Jego masywna łapa niebezpiecznie szybko zbliżała się do mnie. Niby miałam wybór: magia lub refleks. Jednakże na namysł było zbyt mało czasu. W ostatniej chwili odsunęłam się od ataku. Niestety lecz pazury niedźwiedzia były za długie i rozcięły moją skuję na brzuchu. Z ran zaczęła sączyć się krew, która barwiła bluzę na nowy odcień. Momentalnie złapałam się w miejscu gdzie przecięto mi skórę. Jednak nie sprawiało mi to bólu. W ogóle go nie czułam jakby nie istniał. Lecz razy były prawdziwe, czułam jak pomiędzy palcami płynie jeszcze ciepła ciecz.
Wilk za mną nie czekał co się ze mną stanie. Szybko wyminął moją osobę i rzucił się ku odsłoniętemu bokowi niedźwiedzia. Ten obrócił się opadając na cztery łapy. Po czym niespodziewanie zaatakował wcześniejszego napastnika. Jednak srebrny wilk był od niego o wiele szybszy. Uchylił się przed jego szarżą. Za każdym razem unikał ciosów. Za każdym razem atakujący był za wolny, a przeciwnik wykorzystywał to. Ponownie skoczył i wbił się w jedną z jego łap po czym wyrwał kawałek jego skóry.
Teraz wilk powoli się skradał przy ziemi, okrążając wielkie zwierzę. Oczy niedźwiedzia śledziły każdy wykonany ruch. Tym razem dało się w nim zauważyć coś jeszcze. Wahanie, narastający strach. Wilk zawył donośnie i pokazał kły. Przeciwnik natomiast odwrócił się i swoim krokiem powrócił stamtąd skąd przyczłapał się.
Jak gdyby nigdy nic srebrne zwierzę zaczęło odchodzić z miejsca. Patrzyłam na nie z zafascynowaniem.
Nie mogę stracić go z oczu.
Zaczęłam iść jeszcze zanim zdałam sobie sprawę, że podjęłam już decyzję.
Powoli zbliżała się noc. Słońce zmieniało barwy chowając się za horyzontem a z drugiej strony zaczynał się pojawiać księżyc, który co jakiś czas zostawał zasłonięty przez chmury.
Czworonóg spojrzał w tył wciąż stojąc. Dzięki czemu mogłam choć trochę się zbliżyć.Niestety nie całkowicie. Kiedy byłam niedaleko może jakieś z trzy, cztery korki znów ruszy z miejsca.
Jego zachowanie tego wcześniejszego. Teraz spokojny i opanowany. Samo to, że mnie prowadził było czymś innym. Sprawdzał czy aby nie jestem za daleko lub czy przypadkiem nie zgubiłam się. Jednym słowem stał się opiekuńczy.
W oddali jeszcze za kilkunastoma drzewami mogę już ujrzeć jakby polanę a na środku niej rosnące prawdopodobnie stare drzewo otoczone przez wodny krąg.
Tuż przy samym końcu krawędzi lasu prowadzące mnie zwierzę skręciło, po czym stanęło w bezpiecznej odległości. Nie wiedziałam o co chodzi, więc także się zatrzymałam. Ale zwierzę pokazując swoim łbem dawało mi jasno do zrozumienia abym poszła naprzód.
Chcąc zobaczyć co się stanie ponownie ruszyłam ale tym razem w stronę drzewa. Gdy byłam już na łące mogłam stwierdzić, że rosnącym tutaj drzewem był niezwykle stary dąb. Niczym jakby był centrum tego miejsca. Zauważyłam także że miał dziurę w pniu, która przypominała mi wręcz wejście do środka.
- Tu nie wolno przebywać!
Głośny krzyk chyba kobiecy sprawił, że cofnęłam się kilka kroków w tył. Przy tym niechcący plątałam sobie nogi, co spowodowało, że się przewróciłam.
Ze środka konaru zaczęła wyłaniać się postać. Gdy ostatnie promienie zachodzącego słońca zaczęły ją ukazywać upewniłam się, że była to kobieta. Na wygląd mogła mieć około trzydziestu lat no może trochę więcej, prawdopodobnie mogła być w tym samym wieku co Octavia.
