- Syntry, dobrze się czujesz?
Spojrzałam na kobietę, która siedziała przede mną zmęczonym wzrokiem. Nawet bez tego wiem, że na mnie patrzy.
- Tak nic mi nie jest.
Powiedziałam to co powiedziałam, ale byłam pewna że te słowa całkowicie inaczej zabrzmiały. Prawdą było to że w ogóle dobrze się nie czułam. Czułam się osłabiona i słaba. Ale nie chciałam przyznać przed sobą samą, że coś mi dolega.
- Mi to wygląda całkiem inaczej.
- To nic takiego. Po prostu jestem zmęczona.
- W takim razie choć zaprowadzę Cię do Twojego pokoju. Dasz radę sama iść?
- Oczywiście przecież nic mi nie jest.
W tej chwili czułam małą złość, że mi nie wierzy. Przecież lepiej wiem czy nic mi nie jest, choć często to ukrywałam dolegliwości przed sobą. Mimo to nie chciałam tego ukazywać.
Wciąż nie jestem przyzwyczajona do obecności innych ludzi, i że wtrącają się w moje życie. Chociaż ich o to nie prosiłam. Przedtem zawsze byłam sama. Jednak wszystko się zmieniło od kiedy znalazłam się w domostwie Jacka. Zaczęły mnie otaczać nowe osoby. Nawet spotkałam wroga, który z chęcią w tamtym czasie by mnie zabił. Ciekawe czy już wyjawił swojemu przywódcy, że wciąż żyje. Najwidoczniej tak już miało być.
Wstałam z krzesła, które do tej chwili zajmowałam. Powoli zaczęłam iść w stronę Call, która na mnie czekała opierając się o schody. Nie zwracałam uwagi, że z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej traciłam kontrolę nad ciałem a obraz mi się rozmazywał. Jedyne czego teraz potrzebuję to się przespać, aby powróciły mi siły. Niestety nawet nie udało mi się dotrzeć do pokoju. Z następnym krokiem obraz całkowicie zniknął a ja nie miałam panowania nad ciałem, które teraz opadało z bezsilności.
- Jest inaczej niż wcześniej...
To ostatnie słowa, które usłyszałam. Po nich nie było już nic. Jedynie cisza i ciemność.
***
Gdy obudziłam się na dworze już świeciło słońce. Musiałam najwidoczniej przespać trochę więcej niż całą noc.. Nie zastanawiałam się nad tym z byt długo, bo po co taką błahostką zawracać sobie głowy.
Powoli wstałam z jednoosobowego łóżka, po czym zaczęłam rozglądać się po pokoju. Nie było on za mały ani za duży. Znajdowało się z nim łóżko z którego niedawno wstałam, stolik z kanapą i komoda. Jednak bardziej zainteresowała mnie w nim jego druga część będąca pod gołym niebem. Wewnętrzny pokój z tym zewnętrznym łączyły się ale nie widziałam aby coś je dzieliło. Żadnych drzwi czy jednolitej szyby. Podeszłam bliżej utwierdzając się, że nic tam się nie znajduje.
Gdy wyszłam z zakrytej części pomieszczenia na zewnątrz otulił mnie przyjemny wiosenny wiatr, który był nadzwyczaj ciepły jak na tą porę roku.
- Widzę, że już wstałaś.
Odwróciłam się a tym samym zobaczyłam Call opierającą się o framugę drzwi. Na jej twarzy widniał delikatny promienny uśmiech.
- Tak niedawno.
- Cieszę się.
W tej samej chwili przypomniałam sobie jej słowa kiedy straciłam świadomość. Teraz mogłam ją o to zapytać. W końcu raz kozi śmierć.
- Jest inaczej niż wcześniej. Ty powiedziałaś te słowa. Możesz mi zdradzić o co z nimi chodziło?
Po jej wyglądzie mogłam wywnioskować, że wie o co chodzi. A cała sprawa będzie dłuższą wypowiedzią.
- Powinnam wtedy ugryźć się w język. Nie powinnam tego mówić.
- Czemu?
- Chodź zjemy śniadanie. Nie chcę aby mój gość umarł z głodu.
- Proszę nie zmieniaj tematu. Możesz mi powiedzieć, a wszystko co usłyszę zachowam dla siebie.
- Pierw zjemy.
Zabrzmiała bardzo poważnie, przez co postanawiałam zgodzić się na jej warunek. Ehh... najwidoczniej muszę poczekać na wyjaśnienie. Niechętnie ruszyłam z miejsca.
Po drodze panowała między nami cisza. Nie odważyłam się odezwać i przerwać milczenie. Miałam wrażenie, że jeśli to zrobię niczego się nie dowiem. Dlatego dalej szłam powstrzymując się od zabrania głosu. A może nawet tak jest lepiej, mogę przynajmniej wszystko przemyśleć o co chcę spytać dokładnie.
