Powoli zrywał się delikatny wiatr, który tym samym wprawia drzewa w ruch a ich liście szumią w rytm melodii jedynie im znanym. Nie przeszkadza mi to. Przynajmniej nie ma pustej ciszy. Szczerze w takim otoczeniu mogłabym leżeć godzinami. Mogłabym to powiedzieć ale teraz powoli zaczyna mi to przeszkadzać. Od tygodnia nie mam co robić. Spędzam czas przeważnie nie robiąc nic godnego uwagi. Jedynie zaszywam się w pokoju czytając obszerne tomy ksiąg, które przysłałam. Drugim wyjściem jest spędzanie czasu na świeżym powietrzu wraz z wilczycą. No zdarzy się też czasem, że teleportuje się na cmentarz i tam po przebywam.
Ostatnio
uprzątnęłam niepotrzebne kwiaty, które zdążyły już wyschnąć.
Zapaliłam ponownie świeczki, które już zgasły. Jednak mimo tego, że
będę miała możliwość spotkania ponownie z nimi czuję się
samotna. Bardzo samotna. Wiem też, że zawsze mogę wygadać się
Call ale to nie to samo. To coś innego. Nie umiem określić
dokładnie co to jest.
Z
drugiej strony już nie chcę tak bardzo się narzucać Call. Robi
dla mnie bardzo dużo, wręcz za dużo. Mimo niechęci na początku zgodziła się mi się pomóc dla świętego spokoju jak stwierdziła. Wiedziała jakie mogą być konsekwencje, ale zgodziła się. A tym samym jej osobisty wolny
czas całkowicie zmalał, nie on zniknął. Teraz całymi dniami
siedzi w jednym pokoju robiąc jakieś eliksiry, spisując notatki. Nawet proponowałam jej pomóc, ale stwierdziła, że zrobi
to sama a ja nie mogę się wtrącać. Nic jej wtedy nie
odpowiedział, zwyczajnie wyszłam bez słowa zostawiając ją samą
w pokoju.
Wtedy kiedy to powiedziała poczułam złość a także bezsilność, że nic nie mogę zrobić. Jednak przełknęłam to. W końcu ona tak chciała, a ja jako gość powinnam się podporządkować. Tak zrobiłam, choć całkowicie nie było to w moim stylu, więc zaczęłam szukać zajęcia. Sama nie wiedziałam co nim może być. Szukałam dniami. Jednak nic nie znalazłam i wreszcie zrezygnowałam. Zaczęłam ograniczać godziny na czytaniu książek, aby te mnie pochłonęły. Niestety nawet to w końcu mi się znudziło.
Później zaczęłam spędzać czas na dworze przeważnie z Nao. Ta pokazała mi niektóre rzeczy które można tu znaleźć. Od rzadkich leczniczych ziół, po takie jak staw z delikatnym wodospadem nad którym teraz leżymy. Miejsca były przyjemne do przebywania ale brakowało tutaj czegoś. Zawsze cicho i spokojnie, nikt nie przeszkadzał. Na początku było to miłe, ale z czasem stawało się coraz bardziej upierdliwe. Nic się nie działo, nikogo nie było ani nic nie przeszkadzało. Dla niektórych byłby to raj jednak nie dla mnie. Wolałam miejsca gdzie dzieje się dużo różności.
Przez te dni chyba najbardziej odczułam samotność i tęsknotę za fortepianem. Wcześniej nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tak mi tego brakuje. Ostatni raz grałam u Jack'a. Wtedy napełniło mnie szczęście. Nawet nie wiedziałam, że wszedł do pokoju.
Uśmiechnęłam się pod nosem i podniosłam się do pozycji siedzącej. Nigdy bym nie sądziła, że wspomnienia mogą być takie kojące. Nie, choć i tak też można je nazwać. Bardziej sądzę, że miłe. Tak to odpowiednie stwierdzenie.
Spojrzałam w niebo, które powoli zaczynało ciemnieć. Westchnęłam. Powinnam już wracać, przynajmniej zajrzeć do jadalni. Mimo tego, że wiem, że kolacja już dawno się skończyła. Nawet nie miałabym ochoty jej jeść. Powoli się podniosłam, po czym spojrzałam na wciąż śpiącą Naomi. Była taka słodka, nie mogłam się oprzeć jej pogłaskać, więc uklęknęłam i to zrobiłam.
- Nao będę już się zbierać. Późno się robi.
Wilk jak na zawołanie otworzył oczy i podniósł się na czterech łapach. Ja zrobiłam to samo. Po chwili szłam wolnym krokiem a wilczyca odprowadzała mnie. Znów panowała cisza, przez to że wiatr zniknął.
Przez te dni chyba najbardziej odczułam samotność i tęsknotę za fortepianem. Wcześniej nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tak mi tego brakuje. Ostatni raz grałam u Jack'a. Wtedy napełniło mnie szczęście. Nawet nie wiedziałam, że wszedł do pokoju.