Kobieta nie ważne ile miała wiosen była piękna, nawet ja muszę to przyznać. Wysoka, zadbana i do tego zgrabna. Ubrana w przewiewną białą sukienkę, na lewej ręce miała dość oryginalną bransoletkę. O ile w ogóle można to tak nazwać. Wokół jej ręki była jakby owinięta taka cienka gałąź z której wydostawały się liście, i pąki małych kremowych kwiatów.
Podchodziła coraz bliżej mojej osoby. Bacznie obserwowała każdy mój ruch jakby nie ufała mnie. W końcu w ogóle mnie nie zna, więc nie wie czego się spodziewać.
- Kim jesteś?
Kucnęła przede mną wpatrując się w moje oczy jakby chciała się z nich wszystkiego dowiedzieć.
- Syn...
- Nie musisz już mówić, wiem jak masz na imię Syntry. Call, jestem Call. - Wyciągnęła do mnie rękę, którą niepewnie uchwyciłam. - Nie wolno tu wchodzić bez mojej zgody. A ty złamałaś zasady.
- Więc jesteś strażniczką tego lasu. Przykro mi ale, nie przeszkadza mi to całkowicie.
- Więc po co tu przyszłaś?
- Miałam powód.
- Jaki?
- Czy to przesłuchanie? Przepraszam ale to moja własna sprawa.
- I tak się dowiem, więc nie utrudniaj mi tego.
- Niczego nie utrudniam.
Odparłam oburzona zachowaniem dopiero co poznanej osoby. Ta jakby mnie nie słyszała złapała moją rękę i przyciągnęła do siebie.
- Flos veritatem. *
W tym samym momencie kwiaty na jej ręce otworzyły się. Po czym pojawił się pyłek, który delikatnie dmuchnęła w moją stronę. Przez niego delikatnie się zachłysnęłam, przez co zaczęłam kaszleć do puki mi nie przeszło.
Momentalnie poczułam jakbym mogła wszystko powiedzieć. Nieważne co. Nawet te rzeczy, które chciałabym najchętniej zataić przed całym światem.
- Pytam się po raz drugi, po co tu przyszłaś?
- Musiałam wszystko przemyśleć co stało się w moim życiu przez te kilka dni wstecz. Do tego potrzebowałam cichego miejsca jak to.
- Co się stało?
- Przeżyłam, odnalazłam rodziców. Wszystko to co sądziłam, chciałam w jednej się zmieniło.
- Więc czemu tu jesteś a nie z nimi?
- Uciekłam po niecałej połowie dnia od tego co się obudziłam. Miałam wrażenie, że wszyscy coś przede mną ukrywają.
- A wiesz co?
- Nie chcieli mi powiedzieć a tym, myśleli że na razie tak będzie lepiej ale jeszcze chyba coś oprócz tego.
- Może chcieli abyś się do nich aklimatyzowała, aby nie by dla Ciebie jak grom z jasnego nieba.
- Możliwe.
- Dziękuje, już wiem to co chciałam. Finem **
Wtedy kiedy usłyszałam to ostatnie słowo momentalnie jakbym się obudziła z głębokiego snu. Niby pamiętam co się stało, ale jak przez mgłę. Tym całym zajściem byłam niezwykle zdezorientowanie. Nie wiem już co myśleć o tej kobiecie. Czy to przyjaciel czy też wróg?
Nie rozumiałam też jak mogłam jej to wszystko powiedzieć, to co chciała choć kilak minut temu nie chciałam. Czułam wtedy że muszę to zrobić. Tak jakbym była pod wpływem nieznanej mi magii.
- Co się stało przed chwilę?
Osoba przede mną uśmiechnęła się jakby zadowolona z siebie. Zaczęła wstawać, po czym iść w stronę drzewa z którego wyszła. Kilka chwil potem jeszcze na chwilę się zatrzymała i odwróciła.
- Możesz jednak tu zostać przez pewien czas.
- Czemu zmieniłaś zdanie?
Wydawała się jakby już nie usłyszała tego co mówiłam. Trwała chyba w swoim własnym świecie.
- Muszę Ci coś pokazać. Przed tym jednak kilka dni. Powinnam przygotować potrzebne przedmioty. A Naomi się Tobą zajmie do tego czasu.
- Naomi?
- Strażniczka..
- Kto?