Kiedy dotarłyśmy na miejsce i zasiadłyśmy do niewielkiego sześcioosobowego stołu pożywienie czekało już na konsumpcję. Ciepłe bułki, masło, wędliny, ser, ogórek i pomidory. Oczywiście nie mogło też zabraknąć soku do picia. Z uprzejmości poczekałam aż pierwsza weźmie coś do jedzenia gospodyni domu. To taki zwyczaj, kiedy jesteś u kogoś kogo mało znasz zawsze mu ustępuj. To jest jego dom i jego zasady, trzeba się przyporządkować. Co prawda w domu Jacka nie przestrzegałam tego. ie musiałam, czułam się u niego swobodne. A tu nie wiem jak się zachować. Z chęcią nie przestrzegałabym, zasad, lecz nie chciałabym niczym urazić Call.
Wzięłam jedynie jedną bułkę z masłem, serem i pomidorem tyle mi wystarczy. Nie czułam jakiegoś wielkiego głodu. To śniadanie było dla mnie jedynie zwykłą rutyną. Nalałam sobie za o soku. Szczerze to nie wiem jaki jest jego smak, na razie.
Gdy szklanka była już wystarczająco pełna upiłam łyk cieczy. Okazało się, że jest on smaku brzoskwiniowego.
- Ostatnio jak u mnie byłaś pieczęć była w ogóle nie widoczna.
Ciszę przerwała Call. Jednak jej zdanie wytrąciło mnie z równowagi. W głowie pojawiło mi się tysiąc pytań typu skąd ona o niej wie. Czy kiedykolwiek ją widziała. Ile o niej wie i tym podobne.
- Teraz już jest.
- Powinnaś była ją pokazać Crow'owi. Zna się na tym.
- Nie miałam kiedy. A po za tym po co?
- Teraz już udajesz. Dobrze wiem ja i ty, że jeśli zajmie całe ciało znikniesz jakbyś nigdy nie istniała. A on zapewne dałby radę ją zdjąć, bez najmniejszego trudu. W końcu jest w nich mistrzem. A że jesteś jego córką pogłębia fakt, że bardziej by się przyłożył. Nie sądzisz?
- Cóż miałam o to poprosić, ale plany się zmieniły.
- Wiem opowiadałaś mi o tym kiedyś. Nie pamiętam zbyt dokładnie co się stało. Ale wciąż możesz to zmienić. Byle szybko. A teraz jeszcze coś zjedz.
- Sok mi w pewności wystarczy.
Znów nastała cisza, tyle że tym razem w ogóle nie była przyjemna. W powietrzu było czuć lekkie spięcie. Jednak ja wciąż musiałam czekać, choć tego nie lubię. Teraz nie mam na to wyjścia. Niestety aby czegoś się dowiedzieć muszę czekać.
Co jakiś czas piłam sok, który powoli mi się kończył. Nie odwracałam wzroku od kobiety. Wciąż bacznie jej się przyglądam, a jej jakby to nie przeszkadzało.
- Co chcesz wiedzieć.
- Najpierw chcę wiedzieć co te słowa oznaczały. Jest inaczej niż wcześniej
- Nie mogę powiedzieć.
- Czemu?
- Obiecałam Tobie samej, że tego nie zrobię. Nie opowiem Ci tego, bo zdaniem Twojej osoby i tak byś mi nie uwierzyła. Stwierdziłaś wtedy, że lepiej byłoby gdybym Ci pokazała co się stało.
- Kolejne pytanie. czemu Ty to wszystko pamiętasz a ja nie?
- Tak działa ta magia. Ja jej używam, więc to dla mnie normalne. Mogę ją wykorzystywać tylko wtedy kiedy jest to niezwykle potrzebne. A to, że inni nie pamiętają jest jej efektem, który jest potrzebny. Co by sobie pomyśleli inni gdybym inni się o tym dowiedzieli? Stałaby się pożądana przez wszystkich, a do tego nie można dopuścić. Jest zbyt niebezpieczna. Jedynie u zwierząt jest inaczej. Mogą zapomnieć co się stało, lecz zapachy które wtedy czuły zostają już dla nich. Taka zwierzęca natura. Przez to Naomi była taka ufna do Ciebie.
- Ile razy już się spotkałyśmy?
- Teraz będzie trzeci raz.
- Nie wierzę Ci.
- Jest tak jak mówiłaś, więc sama musisz to zobaczyć.
- Nie chcę.
- Nie masz wyboru, przepraszam.
- Za co?