Uśmiechnęłam się pod nosem i podniosłam się do pozycji siedzącej. Nigdy bym nie sądziła, że wspomnienia mogą być takie kojące. Nie, choć i tak też można je nazwać. Bardziej sądzę, że miłe. Tak to odpowiednie stwierdzenie.
Spojrzałam w niebo, które powoli zaczynało ciemnieć. Westchnęłam. Powinnam już wracać, przynajmniej zajrzeć do jadalni. Mimo tego, że wiem, że kolacja już dawno się skończyła. Nawet nie miałabym ochoty jej jeść. Powoli się podniosłam, po czym spojrzałam na wciąż śpiącą Naomi. Była taka słodka, nie mogłam się oprzeć jej pogłaskać, więc uklęknęłam i to zrobiłam.
- Nao będę już się zbierać. Późno się robi.
Wilk jak na zawołanie otworzył oczy i podniósł się na czterech łapach. Ja zrobiłam to samo. Po chwili szłam wolnym krokiem a wilczyca odprowadzała mnie. Znów panowała cisza, przez to że wiatr zniknął.
***
Wychyliłam głowę aby spojrzeć czy ktoś jest w środku pokoju. Tak jak sądziłam był, dlatego weszłam cała. Od razu czując na sobie wzrok.
- Późno wróciłaś a ja czekałam od dobrych kilku minut.
- Nie musiałaś Call.
- Musiałam.
- Czyli coś się stało? Coś złego?
- Nie skądże, czemu od razu takie myśli? Nawet nie odpowiadaj.
- Więc co się stało?
Dopytywałam się. Ta niewiedza coraz bardziej zżerała mnie od środka a ja chciałam wiedzieć.Tak bardzo nie lubię gdy czegoś nie wiem. Wtedy za wszelką ceną muszę się tego dowiedzieć.
- Wciąż jesteś pewna, że chcesz wrócić wstecz?
- Tak, oczywiście. W związku z tym nie zmienię zdania.
- Na sto procent?
- Nawet na tysiąc.
- No niestety. - Westchnęła. - Skoro tak bardzo chcesz, chciałam powiedzieć że skończyłam wszystko co było potrzebne do tego.
- Naprawdę?
- Tak.
- Więc kiedy mogę się cofnąć?
- Mogłabyś nawet dzisiaj.
- Mogę?
- Nie, nie dzisiaj. Jutro z rana będę mogła to zrobić. - Wstała i zaczęła iść w stronę drzwi. - Pierw muszę odpocząć i tobie też radzę to zrobić.
Szybkim krokiem do niej podeszłam i przytuliłam. Jestem jej tak bardzo wdzięczna. Nie umiem nawet jak bardzo. To... To jakby moje spełnienie marzeń.
- Dziękuje.
- Nie masz za co. Teraz idź, chcę iść już spać.
- Na pewno?
- Tak. Dobranoc.
- Dobranoc.
Chwilę później zniknęła za ścianą. Sama też udałam się do pokoju ze szczerym uśmiechem na twarzy. Tak bardzo się ciesze z tego co będzie. Wreszcie może wszystko mi się uda ułożyć. Może wreszcie wrócę i będę na właściwym miejscu. Do tego dzieli mnie już tylko jedna noc.
Gdy znalazłam się w pomieszczeniu od razu rzuciłam simę na łóżko. Miałam ochotę krzyczeć na całe gardło ze szczęścia. Nigdy przenigdy nie odwdzięczę się Call za to co robi. Będę jej dłużna całe życie.
***
Gdy wstała na dworze świeciło już słońce. Szybko wstałam nie chciałam się wylegiwać. To wreszcie dzisiaj. Szybko zabrałam pierwszą lepszą sukienkę i prawie biegiem wpadłam do łazienki na szybki prysznic. Po którym zeszłam do jadalni aby coś zjeść. Tam tak samo jak wczoraj siedziała Call.
- Wyspałaś się?
- Jak nigdy. - Powiedziałam szczęśliwa. - A ty?
- Całkiem dobrze. Wciąż jesteś pewna tego co chcesz zrobić?
- Tak i to bardzo.
- Niech będzie. Jedz szybko i choć.
Zabrałam się za jedzenie a gdy skończyłam kobieta wstała. Ruchem ręki wskazała abym poszła za nią.
Witam.
Tak wiem rozdział strasznie, krótki. Przepraszam. Wybaczycie mi? Mam nadzieje, że tak. Ostatnio zauważyłam, że coraz więcej osób mnie opuszcza na tym blogu. Chyba przestane go pisać - przynajmniej takie miałam myśli ostatnimi dniami, Ale. Właśnie ale tek nie zrobię. Ze względu na jedną osobę i ta osoba powinna być z siebie dumna. Chodzi mi tu o Panią Anonimową. Jak dobrze pamiętam Panią Ole. Jeśli źle zapamiętałam upomnij mnie, bo nie jestem pewna. Chyba jako jedyna wchodzi tutaj i komentuje pod rozdziałami jako jedyna osoba. Dzięki, przynajmniej ktoś został.
Pozdrawiam Syntry