wtorek, 3 marca 2015

2. Nie martw się...

                Ciepło... wpadające promienie słońca przez okno przynosiły delikatne ciepło. Było mi wygodnie. Leżałam i wpatrywałam się w sufit zastanawiając się nad słowami, które mi powiedziała kiedyś pewna osoba "nie powinnaś żyć, jesteś przeszkodą", ale w czym przeszkodą i czemu mam niby nie żyć. Przecież sama nie wiem nic o sobie, zostałam wychowana jedynie dzięki dobroci ludzi. Choć nie zawsze było łatwo parłam naprzód, każdą przeszkodę da się wyminąć. Skrzypienie, drzwi się otwarły.
-Ile będziesz się wylegiwać? Wstawaj! Pan nie będzie czekał wieczności na Ciebie. Przyniosłem ubrania powinny pasować.
                Nawet nie zauważyłam kto to mówił, gdy tylko odwróciłam głowę nie było śladu istnienia. Nie chcę wstawać choć wiem, że muszę. Leniwie ześlizgnęłam się z łóżka. Wciąż byłam w tym samym pokoju tyle, że widziałam wiele więcej. Był duży o ile tak można go nazwać, ściany miał barwy szarej z elementami czarnego. Ogromne łóżko, z którego wstałam a przy nim fotel. Na prawej ścianie ode mnie znajdowało się duże drewniane biurko, naprzeciw niego komoda. A przede mną dwa duże okna a po środku nich kanapa taka sama jak fotel koło łóżka a jeszcze był stolik. Zerknęłam jeszcze raz w miejsce z którego usłyszałam głos, na fotelu została położona piękna czarna sukienka bez ramiączek z błękitnym paskiem. Wydawała się droga, ile kosztowała? Była specjalnie dla mnie? Nie, nie rozpraszaj się musisz szybko się wybrać i pójść porozmawiać z tym mężczyzną z wczoraj. Choć całkiem nie wiem gdzie mogę go znaleźć. Nałożyłam sukienkę, pasowała jak ulał, była bardziej puszysta na dole niż się spodziewałam. Sądzę jednak, że nawet dobrze w niej wyglądam. Rozpuściłam włosy, mogłam iść. Powoli otworzyłam drzwi zerkając czy nikt nie idzie, sama nie wiem czego się obawiałam. Moim oczom ukazał się długi korytarz z dużą ilością drzwi, a na końcu znajdowały się schody. Zaczęłam do nich iść, co jakiś czas zerkając za siebie. Czułam, że zapomniałam o czymś ważnym, bardzo ważnym, o czymś z czym się nie roztaję a jest tylko jedna taka rzecz. Moja bransoletka jedyna pamiątka po rodzicach... Miała tylko jedno miejsce na mojej ręce, nigdy jej nie zdejmuję, więc czemu czuję, że mi jej brakuje? Zerknęłam za prawą dłoń, intuicja mnie nie myliła - brakowało jej. Nie myśląc o niczym zaczęłam biec z powrotem do pokoju, otwierając drzwi jak huragan po czym rozwalając wszystko co znajdowało się wokół mnie. Nigdzie jej nie było. Opadłam z bezsilności, powoli łzy zaczęły napływać mi do oczy. Gdzie ona może być? Nie mogłam jej zgubić! To jedyna rzecz, która była dla mnie cenna... przeszukałam cały pokój, brak śladów. Tylko jedna osoba mogła ją mieć, bez zastanowienia postanowiłam ją znaleźć. Wybiegłam, po czym otwierałam kolejne drzwi każdy pokój był urządzony tak samo ale nie miały w sobie żywej duszy. Zbiegłam z schodów,  stałam teraz tuż pod nimi rozglądając się niecierpliwie. Gdzie powinnam najpierw pójść, wybrałam pierwsze drzwi na prawej ścianie, Otworzyłam je, moim oczom ukazała się wielka sala gdzie na środku stał wielki drewniany stół z krzesłami.
-O nareszcie jesteś, nie mogłem się Ciebie doczekać. Siadaj.
-Znalazłam Cię! Czy nie zabrałeś mojej bransoletki?
-Jakiej?
-Czarna bransoletka z niebieskim kwiatem i czarną literą :B".
-Ah... tak, pamiętam gdzieś ją schowałem. Stwierdziłem, że jest niepotrzebna.
-Niepotrzebna! Co ty nie powiesz! Oddaj mi ją!
-Nie unoś się tak, ochłoń. Siadaj, zjedz i później ją Ci oddam.
-Obiecujesz?
-Tak. - Odetchnęłam z ulgą, nie zgubiłam jej. Dostanę ją z powrotem, usiadłam na nakrytym miejscu, tuż przy mężczyźnie. -  Jest aż tak ważna?
-Bardzo to moja jedyna pamiątkach po rodzicach.
-Panienko, czyżbyś ich nie posiadała?
-Nie jestem panienką! Nazywam się Syntry! Tak, nigdy nie miałam szczęścia ich spotkać.
-Syntry?
-Tak Syntry, co w tym dziwnego?
-Nic takiego, to imię nie należy do najpopularniejszych można by rzec, że jest nieznane. Znałem tylko jedną osobę, która take nosiła. Uprzedzając twoje pytanie, nie żyje została zabita i jest to ta sama osoba, o której mówiłem wczoraj.
-Czemu?
-Można powiedzieć, że była to zemsta na dziedziczce krwi.
-Dziedziczce krwi? Nie słyszałam nigdy o tym.
-Eh... nie dziwie się, to dość stare prawo o otrzymywaniu wszystkiego po więzach krwi.
                Nie odpowiedziałam, zamyśliłam się nad tymi słowami. Musiał być jakiś powód dla tamtego człowieka, nie szukam dla niego usprawiedliwienia. On takiego nie ma, każdy człowiek ma wrogów ale to nie powód aby zabierać życie bezbronnemu dziecku, które nie było winne niczemu oprócz krwi której miała w sobie. To nie jej wina, że się urodziła w tamtej rodzinie, każdy zasługuje na to aby był traktowany jak człowiek. Nie zawsze musi mu to dobrze wychodzić przecież wszyscy popełniają błędy.
-A co z jej rodzicami?
-Żyją. Crow to porządny facet, który dużo przeszedł ze swoją żoną Octavia. Nie zawsze ich czyny były poprawne, lecz wierzą w siebie. Pamiętaj jedno każdy czyn ma swój powód...
-Zapewne to prawda. Ale kim są Crow i Octavia?
-Rodzina a za razem moi przyjaciele, rodzice po stracie dziecka, kochająca się para, tak zwana Para Ciemności.
-Ciemność?
-Hmm... wiesz ta ciemność, którą opisują ludzie wcale taką nie jest. Ludzie stamtąd dużo przeszli, stracili swoich bliskich i większość co kochali a za te czyny odpowiada tylko jedna osoba ze swoimi ludźmi. Mówi się, że są oni nadzieją tego świata, że mogą uratować innych a tak naprawdę to oni sami niosą śmierć. Dają tylko powody przez co świat wygląda na taki jaki jest.
-Kim są ci ludzie?
-Światłością...
-Światłość? - Spanikowałam, to przed nimi mam uciekać. Mój głos drżał a serce niewiarygodnie szybko biło. - Da się przed nimi uciec?
-Tak, aż tak bardzo Ci na tym zależy?
-Oczywiście, nie mogą mnie znaleźć inaczej mnie zabiją.
-Nie masz się co martwić tu nikogo nie znajdą. Możesz czuć się bezpieczna, zostań ile tylko chcesz. Czuj się jak u siebie w domu.
-Dziękuje, nie wiem jak podziękować. Pan mnie nawet nie zna a tak wiele dla mnie robi.
-To nic takiego, już Ci mówiłem dlaczego pomagam akurat Tobie. Kończ śniadanie, chodź pokażę ci coś i oddam Twoją własność. Mów mi Jack.
-Dobrze.
                Szybko skończyłam kromkę, mężczyzna wstał a ja za nim. Szliśmy w ciszy nagle się zatrzymał przy niewielkiej półce, odsunął szufladę i coś z niej wyjął.
-To twoje, proszę. - Podał mi moją cenną rzecz, uśmiechnęłam się do niego w geście podziękowania. Nie umiałam wyrazić swojego szczęścia słowami, zaczęliśmy iść dalej. - Nie zgub jej następnym razem.