- Zaraz sama się przekonasz. Powiedziałaś mi, że jeśli nie będziesz wierzyć w to co powiedziałam mogę użyć wszystkich środków, aby to zmienić. A jeszcze taki mały szczegół. Nie będziesz mogła nic zrobić czy też zmienić w ty co zobaczysz. Będziesz czuć to to wtedy przeżywałaś. Każdy ból, myśl i emocje. Wszystko do Ciebie wróci, tyle że nie wiem z jaką siłą. To tyle co miałam powiedzieć. Teraz zamknij oczy i szybko wracaj.
Mimo że nie chciałam tego robić powieki same mi się zamykały. Jak na rozkaz. Nie mogłam nawet siłą woli tego powstrzymać. Wreszcie poddałam się temu i zapanowała ciemność. Po chwili wszystko ustąpiło jakby nic się nie stało. Lecz gdy otworzyłam oczy zamiast wnętrza drzewa, które pełniło funkcję domy zobaczyłam pomieszczenia. Na jego ścianach wisiały półki z książkami. A ja stałam po środku nie wiedząc o co chodzi...
Powoli wstałam z jednoosobowego łóżka, po czym zaczęłam rozglądać się po pokoju. Nie było on za mały ani za duży. Znajdowało się z nim łóżko z którego niedawno wstałam, stolik z kanapą i komoda. Jednak bardziej zainteresowała mnie w nim jego druga część będąca pod gołym niebem. Wewnętrzny pokój z tym zewnętrznym łączyły się ale nie widziałam aby coś je dzieliło. Żadnych drzwi czy jednolitej szyby. Podeszłam bliżej utwierdzając się, że nic tam się nie znajduje.
Gdy wyszłam z zakrytej części pomieszczenia na zewnątrz otulił mnie przyjemny wiosenny wiatr, który był nadzwyczaj ciepły jak na tą porę roku.
- Widzę, że już wstałaś.
Odwróciłam się a tym samym zobaczyłam Call opierającą się o framugę drzwi. Na jej twarzy widniał delikatny promienny uśmiech.
- Tak niedawno.
- Cieszę się.
W tej samej chwili przypomniałam sobie jej słowa kiedy straciłam świadomość. Teraz mogłam ją o to zapytać. W końcu raz kozi śmierć.
- Jest inaczej niż wcześniej. Ty powiedziałaś te słowa. Możesz mi zdradzić o co z nimi chodziło?
Po jej wyglądzie mogłam wywnioskować, że wie o co chodzi. A cała sprawa będzie dłuższą wypowiedzią.
- Powinnam wtedy ugryźć się w język. Nie powinnam tego mówić.
- Czemu?
- Chodź zjemy śniadanie. Nie chcę aby mój gość umarł z głodu.
- Proszę nie zmieniaj tematu. Możesz mi powiedzieć, a wszystko co usłyszę zachowam dla siebie.
- Pierw zjemy.
Zabrzmiała bardzo poważnie, przez co postanawiałam zgodzić się na jej warunek. Ehh... najwidoczniej muszę poczekać na wyjaśnienie. Niechętnie ruszyłam z miejsca.
Po drodze panowała między nami cisza. Nie odważyłam się odezwać i przerwać milczenie. Miałam wrażenie, że jeśli to zrobię niczego się nie dowiem. Dlatego dalej szłam powstrzymując się od zabrania głosu. A może nawet tak jest lepiej, mogę przynajmniej wszystko przemyśleć o co chcę spytać dokładnie.
Kiedy dotarłyśmy na miejsce i zasiadłyśmy do niewielkiego sześcioosobowego stołu pożywienie czekało już na konsumpcję. Ciepłe bułki, masło, wędliny, ser, ogórek i pomidory. Oczywiście nie mogło też zabraknąć soku do picia. Z uprzejmości poczekałam aż pierwsza weźmie coś do jedzenia gospodyni domu. To taki zwyczaj, kiedy jesteś u kogoś kogo mało znasz zawsze mu ustępuj. To jest jego dom i jego zasady, trzeba się przyporządkować. Co prawda w domu Jacka nie przestrzegałam tego. ie musiałam, czułam się u niego swobodne. A tu nie wiem jak się zachować. Z chęcią nie przestrzegałabym, zasad, lecz nie chciałabym niczym urazić Call.
Wzięłam jedynie jedną bułkę z masłem, serem i pomidorem tyle mi wystarczy. Nie czułam jakiegoś wielkiego głodu. To śniadanie było dla mnie jedynie zwykłą rutyną. Nalałam sobie za o soku. Szczerze to nie wiem jaki jest jego smak, na razie.
Gdy szklanka była już wystarczająco pełna upiłam łyk cieczy. Okazało się, że jest on smaku brzoskwiniowego.
- Ostatnio jak u mnie byłaś pieczęć była w ogóle nie widoczna.