- Srebrny wilk, który Cię tu przyprowadził. To Naomi. Ostrzegam ona nie jest zwykła jak inne zwierzęta. Ehh... nigdy przedtem nie zbliżała się do człowieka a co dopiero aby s go pilnować. No, no chyba wreszcie dorosła do swojej roli w tej całej historii. Najwidoczniej coś w Tobie musi być. Szczerze to nie dziwię się.
Czemu wciąż mi się wydaje, że ludzie wokół mnie wiedzą o mnie samej o wiele więcej. Czy to nie dziwne? Tak i to bardzo. Sama na swój temat powinnam wiedzieć jak najwięcej. A zamiast tego jest całkowicie inaczej. To ktoś inny więcej o mojej postaci.
- Nie wiem o co pani chodzi.
- Młoda damo wszystko w swoim czasie. Musisz teraz cierpliwie czekać a odpowiedź przyjdzie do Ciebie sama panno Black.
- Skąd?
- Widzę i wiem. Jesteś podobna bardzo do swojej matki, prawie jak dwie krople wody oprócz tych oczu. Dałabym się kiedyś zabić dla ich właściciela.
- Znała ją pani? Octavię?
- Oczywiście, chodziłyśmy razem do jednej klasy.
- Jaka była?
- Sama powinnaś ją o to zapytać.
- Może kiedyś.
- Twoja decyzja. Naomi! - W tej samej chwili kiedy wypowiedziała to imię z lasu wyłonił się ten sam wilk z wcześniej. - To jest srebrna wilczyca Naomi.
- Mogę ją dotknąć?
- Jeśli ci na to pozwoli. Nao zajmij się naszym gościem przez jakiś czas. Ja muszę na razie was opuścić.
Jak powiedziała tak zrobiła. Po chwili już jej nie było. Zostałyśmy już tylko same.
Bacznie spoglądając na siebie czekając na jeden najmniejszy ruch.
Zbliżyłam się do zwierzęcia, choć kiedy byłam dwa może trzy kroki od niej ruszała się w tył o swój jeden.
- Mogę Cię dotknąć?
Spytałam błagalnie choć wiedziałam, że odpowiedź będzie całkowicie inna niż chciałabym. Jakie było moje zdziwienie kiedy wilczyca sama z siebie do mnie podeszła i włożyła swoją głowę pod moją rękę. Powoli zaczęłam kucać, aby niepotrzebnie ją przestraszyć.
Kiedy byłam już w tej pozycji, której chciałam. Zaczęłam powoli ją głaskać. Za każdym razem kiedy mi się udawało moje szczęście rosło. Co było wręcz zauważalne na mojej rozpromienionej twarzy z zachwytu.
* Kwiatowa prawda
** Koniec
Witam!
Dziękuje za przeczytanie tego jak i innych rozdziałów. Mam nadzieję, że się podobało. A teraz może coś luźniejszego? O właśnie jak tam wakacje mijają moim drogim czytelnikom? Wyjechaliście już gdzieś czy może planujecie? A jeszcze takie małe podziękowanie za kontakt z niektórymi osobami ze mną. Cieszy mnie to niezmiernie, więc jeśli ktoś jeszcze chce się ze mną skontaktować proszę się nie bać. Nie gryzę.
Pozdrawiam Syntry
Troszkę krótki ale fajny :D
OdpowiedzUsuńCześć.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ze komentuję dopiero dziś no, ale nie miałam jak wcześniej tego zrobić. :)
Opowiadanie bardzo ciekawe i jak zauważyłam dłuższe niż pozostałe.Postaram się teraz napisać długi komentarz, bo wiem jaka to frajda dla autorki czytać długaśną opinię o swojej pracy. Teraz gdy jestem an bieżąco mogę sobie na to pozwolić. Na wstępie przepraszam za wszystkie moje krótkie komentarze pod poprzednimi postami, ale po prostu musiałam jak najszybciej nadrobić zaległości :) No dobra, teraz już koniec z głupimi tłumaczeniami, czas opowiedzieć co mi się podobało i co mi się podobało :)
Przesłodka ostania scena w której głaskana jest Naomi. Ja jako zwierze nie wiem czy dałabym się pogłaskać właściwie nieznajomej osobie, no ale widać tak miało być :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny! ;*
http://vampireandmillionaire.blogspot.com/