Witam!
Nareszcie drugi rozdział skończony i dodany całkiem wcześnie. Pojawiło się kilka niewiadomych ale już trochę się rozwiązały.... choć nie całkiem. Czasem pozory mylą, może być inaczej niż inni myślą - to taka mała uwaga. Nie musicie zwracać na nią uwagi.
Mam nadzieję, że wciągnie was moja opisana historia tak samo jak mnie.
Pozdrawiam Syntry



9 komentarzy:

  1. Cudeńko! ;*
    Po prostu... Cudeńko! ;*
    Jak ja wielbię takie opowiadania!;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostaję tu i oświadczam wszem i wobec, że będę od teraz twoją stałą czytelniczką!
    Takie perełki to skarb! *-*
    ~Zuza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha.... cieszę się z tego ogromnie *-* mam nadzieje, że nie zawiodę twoich oczekiwań. Jeju... jak się ciesze, że się Ci podoba, muszę Ci podziękować :)

      Usuń
  3. Jejku, super rozdział. Ciekawy i wciągający, jakoże nie dodało mi komentarza po raz setny, to się wkurzyłam :c Ai zgadzam się z Rabellè i także zostaję Twoją wierną stałą czytelniczką!
    Pozdrawiam i życzę weny : ) :*
    -BookStoryMyHome

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło to słyszeć :) Bardzo dziękuje za pochwały i cieszę się, że zostaniesz moją czytelniczką. Zapraszam jutro na 4 rozdział :*
      Pozdrawiam Syntry

      Usuń
    2. Już czekam ! :) A o której gdzieś tak ?

      Usuń
    3. Sądzę, że coś około 10.00, ale zobaczymy jutro :P

      Usuń
  4. W końcu widzę większą ilość komentarzy i tu się chwali :)
    Co do opowiadania, dość krótkie i zawikłane. W niektórych momentach, wracałam do początku akapitu i sprawdzałam czy czegoś nie przeoczyłam. Z moim 'obliczeń' wynika, że sporo przed nami ukrywasz :)

    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
    Eve Lovsed.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha... racja, dużo ukrywam.
      Nie można przecież wszystkiego na samym początku wyjaśniać. Bez tego nie byłoby tajemniczości :)
      Wszystko kiedyś wyjdzie, w odpowiednim momencie.

      Usuń