Ciszę przerwała Call. Jednak jej zdanie wytrąciło mnie z równowagi. W głowie pojawiło mi się tysiąc pytań typu skąd ona o niej wie. Czy kiedykolwiek ją widziała. Ile o niej wie i tym podobne.
- Teraz już jest.
- Powinnaś była ją pokazać Crow'owi. Zna się na tym.
- Nie miałam kiedy. A po za tym po co?
- Teraz już udajesz. Dobrze wiem ja i ty, że jeśli zajmie całe ciało znikniesz jakbyś nigdy nie istniała. A on zapewne dałby radę ją zdjąć, bez najmniejszego trudu. W końcu jest w nich mistrzem. A że jesteś jego córką pogłębia fakt, że bardziej by się przyłożył. Nie sądzisz?
- Cóż miałam o to poprosić, ale plany się zmieniły.
- Wiem opowiadałaś mi o tym kiedyś. Nie pamiętam zbyt dokładnie co się stało. Ale wciąż możesz to zmienić. Byle szybko. A teraz jeszcze coś zjedz.
- Sok mi w pewności wystarczy.
Znów nastała cisza, tyle że tym razem w ogóle nie była przyjemna. W powietrzu było czuć lekkie spięcie. Jednak ja wciąż musiałam czekać, choć tego nie lubię. Teraz nie mam na to wyjścia. Niestety aby czegoś się dowiedzieć muszę czekać.
Co jakiś czas piłam sok, który powoli mi się kończył. Nie odwracałam wzroku od kobiety. Wciąż bacznie jej się przyglądam, a jej jakby to nie przeszkadzało.
- Co chcesz wiedzieć.
- Najpierw chcę wiedzieć co te słowa oznaczały. Jest inaczej niż wcześniej
- Nie mogę powiedzieć.
- Czemu?
- Obiecałam Tobie samej, że tego nie zrobię. Nie opowiem Ci tego, bo zdaniem Twojej osoby i tak byś mi nie uwierzyła. Stwierdziłaś wtedy, że lepiej byłoby gdybym Ci pokazała co się stało.
- Kolejne pytanie. czemu Ty to wszystko pamiętasz a ja nie?
- Tak działa ta magia. Ja jej używam, więc to dla mnie normalne. Mogę ją wykorzystywać tylko wtedy kiedy jest to niezwykle potrzebne. A to, że inni nie pamiętają jest jej efektem, który jest potrzebny. Co by sobie pomyśleli inni gdybym inni się o tym dowiedzieli? Stałaby się pożądana przez wszystkich, a do tego nie można dopuścić. Jest zbyt niebezpieczna. Jedynie u zwierząt jest inaczej. Mogą zapomnieć co się stało, lecz zapachy które wtedy czuły zostają już dla nich. Taka zwierzęca natura. Przez to Naomi była taka ufna do Ciebie.
- Ile razy już się spotkałyśmy?
- Teraz będzie trzeci raz.
- Nie wierzę Ci.
- Jest tak jak mówiłaś, więc sama musisz to zobaczyć.
- Nie chcę.
- Nie masz wyboru, przepraszam.
- Za co?
- Zaraz sama się przekonasz. Powiedziałaś mi, że jeśli nie będziesz wierzyć w to co powiedziałam mogę użyć wszystkich środków, aby to zmienić. A jeszcze taki mały szczegół. Nie będziesz mogła nic zrobić czy też zmienić w ty co zobaczysz. Będziesz czuć to to wtedy przeżywałaś. Każdy ból, myśl i emocje. Wszystko do Ciebie wróci, tyle że nie wiem z jaką siłą. To tyle co miałam powiedzieć. Teraz zamknij oczy i szybko wracaj.
Mimo że nie chciałam tego robić powieki same mi się zamykały. Jak na rozkaz. Nie mogłam nawet siłą woli tego powstrzymać. Wreszcie poddałam się temu i zapanowała ciemność. Po chwili wszystko ustąpiło jakby nic się nie stało. Lecz gdy otworzyłam oczy zamiast wnętrza drzewa, które pełniło funkcję domy zobaczyłam pomieszczenia. Na jego ścianach wisiały półki z książkami. A ja stałam po środku nie wiedząc o co chodzi...
Witam.
Jak tam u was wakacyjna pogoda. U mnie niestety pada i jest chłodno. Ale za to mam nadzieję, że wam dopisuje pogoda.
Rozdział miał być dłuższy, ale stwierdziłam że na tym dzisiaj skończę. Mogę Wam zdradzić za to, że pojawi się wyjaśnienie pewnego fragmentu. Zgadnijcie jaki.
A jeszcze co do rozdziałów. Wiem, że piszę je krótkie ale taki jest. Ehh jakby to nazwać. O to taki jakby mój "styl rozdziału".
Dziękuje za uwagę :)
Pozdrawiam Syntry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz