruchem ręki wszystko co się tu niedawno znalazło. Szczerze to nie dziwę się, że o to się pyta.
- Potrzebowałam ciszy i spokoju, abym mogła znaleźć coś co mnie interesuje. A tu jest spokojnie. Nie wyrzucisz mnie prawda?
- Nie mogłabym. Pewnie jesteś głodna.
- Nie jestem. A jak już tu jestem to pójdę zobaczyć co z Naomi.
- Idź, ucieszy się o pewne. Miło Cię znowu widzieć.
- Ciebie też Call.
- Wiem.
                 Wychodzę z pokoju, a po chwili z tego dość dziwnego domu. Wciąż nie jestem przyzwyczajona, że ma taki niespotykany wygląd.
- Nao! Słyszysz mnie! To Ja Syntry!
                 Krzyczę aby usłyszała, choć wiem że nawet jeśli normalnie bym powiedziała też, by wiedziała o mojej obecności. W końcu to niezwykłe zwierze. Nie dziwi mnie że po sekundzie wynurza się z lasu który otacza to polanę i kieruje się w moją stronę. Robię to samo co ona idę w jej stronie. Bacznie mi się przygląda, do tego nie trzeba by geniuszem. Kucam gdy jestem wystarczająco blisko. Ona zaczyna wokół mnie krążyć i się przyglądać.
- Czego się boisz to ja? Nie poznajesz, chyba się obrazę.
                 Teatralnie udaję focha. Jak pamiętam zawsze, po tym do mnie podchodziła i delikatnie przykładała swój nos do mojego policzka. Tym razem jest tak samo. Uśmiecham się smutno. Tylko na taki mnie na razie stać. Zaczynam gładzić jej srebrne futro.
- Chciałabym się gdzieś z Tobą przejść, ale nie dzisiaj. Wybaczysz mi to prawda. Od naszego ostatniego spotkania trochę się zmieniło. Mój świat nie będzie taki jak wcześniej wiesz. Straciłam prawie wszystko co dla mnie ważne. Przynajmniej ty zostałaś cieszę się. 
                 Po moich policzkach zaczynają płynąć łzy.  To nie do pomyślenia, że teraz się rozklejam a na pogrzebie już nie. Jestem dziwnym człowiekiem. Przecieram łzy, lecz one i tak płyną dalej.
- Przepraszam że Cię martwię. Nic mi nie jest. Pójdę już.
                 Wilk odchodzi ode mnie. Patrzę się na nią i ona co jakiś czas na mnie. Wiem że mnie rozumie. Szybko wstaję i biegiem wracam do pokoju, który zajmuje się w tym miejscu. Byłam wręcz pewna, że jeśli zostanę rozpłaczę się już całkowicie. 
                 Gdy zamykam już drzwi za sobą, moje nogi są coraz słabsze. Wreszcie upadam na podłogę i zamykam swoją twarz w dłoniach. Daję wyrzucić z siebie wszystkie emocje, które mnie trapią w tej chwili. Nawet nie zdaję sobie sprawy, że za niedługo zasypiam.

Witam!
Z tej strony Syntry. Jak widzicie rozdział jest wcześniej niż powinien. Zamiast we wtorek jest w poniedziałek. Jest dla tego przyczyna. Prawdopodobnie nie będę miała znowu dostępu do internetu jakoś do soboty. Oczywiście będę się starać żeby gdzieś wejść. Ale to takie tam, pewnie was to nie interesuje. 
Już powoli kończy się historia z "przeszłości" - o ile tak można to nazwać. Sami się przekonacie dlaczego. Prawdopodobnie koniec tego aktu będzie w następnym rozdziale, przynajmniej tak mi się zdaje. A jeszcze jedno jak się podał rozdział? Na ile go oceniacie?
Pozdrawiam Syntry

2 komentarze:

  1. Rozdział jest bardzo dobry :D oby tak dalej ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Syntry, wybacz że nie było mnie długo, ale są wakacje są urlopy jest odpoczynek :) Dziś nadrobię całość, a kolejne opowiadania będę czytała w weekendy, więc czekaj na mnie w sobotę bądź niedzielę rano :) Rozdział baaaardzo ciekawy, bardzo brakowało mi Twoich opisów i wgl wszystkiego. Lecę czytać dalej, bardzo jestem ciekawa co będzie dalej. Hahhaa, w mojej wypowiedzi jest więcej bardzo, niż bardzo :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń